"Konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi – tu chwała postaci prezydenta Reagana – powoduje, że komunizm, Rosja Sowiecka, przegrywa. W 1988 r. jest bardzo wyraźny sygnał z Moskwy do wszystkich podporządkowanych partii komunistycznych: RWD (Ratuj Własną D***). Mają szukać własnych środków ocalenia, bo parasol moskiewski jest zwinięty" - mówił prof. Wiesław Wysocki wspominając zdarzenia związane ze zmianami końca lat 80.

Historyk w rozmowie z Radiem Maryja przypomniał, że już 1988 roku pojawił się wśród komunistów pomysł, aby współpracować z opozycją, co miałoby zapewnić "spokój" w praktycznie pewnych zmianach systemu.

"Wtedy zaczyna się szukanie możliwości porozumienia z opozycją. To po jednej i drugiej stronie wymaga pewnego czasu i pewnych uwarunkowań (…). Jednak dochodzi do tego w trosce o własny interes (…). To pomysł, który pokazuje, że generał Wojciech J. jest człowiekiem odpowiedzialnym za wszystko, a najbardziej kompetentny, komunikatywny i zdolny do współdziałania jest generał K. (mówiąc językiem prokuratorskim)" - mówił Wysocki.

"W środowiskach opozycji demokratycznej – z Geremkiem, Kuroniem, Michniakiem – następuje wskazanie, że to właśnie Kiszczak jest tym, z którym naprawdę można i warto rozmawiać. Stąd powstaje instytucja, że jeżeli chcemy dzisiaj rozmawiać z komunistami, to rozmawiamy z Kiszczakiem, a jednocześnie wskazujemy, kto po naszej tzw. opozycyjnej stronie będzie reprezentował ową opozycję. Tutaj te dwie strony się dogadują" - dodał historyk.

Uczestniczący w debacie dr hab. Janusz Odziemkowski wspominiał, iż nie należy zapominać o tym, iż schyłek lat 80., to ponad 40 wcześniejszych lat zbrodniczego systemu komunistycznego.

"To dwa pokolenia, które wyrosły, wychowały się i wchłaniały to, co ten system chciał ukształtować ze społeczeństwa (…). Przy Okrągłym Stole spotykają się starzy wyjadacze partyjni, cała lewa strona, ludzie, którzy zjedli zęby na uprawianiu polityki w często bardzo brutalny sposób – doświadczeni, biegli, przebiegli. Z drugiej strony jest podzielone środowisko: część ideowców, którzy wierzą, że skoro siadamy teraz do stołu, to druga strona musi już postępować uczciwie, bo ziemia pod nogami się pali, będą ustępować, przecież jest Polska, wspólnie trzeba to przejść, nie doprowadzić do rozlewu krwi, do jakichś zaburzeń. Było to trochę idealistyczne spojrzenie. Nieprzygotowanie strony niepodległościowej wynika również z tego względu, że nie było doświadczenia. Mieliśmy zdolnych polityków, ale niedoświadczonych" - skomentował.

mor/radiomaryja.pl/fronda.pl