Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Pan Profesor o konwencjach zorganizowanych przed wyborami samorządowymi zarówno przez PO jak i PiS?

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Myślę, że jesteśmy w codzienności politycznego banału, rutyny kampanii wyborczej. To, co ma miejsce, zostało wcześniej przemyślane i wyreżyserowane, teraz przekaz idzie do grup społecznych, które na danym etapie przy określonej strukturze elektoratu mają dla danej partii największe znaczenie - w skrócie jest to mityczna walka o centrum, które wbrew stereotypom w Polsce wcale nie oznacza liberalno-wielkomiejskich wyborców (którzy nie są centrum a biegunem polskiej polityki) w wymiarze społecznym, ale tych wyborców, którzy skłonni są zmienić preferencje. W większości oznacza to tych, którzy mieszkają poza wielkimi miastami, są średniozamożni i nie są gorliwymi zwolennikami żadnej z partii. Z tego powodu, dwie główne partie, na swoich konferencjach akcentowały, to co jest najważniejsze dla tego typu wyborcy.

Czyli co?

Nagle przed kampanią wszyscy politycy stali się socjaldemokratami w kwestiach społeczno-gospodarczych. Moim zdaniem fakt ten był symetryczny zarówno dla PO jak i dla PiSu. Szczególnie jeśli chodzi o sejmiki wojewódzkie, sytuacja ta pokazuje, o kogo toczy się realnie gra.

Czy Polacy będą skłonni w wyborach samorządowych poprzeć pomysły Platformy? Dla jakiej grupy ludzi głównie jest kierowany przekaz PO?

Platforma Obywatelska po cichu, niespiesznie i mało efektownie częściowo odzyskała poparcie, wyraźnie też „pochłania” wyborców Nowoczesnej. Wiele sondaży pokazuje, że partia Grzegorza Schetyny przekracza wynik z ostatnich wyborów. Natomiast doświadczenie minionych lat, a także pozytywna społeczna recepcja większości reform przeprowadzanych przez PiS (w szczególności tych społeczno-gospodarczych) prowadzi do tego, że Platforma nie walczy w tej chwili w pełni o wyborcę centrowego, zorientowanego na kwestie społeczno-gospodarcze, choć nie chce stracić z nim kontaktu i ciągle mu się przypomina.

Proszę rozwinąć myśl.

Moim zdaniem, PO walczy przede wszystkim o mobilizację tych wyborców, na których może liczyć na pewno i o przypomnienie o sobie tym, którzy wahali się, aby oddać na nią głos. Właśnie z tego powodu na swojej konwencji politycy PO zaczęli od mało znaczącej w treści retoryki antypisowskiej. Bardzo wymowne było to, że głównymi mówcami po liderze partii były dwie kobiety z pokolenia trzydzieści/czterdzieści o liberalnych poglądach. O skali klęski Platformy w ostatnich wyborach sejmowych w dużym stopniu zadecydowało powstanie Nowoczesnej i „odpływ” wyborców, (właśnie trzydziestolatków i czterdziestolatków) którzy wydawali się być żelaznymi zwolennikami PO. Z pewnością, w tle pojawił się tu kontekst uderzenia w kolejną inicjatywę części radykalnie-liberalnych obyczajowo środowisk animacji konkurencyjnej względem Platformy, formacji w postaci mitycznego już niemal przy tego typu dyskusjach Roberta Biedronia, czemu przeciwdziałać miało wyeksponowanie pani Nowackiej.

Nie da się nie zauważyć, że PO skręca coraz bardziej „w lewo”, z otwartymi ramionami przyjęła Barbarę Nowacka. Z jakich powodów Platforma tak działa? Czy ta strategia okaże się skuteczna? Czy koalicja jaką nawiązuje ze środowiskami liberalno-lewicowymi nie świadczy o strachu przez silą PiSu?

Jeżeli chodzi o skręt „w lewo’ Platformy, to jest to trochę myślenie stereotypowe. Znaczenie Barbary Nowackiej w polityce jest przeceniane - nie jest ona żadną liderką ogólnokrajowej struktury, która w sondażach miałaby jakiekolwiek znaczenie. Jej wejście do poważnej polityki zakończyło się katastrofą - tak trzeba nazwać Zjednoczoną Lewicę. Zatem, po pierwsze jest to ukłon w stronę trzydziestolatków i czterdziestolatków, a po drugie jest to uderzenie w Roberta Biedronia. Warto zauważyć coś, co w dyskusjach i analizach jest rzadko odnotowywane, otóż Barbara Nowacka jako liderka listy Zjednoczonej Lewicy w okręgu okołowarszawskim dostała więcej głosów niż z reguły dostaje SLD we wszystkich okręgach, które były bastionami Platformy. Natomiast, bardzo słabo wypadła w najbardziej SLDowskim powiecie nowodworskim, gdzie zawsze było dużo wojska. Fakt ten pokazuje, że bez względu na to jakie poglądy głosi polityk, to jego wizerunek, sposób wysławiania się oraz kwestie (w tym wypadku) liberalizmu obyczajowego są ważniejsze od sztywności ideologicznej.

Co bądź kogo w istocie reprezentuje pani Nowacka?

Barbara Nowacka jest identyfikowana przez wyborców bardziej jako polityk liberalny niż lewicowy. Warto przy tym zauważyć jaki anty-PZProwski motyw pojawił się w jej wystąpieniu na konwencji Platformy. Restytucja sondażowa SLD w oczywistości była związana z odwołaniem się ich do kwestii natury historycznej, a więc często mundurowego elektoratu. Moim zdaniem było to przypomnienie o tym, że jeśli PO chce przetrwać w polskiej polityce jako poważna partia, nie da rady tego uczynić w roli skrajności. Jest wręcz tak, że PO zdała sobie sprawę, iż nie może powtórzyć manewru Ewy Kopacz, stąd dziś będzie chciała obejmować pole od umiarkowanego konserwatyzmu po postawy liberalno-lewicowe, typowe dla znacznej części elektoratu wielkomiejskiego. Platforma na tym etapie nie jest w stanie wywalczyć elektoratu, stąd bardziej musi skupić się na tym by nie zagrażały jej konkurencyjne środowiska. Pamiętajmy o paradoksie Platformy, to znaczy, że jej działacze są bardziej konserwatywni niż średnia wyborców, to znaczy, że musi ona utrzymywać równowagę między jednym a drugim. Kto w Polsce chce być drugą poważną partią, taką, która przekracza 20% ten nie może być radykalny w kwestiach światopoglądowych (tu widać różnicę między poprzednim a obecnym kierownictwem PO).

Jakich wyników spodziewałby się Pan odnośnie wyborów samorządowych, czy sejmiki weźmie PiS na co wskazują sondaże? Co natomiast będzie z walką o urząd prezydenta w większych miastach? Walka będzie wyrównana czy PiS nie ma szans z PO?

Jeżeli chodzi o sejmiki wojewódzkie, to na pewno dojdzie do rewolucyjnej zmiany. W tym momencie szczęśliwym zbiegiem okoliczności Prawo i Sprawiedliwości w sejmikach sprawuje władzę tylko na Podkarpaciu. Od lat jest to partia polityczna, której siła w samorządach jest nieadekwatna do siły ogólnokrajowej. Dystans ten nie zostanie w pełni zniwelowany, choć znacznie się pomniejszy.

To znaczy?

Znaczy to, że nie ulega wątpliwości, iż PiS wygra wybory w większości sejmików. Oczywiście można zastanawiać się czy wygra w zachodniej części kraju, zwłaszcza w województwach opolskim czy lubuskim (tu zawsze PiS notował najsłabsze wyniki). Natomiast jak sądzę w większości pozostałych województw odniesie sukces i będzie partią numer jeden. Natomiast ten wynik, który zapewne zrobi wrażenie na opinii publicznej nie zawsze będzie przekładał się na polityczne beneficja (i o to w tej chwili toczy się gra polskiej polityce).

W wielu wypadkach PiS będzie mieć problem w znalezieniu sojuszników, by stworzyć większość w sejmiku wojewódzkim. Natomiast na samodzielną większość PiS może liczyć w kilku sejmikach wschodu i centrum kraju. Jak sądzę w dużych miastach nie dojdzie do wielkich zmian, oczywiście są takie w których skomplikowana sytuacja wewnętrzna, podziały nie idące wzdłuż granic partii (np. w Szczecinie) mogą dużo zmienić. W większości przypadków skala poparcia dla Platformy, którą za pewne wesprze SLD wystarczy do zwycięstwa nad PiSem. Najciekawsze mogą być te sytuacje, gdzie doszło do tak zwanych konfliktów wewnętrznych w obozie liberalnym odzwierciedlonym alternatywnymi kandydaturami. Takie nieporozumienia np. w poprzednich wyborach samorządowych umożliwiły kandydatce PiSu uzyskanie dobrego wyniku we Wrocławiu, czego się nie spodziewano. W obecnej sytuacji można mówić właśnie o tego typu zamieszaniu, które będzie służyć kandydatom PiS, nie będzie to jednak dla nich rewolucyjny wzrost poparcia. W dużych miastach nakłada się na siebie zbyt wiele czynników niekorzystnych dla PiSu (zarówno natury ekonomicznej i w kwestiach kulturowo-światopoglądowych).

Dziękuję za rozmowę.