Postać Stepan Bandery wywołuje kontrowersje i dzieli polityków i historyków. Dziennikarze PoloNews postanowili zapytać profesora katedry filozofii i religioznawstwa Kijowsko–Mohylańskiej Akademii, prezesa Fundacji na Rzecz Dobrej Polityki Mikhaila Minakova, w jaki sposób można stwierdzić i zmierzyć obecność lub nieobecność „banderyzacji” oraz jaka jest współczesna polityka historyczna Ukrainy.

Jarosław Kaczyński uważa, że na współczesnej Ukrainie szerzy się kult Stepana Bandery. Historyk Ołeksandr Zinczenko napisał tekst, w którym stara się udowodnić nieobecność kultu tej osoby. W charakterze głównego argumentu przemawiającego na korzyść nieobecności kultu prowidnyka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów mają służyć wskaźniki ilościowe: wzmianki o Banderze na stronie internetowej Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UINP) lub liczby ulic z nadaną nazwą od nazwiska lidera nacjonalistów. Czy słuszne jest zastosowanie takiej analizy statystycznej w celu przeprowadzenia analizy polityki historycznej lub kultu jednostki?

Gdy walczą między sobą propagandyści, to nie warto się wtrącać: niech sami biorą się za czuby.

Ale czasami propagandyści przychodzą do ciebie do domu, zmieniają nazwę twojego miasta, twojej ulicy, i to zaczyna być co najmniej irytujące. Dzisiaj, gdy na Ukrainie po trzydziestu latach względnej wolności dokonuje się odrodzenie monopolu ideologicznego, to rozdrażnienie daje nie tylko prawo, a nawet wymaga interwencji.

W naszej sytuacji UINP – to instytucja mieszająca kilka funkcji: ideologia, propaganda i nauka. W kategoriach ideologicznych zakład ten zarządza nowym monopolem ideologicznym, opartym na zasadach nacjonalizmu etnicznego; odpowiednio, propagowane są idee (chwała Bogu, że nie praktyki) ideologicznie bliskich mu postaci z przeszłości. Skrzydło polityczne Instytutu współpracuje z klanem rządzącym, a poza nim – lub raczej pod nim – pracują także poważni naukowcy, zajmujący się prawdziwymi badaniami.

Kiedy polscy politycy mówią o „kulcie jednostki”, to zapewne mówią o czymś związanym z ukraińskim współczesnym dyskursem oficjalnym, gdzie stale pojawia się Stepan Bandera. Należy zaznaczyć, że termin „kult jednostki” – to termin nie naukowy, lecz polityczny. Swego czasu był wykorzystywany do walki ze stalinizmem (do demontowania kultu Stalina na XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego). W związku z tym interpretuję słowa pana Kaczyńskiego jako odnoszące się do nadmiernej uwagi ukraińskich wysokich urzędników poświęcanej postaci Stepan Bandera, co można porównać z „kultem” Stalina w latach 1930–50.

Myślę, że obecność mitu Bandery wyczuwalna jest na dzisiejszej Ukrainie w całej okazałości. Jednak o samym kulcie nie warto mówić, ponieważ – jest to dość niejasne pojęcie. Gdyby Ołeksandr Zinczenko podszedł do sprawy dezawuowania idei „kultu Bandery” w celu badawczym, a nie propagandowym, zastosowanie metod pozytywistycznych – w tym liczenia wzmianek na temat Bandery w oficjalnych dokumentach – mogłoby dać prawdziwy rezultat. Niestety, Ołeksandr Zinczenko w tym liczeniu jest nieszczery: on mierzy swoją „propagandową miarką” ilość wzmianek w ustawach i nazwach ulic oraz stwierdza brak kultu. Jako propagandowy produkt do użytku wewnętrznego na Ukrainie jest możliwy do zaakceptowania. Jako odpowiedź na zarzuty Kaczyńskiego i intelektualistów ukraińskich zaniepokojonych ustanowieniem narodowo– bolszewickiego ideologicznego monopolu na Ukrainie – takie liczenie jest nieprzekonujące. Być może należy poszukać „kultu” w innym miejscu, wszak pan Kaczyński gdzieś dostrzega te zagrożenia.

Sumienny badacz zwróciłby uwagę na problem wyartykułowany przez polityka. Fachowiec powinien zaprzeczyć słowom polityka, a nie prezentować swoje wyobrażenia, powstałe ze względu na potrzeby ukraińskiego odbiorcy. Tutaj właśnie pojawia się rozbieżność i gra propagandzistów. Tak więc pan Zinczenko w swojej pracy nie postępuje jako sumienny historyk.

Czy zasadne jest porównanie Stepana Bandery z hrabią Stauffenbergiem? Na współczesnej Ukrainie mamy do czynienia z mitem „Bandery”, a nie z realną postacią historyczną. Stauffenberg jednoznacznie „współpracował” z III Rzeszą w przeciwieństwie do Bandery, ale wzmianki o pomnikach Stepana Andriejewicza przyjmowane są z większymi zastrzeżeniami, niż romantyczny i szlachetny wizerunek jednego z uczestników zamachu „20 lipca”, wreszcie Stauffenberg jest symbolem konserwatywnej opozycji przeciwko Hitlerowi.

Nie porównywałbym ukraińskiego mitu „Bandery” z Stauffenbergiem. Przede wszystkim dlatego, że nie słyszałem z ust kanclerz Merkel lub obecnego czy też byłego prezydenta Niemiec żadnych wzmianek o Stauffenbergu. Natomiast gdy mówi się o „kulcie Bandery”, to przede wszystkim chodzi o częste wzmianki – sensowne i bezsensowne – w wystąpieniach pierwszych osób Ukrainy (prezydenta, premierów, marszałków parlamentu), stawianie pomników i dokonywanie pod przymusem zmian nazw ulic na jego cześć lub na cześć innych fenomenów z przeszłości, które we współczesnym ideologicznym wyobrażeniu związane są z postacią Bandery (UPA, OUN, etc.). Zatem funkcjonowanie mitu Stauffenberga i mitu Bandery jest nieporównywalne.

Ale wszystkie te igrzyska z propagandą OUN–UPA na post–Majdanowj Ukrainie osiągnęły poziom symbolicznej zniewagi. Ta symboliczna przemoc wywołuje u części społeczeństwa obrzydzenie, a u innej części zachwyt. Wszystko to przyczynia się do rozłamu i fragmentacji w już i bez tego mocno podzielonym społeczeństwie.

Byłbym zainteresowany, czy któryś z badaczy współczesnych ideologii przeanalizował publiczne wystąpienia kluczowych ukraińskich polityków i przeprowadził analizę kontekstu odniesień do Bandery. Również ważne byłoby dokonanie analizy praktyki stanowienia prawa i realizacji polityki dekomunizacyjnej. Chcę podkreślić, że tzw „ustawy dekomunizacyjne” nie mają żadnego związku z dekomunizacją. Prawdziwa dekomunizacja odbyła się w latach 1990 – 1993, o czym świadczą dane statystyczne, na przykład, w książce Gryhorija Kasjanowa „Ukraina 1991–2007. Zarys najnowszej historii” (2008). Natomiast dzisiaj, pod przykrywką „dekomunizacji”, wprowadzany jest szereg ideologicznych etno–nacjonalistycznych i radykalno–konserwatywnych przepisów, mających związek z szeregiem raczej marginalnych dla historii narodu ukraińskiego w XX wieku osób lub organizacji. Pozytywny mit Bandery i UPA prowadzi do takich samych skutków jak mitologizacja Lenina czy Stalina.

Natomiast jest oczywiste to, że praca UINP oraz szeregu nieformalnych struktur rządzących nie ma związku z rozwiązywaniem problemów żywego świata, w którym żyją Ukraińcy. Ukraińskie władze pielęgnują destruktywne mity i ideologie niezgody w naszym społeczeństwie.

…Ale może nie mam racji? I jakiś badacz zbada wskazane źródła i ustali, że Instytut walczy z wszelkimi historycznymi mitami i nie wykorzystuje pieniędzy publicznych w celu wprowadzania ideologicznego monopolu. Byłbym szczęśliwy, gdybym się mylił!

Polityka historyczna – to sfera ideologii, Pan wyartykułował pogląd liberalny, a obecne kierownictwo kraju widzi potrzebę bardziej jednoznacznego i utylitarnego wykorzystywania historii ze względu na wojnę.

W naszym przypadku mamy do czynienia z klanem, grupą finansowo-polityczną, z panem Poroszenko na czele. Ten klan wybrał wspomniany ideologiczny produkt jako część swego parawanu. Jest przydatny do utrzymywania władzy. Te ideologiczne procesy związane są z wojną, z nową kulturą donosów, z intensyfikacją pracy służb bezpieczeństwa i cenzurowaniem mediów.

Niestety, idziemy w zupełnie niewłaściwym kierunku. Mamy doświadczenie z lat 1989-91, kiedy mówiliśmy: „Nigdy więcej, nigdy więcej państwowego monopolu na prawdę, historię i ideologię.” Od kwietnia 2015 roku znowu zaczęliśmy budować ideologiczny monopol.

Widziałem, co się stało z ZSRR, gdzie był ideologiczny monopol. Nie chcę takiej ideowej monotonii mojego kraju. Szanuję prawdziwą, realną, wielokulturową i wielojęzyczną Ukrainę, i nie chcę, aby [antenowy] czas społeczny oraz budżet państwowy były wykorzystywane na to, co nie ma szans się zakorzenić i maksymalnie szkodzi życiu i rozwojowi mojego kraju.

Eugeniusz Biłonożko 

Jagiellonia.org/Polonews.in.ua