Jak wyglądały tak naprawdę stosunki polsko-żydowskie w II Rzeczpospolitej? O tym mówił w rozmowie z ,,Polskim Radiem'' toruński profesor Wojciech Polak, ceniony historyk zasiadający w Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

,,Stosunki polsko-żydowskie były w okresie międzywojennym skomplikowane. Polska miała od ok. czterech milionów przedstawicieli mniejszości żydowskiej, a ich sytuacja społeczna i materialna była bardzo różna. Byli Żydzi zamożni, a czasami też tak ubodzy, że ich bieda była wprost niewyobrażalna. Był również bardzo różny stopień świadomości narodowej, w Galicji istniały miasteczka zamieszkałe wyłącznie przez Żydów, którzy żyli w zamknięciu, w swojej autonomii, właściwie nie bardzo interesując się światem zewnętrznym. Zdarzało się, że ta Polska, która nastała w 1918 roku, była dla nich dość obojętna, gdyż oni i tak żyli we własnym świecie. Z drugiej strony w Rzeczpospolitej mieszkało sporo spolonizowanych Żydów'' - mówił Polak.

,,Chciałbym zwrócić uwagę na niesłychanie ważną rzecz – w latach 30. w Polsce żyło około czterech milionów Żydów, z czego około milion deklarowało, że są Polakami pochodzenia żydowskiego. Czyli właściwie uważali się za Polaków, a z żydowskością łączyła ich jedynie religia mojżeszowa, mniej lub bardziej gorliwie wyznawana. Podczas II wojny światowej wymordowano sześć milionów obywateli Polski z czego trzy miliony Żydów, wśród nich również tych, którzy uważali się za Polaków. Na drugiej stronie byli np. Litwacy – żydowscy emigranci z Cesarstwa Rosyjskiego, których Piłsudski zgodził się przyjąć – oni często z polskością nie mieli wiele wspólnego, zdarzało się, że traktowali Polskę jako państwo obce. Z kolei było sporo Żydów, którzy zachowując swoją żydowskość byli lojalnie związani z naszym krajem i wcale nie byli wyizolowani, jak Żydzi galicyjscy, ale żyli w różnych interakcjach z polskimi sąsiadami'' - dodawał.

Historyk przyznał też, że w II Rzeczpospolitej wśród ludności antysemityzm był, zarówno na tle religiijnym, ekonomicznym jak i spowodowany poczuciem odrębności Żydów w ogóle. Profesor Polak podkreślił, że na tle innych państw jednak ten antysemityzm nie był aż tak groźny.

,,Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w Polsce przedwojennej nie było antysemityzmu. Był na wsi - tradycyjny, czasami o podłożu religijnym – ale nie twierdzę, że dotyczył wszystkich chłopów. Takie podejście trafiało się też wśród mieszczaństwa i wśród inteligencji. Były incydenty z gettami ławkowymi na wyższych uczelniach itd. W tamtych czasach tę „obcość”- kulturową, religijną, etniczną odczuwano o wiele wyraźniej niż obecnie, gdy świat jest globalną wioską. Polski antysemityzm, w porównaniu do innych krajów w tym czasie, nie był aż tak groźny, nie dochodziło do wielu ekscesów. W małych miasteczkach, a czasami większych miastach, miał on też podłoże ekonomiczne. Sklepikarz zawsze w okresach trudnych wydawał się osobą, która oszuka, żeby zarobić jak najwięcej. A że Żydzi zajmowali się zazwyczaj handlem, drobną wytwórczością, to padali ofiarami takich stereotypów. W przypadku inteligencji antysemityzm mógł mieć bardziej skomplikowane podłoże. Pamiętajmy też o dystansie kulturowym – obcy świat, obcy ludzie, ubrani dziwacznie. Tak samo Polak w miasteczku żydowskim, gdy się tam pojawiał był dla miejscowych„dziwakiem” i nie wzbudzał przyjaznych komentarz. To była nieufność wynikająca z dystansu kulturowego, religijnego, obyczajowego'' - powiedział Polak.

Historyk wskazał też zarazem, że trudno byłoby mówić o jakimkolwiek antysemityzmie państwowym. ,,Władze II Rzeczpospolitej starały się usilnie zapobiegać konfliktom z mniejszością żydowską, o zachęcaniu do prześladowań nie było mowy [...] Bywali urzędnicy państwowi i samorządowi niechętni wobec Żydów. Ale o jakimś masowym prześladowaniu czy dyskryminacji ze strony państwa nie było mowy'' - powiedzial. Przypomniał też, że sam Marszaek Józef Piłsudski interweniował na przykład na rzecz żydowskiego szpitala w Wilnie, nie pozwalając na jego zamknięcie.

mod/Polskie Radio