Damian Świerczewski, Fronda.pl: Biały Dom informuje, że Trump oczekuje od Rosji, że ta zwróci Krym Ukrainie. Niedługo potem rosyjskie MSZ odpowiada, że nie ma zamiaru rozmawiać o swoich terytoriach z innym państwem i Krymu oddać nie zamierza. Co Pan o tym sądzi?

Prof. Piotr Wawrzyk: Wygląda na to, że Władimir Putin będzie bardzo rozczarowany. Po wypowiedziach Trumpa w trakcie kampanii wyborczej spodziewał się, że będzie mógł uzyskać od nowej administracji akceptację aneksji Krymu, tymczasem okazuje się, że nic takiego nie nastąpi. Wprost przeciwnie – wszystko wskazuje na to, że nowa administracja będzie bardziej antyrosyjska niż było to w przypadku Obamy.

Skoro mamy do czynienia z zaognieniem stosunków między USA a Rosją, jakie ma to znaczenie dla nas? Sytuacja Polski czy Ukrainy może się przez to pogorszyć, czy też wręcz przeciwnie?

Wątpię, żeby to wpłynęło pozytywnie na relacje nowej administracji z Ukrainą. USA po wyborze Trumpa nieco inaczej widzą chyba ten problem. Stany starają się, moim zdaniem, pokazać Rosji, że to nie ona będzie najważniejsza. Nie chcą pozwolić na to, ażeby Rosja dyktowała Ameryce, co ta ma zrobić, chcą, aby było dokładnie odwrotnie. To nie oznacza wcale, że polepszą się relacje ukraińsko-amerykańskie. Może być tak, że nic się nie zmieni i USA pozostaną przy werbalnym i finansowym wparciu dla Ukrainy, nie wyjdą ponad to. Gdyby postąpiły inaczej, mogłoby im to zamknąć drogę do ewentualnego resetu z Rosją, gdyby ta zmieniła swoje nastawienie. Warunkiem tego resetu jest jednak zmiana podejścia Rosji. Bez tego nie będzie zmiany polityki USA.

W skrócie: te mniejsze kraje, jak Polska czy Ukraina, będą niejako odgrywały rolę testującą w stosunkach między USA a Rosją. A więc jeśli Rosja nadal będzie agresywna, USA nie będą się na to godziły. Pytanie, czy pójdzie za tym wsparcie np. militarne dla tych krajów.

Sądzi Pan, że dymisja Michaela Flynna ma związek z zaostrzeniem się sytuacji na linii Moskwa – Waszyngton?

Wydaje mi się, że ta ostra reakcja rzecznika Białego Domu może być częściowo związana z dymisją Flynna. Odszedł z ekipy Trumpa ten polityk, który uchodził wprost za prorosyjskiego. W efekcie był hamującym te oświadczenia ze strony nowej administracji. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności w jakich odszedł, widzimy, że nowa administracja musiała się „uwiarygodnić” z tą twardą postawą wobec Rosji. Uwiarygodnić względem polityków republikańskich. Te dwie sprawy zaważyły na tym, że rzecznik Białego Domu jednoznacznie zabrał głos w tej sprawie. Podkreślił on jednak także fakt, że nie jest to pierwsze stanowisko nowej administracji USA jeśli chodzi o Krym. Po raz pierwszy powiedziała o tym nowa ambasador USA w ONZ: Rosja musi oddać Krym.

W tym roku planowane są też przez Rosję manewry Zapad 2017. Media podały informację o tym, że w jej ramach odbędzie się m.in. desant spadochronowy na Białorusi, tuż przy polskiej granicy. To może być okazja dla Rosji, aby znów zamanifestować swoją siłę i zagrozić naszemu bezpieczeństwu?

Żadne z manewrów rosyjskich nie mają charakteru jedynie militarnego. To jest zawsze także pokaz siły – „straszak” na sąsiadów. Nie łudźmy się, że to misja czysto szkoleniowa, bo to nie byłoby zgodne z rosyjską logiką tego typu manewrów. Pytanie tylko, jak sąsiedzi Rosji na to zareagują. Wydaje mi się, że tylko kwestią czasu jest moment, w którym USA powiedzą: sprawdzam. Jeśli Rosjanie podejmą jakiś ryzykowny manewr, na przykład naruszą strefę powietrzną któregoś z krajów NATO, w końcu Amerykanie mogą zareagować i na przykład zwiększyć swój kontyngent w Polsce czy którymś z krajów bałtyckich po to, żeby pokazać, że będą odpowiadać na agresywne działania Rosji.

Jak na działania Rosji powinien zareagować Zachód? Zwiększyć sankcje? Utrzymać je na obecnym poziomie? A może konieczne są jeszcze inne rozwiązania?

W moim przekonaniu obecne sankcje działają, ale jednak w sposób ograniczony. Powinny być zatem zaostrzone. Pamiętajmy też, że gospodarka rosyjska ma problem ze znoszeniem ciężaru już tych sankcji, które obecnie zostały na Rosję nałożone. Pozostaje czekać na to, jak sytuacja w tym zakresie będzie się rozwijać. Gospodarka rosyjska może nie wytrzymać większych sankcji, a wtedy reżim Putina stanie przed dylematem – co zrobić, by powstrzymać krach finansowy. Do takiego załamania prędzej czy później z pewnością dojdzie. Reasumując: obecna administracja USA z pewnością nie będzie się biernie przyglądała coraz większej agresji ze strony Rosji i jeśli ta nie zmieni swojego postępowania, w końcu zareaguje.

Bardzo dziękuję za rozmowę.