Tomasz Wandas, Fronda.pl: Dość ciekawy tydzień za nami, najpierw dowiedzieliśmy się o zatrzymaniu byłego rzecznika MON przez CBA, później Gazeta Wyborcza ogłosiła koniec PiS i ujawniła taśmy Jarosława Kaczyńskiego, a teraz nawet sex afera Stefana Niesiołowskiego przykrywana jest wypowiedzią Ewy Kopacz o dinozaurach. Czy to przypadkowe, że mamy do czynienia z taką serią zdarzeń czy niekoniecznie?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: To nie przypadek, a początek tego typu zdarzeń. Skłócone z sobą partie polityczne, rozpoczęły walkę na wyczerpanie. Początkowo, ta walka polegała na atakowaniu jednej partii przez drugą, teraz rozpoczął się etap wzajemnej destrukcji personalnej. Jest to działanie wymierzone na „podgryzanie” personalnych fundamentów konkurencyjnej partii. 

Jaka jest tu rola mediów?

Media związane z opozycją uzupełniają działania partii. W przypadku Gazety Wyborczej, mamy do czynienia z „podgryzaniem” personalnym przywódców Prawa i Sprawiedliwości, głównie Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei, partie polityczne, koncentrują się na atakowaniu partii jako takich. Krótko mówiąc, została przyjęta koncepcja walki destrukcyjnej politycznie, która polega na kompromitowaniu głównych polityków konkurencyjnej partii. Misiewicz nie był politykiem PiSu, jednak wiadome jest, że kompromitowanie go, jest kompromitowaniem Macierewicza. 

Czy to zapowiedź emocjonującej kampanii? 

Będziemy mieli do czynienia z brudną kampanią wyborczą, która już się zaczęła. Obie partie, przystąpiły do takich działań, mając pełną świadomość tego, że są to działania proste i bezbłędne. Klasa polityczna, która idzie do polityki w oparciu o motywacje ekonomiczne jest najsłabszą stroną polskiego życia politycznego. Dopóki to się nie zmieni, klasa polityczna będzie „umazana” w różnego rodzaju kompromitujące epizody, zwłaszcza korupcyjne. 

Wielu obserwatorów życia politycznego doskonale wiedziało, że Bartłomiej M. były rzecznik MON nie jest osobą świętą, społecznie powszechne było, że powoływał się na znajomości w ministerstwie. Dlaczego zatem dopiero teraz CBA zdecydowało o jego zatrzymaniu i o czym świadczy fakt, że „ulubieniec” o. Rydzyka i Antoniego Macierewicza trafia do aresztu, kiedy rządzi PiS? 

Wbrew pozorom i wbrew tezom, głoszonym w Brukseli - w Polsce jest jeszcze demokracja. W Polsce jest jeszcze opinia publiczna i w takich przypadkach jak Bartłomiej M. i cały szereg innych przypadków, pewnych zachowań polityków nie da się ukryć. W całej klasie politycznej w Polsce poczucie bezkarności i władzy, w momencie, gdy dana partia sprawuje władzę prowadzi, do bezczelności w swojej aktywności. Niestety, ale dotyczy, to całego okresu, po 1989 roku. 

O czym świadczą nagrania Jarosława Kaczyńskiego i jego wypowiedzi? Czy rzeczywiście można dostrzec w nich jakąkolwiek sensację?

Musimy pamiętać, że działania tego typu, zostały podjęte przez Gazetę Wyborczą. Nie jest to obojętne, jakie media podejmują taki czy inny kierunek analizy czy krytyki jakiegoś polityka. Gazeta Wyborcza jest absolutnym i zdecydowanym przeciwnikiem Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego. Fakt, ten świadczy tylko o chorobliwej potrzebie deprecjonowania wszelkich postaci politycznych w Polsce. 

Gdzie leży źródło tej chorobliwej potrzebie deprecjonowania przeciwnika?

Ta chorobliwa potrzeba deprecjonowania wynika z tego, że nie zdeprecjonuje się kogoś, kogo zdeprecjonować się nie da. „Rewelacje” Gazety Wyborczej nie zdeprecjonują Jarosława Kaczyńskiego, natomiast pokażą i już pokazują całą zawiłość mechanizmów postępowania partii, które znajdują się u władzy. 

To znaczy?

Wbrew ustawie o partiach politycznych partie nie stronią od powiązania się ze światem finansów, a nawet odwrotnie, jedną z głównych chorób III Rzeczypospolitej jest zbyt ścisły związek między światem polityki i światem finansów, co w przypadku sprawowania władzy przyjmuje chorobliwą formę wynikającą z tego, że można i ma się możliwości. Biorąc pod uwagę poziom ideowy klasy politycznej w Polsce, wielu polityków z tej możliwości skorzysta. 

Portal gazeta.pl opublikował przeprosiny za podanie nieprawdziwych informacji odnośnie Jarosława Kaczyńskiego, czy jest to wystarczające? Czy nie warto byłoby pomyśleć o zaostrzeniu prawa tak by mediom nie "opłacało się" wrzucać fake newsów do przestrzeni publicznej?

Myślę, że to nic nie da. Represyjność nie poprawni mechanizmów demokratycznych w państwie. Najlepiej byłoby gdyby nie było podstaw do tego typu ataków. Punktem wyjścia były niedoskonałości funkcjonowania świata polityki, a media tylko to odkrywają, pokazują (intencjonalnie rzecz jasna), próbując zniszczyć tak zwanego przeciwnika politycznego. Represyjność nie wiele da, moim zdaniem trzeba rozpocząć głęboką narodową debatę nad zreformowaniem kreowania mechanizmów polskiej klasy politycznej i wielką narodową debatę nad tym, czy do polityki powinno się iść z motywacji ekonocznicznych, oraz jak przywrócić w Polsce ideowy charakter polityki. 

Dziękuję za rozmowę.