Fronda.pl: W Wielkiej Brytanii ponownie pobito Polaków. Choć tym razem nikt nie zginął, obaj trafili do szpitala. Co może być Pana zdaniem powodem tego nasilenia się ataków przeciwko naszym obywatelom mieszkającym na Wyspach?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca prezydenta Polski: Z jednej strony nastroje antyimigranckie w ogóle, żywe obecnie w Wielkiej Brytanii. Rozróżnianie imigrantów i charakteru imigracji wymaga pewnej refleksji intelektualnej, a w środowiskach łatwo odwołujących się do przemocy we wszystkich krajach – nie tylko w Wielkiej Brytanii w tego typu grupach społecznych jest ona rzadka lub wręcz są one do niej niezdolne. Poczucie zagrożenia ze strony imigrantów przypisane może być zatem wszystkim imigrantom. Polacy natomiast stanowią obecnie w Wielkiej Brytanii największą grupę przybyszy posługujących się tym samym językiem (imigracja z Indii jest liczniejsza, ale wielojęzyczna), są widoczni i to powoduje tego typu incydenty. Oczywiście nie można wykluczyć, że ktoś może mieć interes w popsuciu relacji polsko-brytyjskich i jeśli chcieć tworzyć jakieś teorie spiskowe, to można pomyśleć, że ataki te były przez kogoś inspirowane. Mimo wszystko nie wydaje mi się, żeby taka teza była obecnie uprawniona. To co się stało da się wyjaśnić prościej i bez braku konkretnych dowodów na inspirację służb państw trzecich trudno snuć dalej idące przypuszczenia. Niestety tego typu incydenty są w przyszłości jak najbardziej prawdopodobne i niestety będą się zapewne jeszcze zdarzały. Naturalnie mogą one być rozgrywane propagandowo przez np. rosyjskie ośrodki wojny informacyjnej z zamiarem popsucia stosunków polsko-brytyjskich na poziomie odczuć opinii publicznej, ale póki co sprawa jest nowa i nie „obrosła” jeszcze otoczką polityczno-propagandową.

Do Wielkiej Brytanii ma polecieć być może aż trzech naszych ministrów. Czy faktycznie jest taka konieczność, aby szefowie aż trzech polskich resortów musieli uczestniczyć w spotkaniu?

Być może tak. Niewątpliwie z jednej strony odczytywać to należy jako swego rodzaju gest adresowany do polskiej opinii publicznej, a mówiący: „Państwo polskie dba o swych obywateli”, ale z drugiej strony – to także sygnał polityczny pod adresem rządu brytyjskiego, będący formą presji, aby ten zajął się całym problemem poważnie. Wymaga to oczywiście operacji tak policyjnych, jak i edukacyjno-propagandowych i temu służy z pewnością ów nacisk. Im bardziej jest on demonstracyjny, im silniej Polska pokazuje rządowi brytyjskiemu, że jest to sprawa niezwykłej wagi, tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie ona jako akcja polityczna przez rząd brytyjski podjęta. Zresztą rząd ów w tej kwestii jest z całą pewnością po naszej stronie. Może być tak, że będzie to potraktowane jako demonstracja wspólna, przy zbieżności poglądów. Szczegóły techniczne natomiast trzeba będzie ustalić, więc stąd z pewnością decyzja o wyjeździe aż trzech ministrów.

Podobne ataki na przedstawicieli innych narodowości z pewnością miewały już miejsce, a jednak nie spotykało się to z takimi działaniami władz. Czy Wielka Brytania nie potraktuje polskich działań jako próby upokorzenia jej? Czy nie sprawi to, że liczba ataków na Polaków tylko wzrośnie?

Nie, wprost przeciwnie. To nie Rosja. Kreml może się solidaryzować ze swoimi bandytami udającymi kibiców i zabijającymi ludzi w Marsylii, ale rząd Jej Królewskiej Mości z całą pewnością bandytów, nawet jeśli są Brytyjczykami, traktuje jak bandytów. Tacy osobnicy są w każdym narodzie, ale normalne państwa ich tępią, a nie bronią. Trzeba tu więc przede wszystkim oddzielić Wielką Brytanię – rząd brytyjski, państwo i naród, od marginesu społecznego, który tych przestępstw dokonuje. Jeśli zaś o ów margines chodzi, to szczerze wątpię, że do niego w ogóle dotrze fakt wizyty polskich ministrów. Trzeba się bowiem interesować życiem politycznym na nieco wyższym poziomie, co jak sądzę, nie dotyczy tych właśnie grup społecznych. Państwo brytyjskie, jestem przekonany, jest i nadal będzie w tej kwestii po naszej stronie.

Jak duży wpływ na chuligańskie ataki może mieć Brexit? Czy możemy obawiać się, że z czasem niechęć wobec przybyszów z innych krajów wzrośnie?

Myślę, że Brexit ma tutaj bardzo duże znaczenie. Jednak nie Brexit jako proces wychodzenia, a kampania referendalna. W ramach owej kampanii kwestia niechęci wobec imigrantów była jednym z instrumentów promowania pomysłu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Kampania ta wzmagała dodatkowo rozbudzone już nastroje antyimigranckie w Wielkiej Brytanii. W tym sensie wspomniana kampania może być praprzyczyną tych incydentów, czy raczej jedną z przyczyn. Nie sądzę jednak, że musimy teraz przewidywać narastanie tego typu fali. Tym bardziej, że Polacy wśród społeczności imigranckich są tą, z której strony należy się najmniej złego spodziewać. Nie grożą fundamentalizmem, zamachami, czy zamieszkami. Są być może pewną konkurencją na rynku pracy, jednak nie ma w Wielkiej Brytanii dramatycznie wielkiego bezrobocia, aby wywoływało to jakieś silne napięcia społeczne skutkujące narastaniem tego typu antypolskiej przemocy. Myślę, że państwo brytyjskie będzie w stanie rozwiązać ten problem zarówno działaniami policyjnymi, jak i edukacyjnymi i oczekiwałbym raczej stopniowego zanikania tego rodzaju incydentów niż ich wzmagania. Nie znaczy to oczywiście, że w najbliższym czasie nie musimy spodziewać się kolejnych ataków na Polaków. Podkreślam – sądzę, że nie było tutaj inspiracji zewnętrznej, jednak nie można wykluczyć, że pojawienie się takiej okazji nie skłoni do jej wykorzystania. To także jest możliwy scenariusz.

Dziękuję za rozmowę.