Fronda.pl: W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” Marine Le Pen zapowiedziała, że chciałaby razem z Jarosławem Kaczyńskim, Viktorem Orbanem i ewentualnie Theresą May dokonać demontażu UE w jej dzisiejszym kształcie. Jak Pan sądzi, taka oferta byłaby w Warszawie w ogóle rozważana?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca prezydenta RP: Myślę, że taka oferta nie byłaby rozważana i mam nadzieję, że pani Marine Le Pen nie zostanie prezydentem Francji. Jeśli jednak zostanie, będziemy mieli do czynienia z przywódcą liczącego się mocarstwa unijnego i jakąś politykę trzeba będzie w takiej sytuacji prowadzić. Natomiast rozstrzygającą kwestią jest znana prorosyjskość – łącznie ze związkami finansowymi – pomiędzy francuskim Frontem Narodowym a Rosją. Są pewne hierarchie zadań i priorytety, a tego rodzaju wypowiedzi Le Pen jak sądzę utrudniałyby współpracę w reformowaniu UE w Europie Środkowej. Reformowanie UE byłoby bowiem czynione de facto pod sztandarem ingerencji rosyjskich w ten proces, a to jest dokładna odwrotność tego o co Polsce chodzi.

Wspomniał Pan o prorosyjskości Le Pen i jej obozu politycznego. W cytowanym wywiadzie francuska kandydatka dodała, że skoro ZSRR nie istnieje, to NATO zbudowane jako sojusz przeciw temu mocarstwu, obecnie nie ma powodu, by istnieć. Jak Pan to skomentuje?

W Polsce sytuacja jest jasna. Podstawą bezpieczeństwa militarnego Polski i całego regionu jest Sojusz Północnoatlantycki. Priorytetem bieżącej polityki zagranicznej jest wdrażanie ustaleń szczytu NATO w zakresie wzmacniania wschodniej flanki sojuszu. Tego typu wypowiedzi są dokładną odwrotnością polskiej polityki państwowej. Nie ma tu żadnego miejsca na porozumienie.

Marine Le Pen powiedziała też: „Putin chce przekształcić Europę Środkową nie tyle w strefę rosyjskich wpływów, ile w strefę neutralną”. Twierdzi ona, że militaryzacja Europy Środkowej nie powinna mieć miejsca. Czy nie brzmi ona trochę jak rzecznik rosyjskiego MSZ?

Nawet nie trochę, a w pełni Le Pen tak właśnie brzmi, gdy wypowiada się w sposób wyżej zacytowany. W końcu Rosja nie płaci za darmo, a wsparcie finansowe nie bierze się znikąd. Kreml wie w co inwestuje i to określa wzajemne relacje. Z punktu widzenia Rosji reforma UE powinna zmierzać w kierunku, w którym zresztą zmierza. Chodzi tu o podział Unii na co najmniej dwie prędkości i wypchnięcie Europy Środkowej do drugiej prędkości. Chodzi też o stworzenie dyrektoriatu mocarstw, które zarządzałyby całą konstrukcją z lekceważeniem państw peryferyjnych. Zdominowanie tych mocarstw przez siły takie jak Front Narodowy we Francji umożliwiłoby rozstrzyganie o losie Europy Środkowej pomiędzy Rosją a owymi mocarstwami dyrektoriatu. W istocie chodzi o poparcie dla tej koncepcji we Francji i w Niemczech. Marine Le Pen jest przykładem inwestycji rosyjskich idących w tym kierunku. Zresztą dzisiejsza Francja z obecnym prezydentem jest wręcz wiodącym szermierzem koncepcji Europy wielu prędkości. Obserwujemy także dołączenie się do tego pomysłu także Niemiec i wróży to źle całości konstrukcji.

Trzeba odróżniać retorykę, która musi ubrać koncepcje w strawne dla opinii publicznej słowa od tego o co chodzi w istocie, a więc o wyodrębnienie rdzenia, który będzie miał naturalną tendencję do dogadywania się z Rosją. W efekcie będzie to oznaczało marginalizację krajów, które przed Rosją będą ostrzegały. Kto będzie realizował ten skrajnie niekorzystny program dla Polski i całej Europy Środkowej jest kwestią drugorzędną, ale Marine Le Pen niewątpliwie należy do kandydatów mile widzianych na Kremlu, aby takie postulaty wprowadzać w życie.

Czyli sprawy bezpieczeństwa są tutaj kluczowe i to powód, dla którego nie powinniśmy kibicować Marine Le Pen w nadchodzących wyborach?

Z całą pewnością. Nie sądzę, żeby tego typu oferta o jakiej mówi Le Pen była podjęta. Każdy może ubrać swoje postulaty w hasło „reformy”, czy nawet „wzmocnienia” UE. Czy będzie to podział UE poprzez hasła o jej rozbiciu czy „Europę dwóch prędkości”, to skutek będzie ten sam. Skutek, który oznaczałby próbę marginalizacji Europy Środkowej i otwarcie jej na dominację rosyjską. W tym zakresie żadnej współpracy z kimkolwiek – w tym z Marine Le Pen – ze strony polskiej nie będzie.

Dziękujemy za rozmowę.