Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Wczoraj podczas Forum Ekonomicznego doszło do pierwszej publicznej debaty między przewodniczącym PiS, Jarosławem Kaczyńskim, a premierem Węgier, Viktorem Orbanem. Politycy rozmawiali o patriotyzmie gospodarczym oraz kryzysie tożsamości w Unii Europejskiej. Obaj zgodzili się, że wspólnota potrzebuje zmian. Viktor Orban określił je mianem „kontrrewolucji”, Jarosław Kaczyński zaznaczył, że wolałby określenie „rewolucja”, jednak w kluczowych kwestiach spotkania byli niemal całkowicie zgodni. Jakich zmian potrzebuje Unia Europejska, co jest jej największym problemem?

Prof. Karol Karski, europoseł (PiS): Jest to kolejne spotkanie tych dwóch mężów stanu, zaś wczoraj po raz pierwszy wszyscy mieliśmy możliwość przyjrzenia się ich bezpośredniej rozmowie, a także temu, w jak życzliwy sposób odnoszą się do siebie i jak wzajemnie oceniają swoje dokonania. Mogliśmy również zobaczyć, że w wielu kwestiach mają wspólne poglądy na wiele tematów. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej mają wiele wspólnych interesów, choć rzecz jasna nie są one całkowicie tożsame, ponieważ Polska i Węgry nie są przecież jednym organizmem państwowym i ich dążenia nigdy nie będą w stu procentach zbieżne. Natomiast zdecydowanie więcej jest tu punktów, które łączą oba kraje. Między innymi to, że chcielibyśmy, aby Unia Europejska pozostała organizacją międzynarodową, zrzeszającą suwerenne państwa, państwa narodowe, będące wielkim dobrem, które należy zachować. Nie można bowiem zubażać Europy, redukując ją do wspólnego, niedookreślonego mianownika bez wartości, kultury, bez żadnych podstaw aksjologicznych. Obserwowanie tego spotkania było bardzo przyjemne, biorąc pod uwagę możliwość spojrzenia na dwóch mężów stanu, którzy w uzupełniający się sposób, argumentują te same kwestie: Europa ma być Europą Ojczyzn, ważne jest wzmacnianie UE poprzez wzmacnianie państw narodowych, ponieważ coś takiego jak „naród europejski” po prostu nie istnieje. Dobrze wiemy, jak wyglądały ostatnie lata przekształceń w Polsce, wiemy też mniej więcej, jak wyglądały one na Węgrzech, myślę więc, że wspólnie możemy oczekiwać zmiany w obrębie Unii Europejskiej w kierunku jej powrotu do podstaw. To, co dokonuje się teraz na Zachodzie, to swego rodzaju degradacja Unii, instytucjonalna, moralna, prawna. Wspólnota jak gdyby zapada się sama w sobie, jedno z państw - mam tu na myśli oczywiście Niemcy - mimowolnie, choć w jakiejś mierze także z własnej woli, staje się jej hegemonem. Tego typu struktura organizacji międzynarodowej jest strukturą chorą, należy więc ją uleczyć. Premier Orban mówi o „kontrrewolucji”, prezes Kaczyński- o „rewolucji”, moglibyśmy nawet użyć sformułowania „sanacja”, choć w polskim kontekście ono również ma bardzo konkretne skojarzenia. Niezależnie jednak od określenia, jakiego będziemy używać - Unię Europejską należy uzdrowić.

I „rewolucja”, i „kontrrewolucja” to zmiany dość odważne, by nie powiedzieć „brutalne”, takie przynajmniej konotacje mają te określenia. Jak zauważył wczoraj redaktor Igor Janke, na Węgrzech „straszono” powrotem Orbana do władzy, mówiono o tym, że zmiany, które proponuje, doprowadzą kraj do ruiny gospodarczej. Tymczasem Węgry pod rządami Viktora Orbana podnoszą się z kryzysu. Premier Węgier mówił podczas debaty, że cały kapitał jego państwa w czasie rządów socjalistów był właściwie w obcych rękach. Brzmi nieco znajomo. Potrzeba również „kontrrewolucji” gospodarczej?

Owszem, Węgry wychodzą z kryzysu gospodarczego. I między innymi za to Węgrzy kochają swojego premiera. Viktor Orban jest politykiem, dla którego punktem odniesienia jest własny kraj i obywatele. Premier Węgier nie działa na rzecz obcych rynków finansowych, w przeciwieństwie do wielu przywódców państw europejskich. Działa natomiast na rzecz własnego kraju. Węgrzy widzą to, doceniają i stąd to silne poparcie dla Viktora Orbana. Z drugiej strony musimy oczywiście mieć świadomość, że ci, którzy tracą na tym - wiadomo przecież, że jeśli obywatele dostają więcej, to instytucje finansowe dostają mniej - formułują różnego rodzaju kontrowersyjne uwagi, które przez większość, tak Węgrów, jak i Polaków, oceniane są negatywnie. Mamy więc pewną wspólnotę interesów, przede wszystkim chcemy pozostać niepodległymi państwami, które wszelkie zmiany polityczne czy gospodarcze w swoim obrębie przeprowadzają samodzielnie, a ich punktem odniesienia są obywatele, własny naród.