Tomasz Wandas, Fronda.pl: Parlament Ukrainy zatwierdził w poniedziałek dekret prezydenta Petra Poroszenki o wprowadzeniu stanu wojennego.  To słuszny krok?

Prof. Roman Bäcker, politolog: Wojna między Ukrainą a Rosją trwa od lutego 2014 roku. Od wielu tysiącleci rozróżnia się pokój od wojny i w każdym z tych przypadków inaczej się działa pod względem prawnym, dyplomatycznym i militarnym. Tymczasem od czterech lat obie strony udają, że tej wojny nie ma. Rosja udaje, że część rodzimych mieszkańców buntuje się przeciw „faszystom w  Kijowie” i chce wrócić do "matki rodzicielki". Z kolei Ukraina nie chce wprowadzać stanu wojny głównie dlatego, że nie chce zniechęcać do siebie Zachodu poprzez zwiększanie napięcia międzynarodowego. Niewątpliwie Zachód z odrazą myśli o jakiejkolwiek wojnie, a Ukraina w takiej sytuacji obawia się, że zostanie sama wobec przeważającej siły wroga. 

Ile może trwać ten stan?

Ten dziwny stan, pod względem formalnoprawnym może być jeszcze długo utrzymywany. Faktycznie mamy do czynienia z coraz wyraźniejszą wrogością obu stron. Na Ukrainie wszystko co rosyjskie, jest traktowane jako godne zniszczenia. Natomiast w Rosji mamy do czynienia z coraz większym zniechęceniem tą "dziwną" wojną, która w pewnym stopniu przypomina wojnę w Afganistanie. Tego, co zrobił Poroszenko, nie sposób kwalifikować w normalnych relacjach wojny-pokoju. Ta decyzja ma raczej na celu osiągnięcie korzystnych dla siebie rezultatów w związku z kampanią wyborczą oraz zwiększenie stabilności całej klasy politycznej na Ukrainie. Nieprzypadkowo w trakcie posiedzenia ukraińskiego parlamentu w momencie, gdy dyskutowano nad dekretem prezydenta wybuchła bójka. Warto zaznaczyć, że nawet tam, gdzie znajdują się posłowie reprezentujący bardzo nielubiące się partie polityczne (tak jak w Polsce) do bójek jednak nie dochodzi. Do bójek dochodzi tam, gdzie wzajemna nienawiść jest na bardzo wysokim poziomie. 

Początkoiwo stan wojenny miał objąć cały kraj i trwać sześćdziesiąt dni. Dlaczego zdecydowano o zmianie, czy ma ona związek z negocjacjami prezydenta z ukraińską opozycją? Dlaczego w ogóle dekret ograniczony jest do konkretnej ilości dni? 

Na całym świecie nadzwyczajne dekrety są ograniczane czasowo (oczywiście w zależności od decyzji władców mogą być przedłużane bądź skracane). Wkroczenie regularnych wojsk federacji rosyjskiej na teren Ukrainy z wyjątkiem obszaru guberni donieckiej i ługańskiej jest niesłychanie mało prawdopodobne. Próba całkowitej okupacji Ukrainy pod względem strategicznym oznaczałaby w dłuższej perspektywie czasowej całkowitą przegraną Rosji. Ogromna większość ludności ukraińskiej traktuje Rosjan jak okupantów, ciemiężycieli i wrogów ojczyzny, stąd wojska rosyjskie i ci, którzy by je wspierali potraktowani zostaliby w sposób taki, jak traktuje się okupantów na swojej ziemi ojczystej. Każdy, kto potrafi jako tako rozsądnie myśleć, wie, że nie można bez żadnej kary okupować tak dużego kraju jak Ukraina. Inaczej mówiąc, zagrożenie ze strony sił wojskowych Federacji Rosyjskiej, które chciałyby wejść na większy teren Ukrainy jest absolutnie mało prawdopodobne. Mało kto wie, że do dziś na terenie Donbasu trwają walki. Efekty są różne, a obie strony ogłaszają zazwyczaj informacje o stratach przeciwnika. To co zdarzyło się w Cieśninie Kerczeńskiej pod względem politycznym jest niesłychanie korzystne dla Ukrainy dlatego, że w dużym stopniu opowiedziała się za nią po tym fakcie opinia światowa. Tym samym Rosja znów znalazła się w izolacji dyplomatycznej, tak jak było to jeszcze kilkanaście miesięcy temu. 

Rada Najwyższa przegłosowała również rezolucję o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich 31 marca 2019 roku. Decyzję tę poparło w głosowaniu 298 deputowanych w 450-osobowym parlamencie. „Utniemy intrygi w sprawie wyborów”, oświadczył przewodniczący Rady Najwyższej Andrij Parubij. Czy zdaniem Pana Profesora rzeczywiście ta decyzja przyniesie zamierzony skutek i intrygi w sprawie wyborów zostaną ucięte? 

Taka była sugestia Dmitrija Peskova, rzecznika prasowego Kremla. My natomiast możemy traktować to jako pewne prawdopodobieństwo. Cała akcja może być inspirowana przez służby podległe prezydentowi Ukrainy po to by zmusić Rosjan do odpowiedniej reakcji. 

Rosjanie byli przygotowani na przepłynięcie przez Cieśninę lekkich okrętów ukraińskiej armii, skalkulowali możliwe konsekwencje, i w tej chwili grają na to, by prezydentem Ukrainy został kto inny niż Poroszenko. 

Dlaczego?

Każdy inny zwycięzca wyborów byłby dla nich prawdopodobniej wygodniejszy, bardziej uległy dy idzie o prowadzenie rozmów na temat ewentualnej kapitulacji Ukrainy przed Rosją.

Czy decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego przyczyni się do zatrzymania spadku poparcia dla Poroszenki? Czy odbuduje on swoją siłę polityczną na Ukrainie? Czy jednak zwycięży Rosja i prezydentem zostanie ktoś inny? 

O tym jakie będą zmiany poparcia społecznego na Ukrainie wobec poszczególnych kandydatów na prezydenta dowiemy się mniej więcej w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni gdy pojawią się pierwsze niezależne od siebie i choćby w miarę wiarygodne sondaże opinii publicznej. Inaczej mówiąc dopiero za parę tygodni dowiemy się, czy Ukraińcy będą zwiększali poparcie dla Poroszenki czy raczej będą wobec niego zniechęceni. Jeżeli wiemy, że propaganda rosyjska została z Ukrainy praktycznie wyeliminowana (nie ma dostępu do rosyjskich stacji telewizyjnych na Ukrainie), to możemy przypuszczać, że bezpośrednie propagandowe oddziaływania Rosji na Ukrainę raczej nie jest możliwe. 

Dziękuję za rozmowę.