Fronda.pl: Często gabinet psychologiczny zastępuje konfesjonał, a wiedzę psychologiczną uważa się za rozwiązującą wszelkie bolączki ludzkości, odsuwając na margines Boga. Już od wielu lat prowadzi Pani terapię osób z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Czy jest to możliwe, aby zajmować się  człowiekiem pomijając jego wymiar duchowy?

Dr Anna Szczepanik: Zdecydowanie jest to niemożliwe. W swojej pracy z ludźmi często przekonuję się, że odniesienie do sfery duchowej danej osoby jest nie tyle potrzebne, co wręcz konieczne.

Rzeczywiście wielu psychologów pomija sferę duchową, albo stara się ją zastąpić jej wypaczonymi formami. Na szczęście pojawiają się tacy, którzy biorą pod uwagę istotę ludzką w całości .

Pierwszy, znanym psychologiem, który stwierdził, że człowieczeństwo głównie ujawnia się w wymiarze duchowym człowieka, był Victor Emil Frankl – lekarz, psychiatra i psycholog. W trakcie drugiej wojny światowej jako Austriak żydowskiego pochodzenia dostał się do niewoli nazistowskiej. Był umieszczany kolejno w kilku obozach koncentracyjnych. Jeszcze przed aresztowaniem stwierdził, że to, co nas pobudza do życia to poczucie jego sensu, które ma swoje zakorzenienie właśnie w sferze duchowej. Frankl opracował metodę logoterapii. Na podstawie swoich doświadczeń obozowych przekonał się, że ludzie, którzy mieli poczucie sensu życia, znaleźli dla niego cel poza samymi sobą, byli w stanie przetrwać nawet bardzo trudne doświadczenia.

Innym naukowcem, który poprzez swoje odkrycia wskazał na istnienie sfery duchowej był laureat nagrody Nobla w dziedzinie neurobiologii John Eccles. Na podstawie swoich badań stwierdził, że nasze funkcjonowanie nie opiera się na dominacji mózgu. Ponad mózgiem jest jeszcze umysł, który ma moc decydowania o podjęciu danego działania. Jest to wyraźny krok w kierunku pokazania, że człowiek ma sferę duchową. Znajdują się w niej: wspomniane poczucie sensu życia, wolna wola człowieka, obszar moralności, sumienia i obszar duszy, czyli miejsca, gdzie poza relacją z inną osobą ludzką człowiek może realizować swoją relację z Osobą Boga, czyli swoją wiarę.

Współczesna psychologia posługuje się również różnymi metodami, przed którymi przestrzega Kościół jak hipnoza, programowanie NLP, czy technika relaksacyjna Schultza. Co w tych metodach jest sprzecznego z wiarą chrześcijańską?

Rzeczywiście tych metod jest dość dużo. Programowanie neurolingwistyczne (NLP) uważam za metodę wątpliwą etycznie. Do momentu, kiedy korzysta się z rzetelnej obserwacji zachowania człowieka jako elementu stawiania diagnozy nie budzi to zastrzeżeń. Jednak jeżeli obserwacja taka jest wykorzystywana do tego, aby kogoś oszukać albo wprowadzić w błąd, to jest to niemoralne.

Inne wątpliwe metody, które chcę bliżej przedstawić, pojawiły się w momencie, kiedy do psychologii zaczęły wkraczać elementy filozofii i religii Wschodu – buddyzm i hinduizm. Do tego także doszło zafascynowanie religiami ludów afrykańskich. Są to wierzenia politeistyczne i nie ma w nich jasnych granic, jak to jest w chrześcijaństwie, jeżeli chodzi o okultyzm. Niestety, istnieje w nich element obłaskawiania demonów, otwierania się na różnego rodzaju siły, nad którymi nie mamy kontroli. Sama terapia relaksacyjna według Schultza – popularna i często stosowana przez psychologów, nie jest niczym innym jak otwieraniem poszczególnych czakramów  i korzystaniem z energii demonicznej. Jest to więc wprost otwieranie się na okultyzm.

Jednak wiele osób słysząc, że metoda ta jest zagrożeniem duchowym, bagatelizuje to stwierdzając, że przecież nie ma niczego złego w słuchaniu muzyki relaksacyjnej i w tym czasie pracy nad odpowiednim oddechem…

Muzykoterapia (czyli leczenie muzyką relaksacyjną) na pewno jest dobrą terapią. Jednak istota metody relaksacyjnej Schultza polega na czymś całkiem innym. Główny nacisk kładzie się w niej na skupienie się w trakcie jej trwania na poszczególnych częściach ciała, odpowiadającym miejscom, gdzie według religii hinduistycznej znajdują się czakramy, które są miejscem przepływu energii demonicznej, dlatego odradzałabym odprężanie się z użyciem tej metody. Jest na to wiele innych technik, jak chociażby pływanie, czy ćwiczenia rozciągające zalecane przez fizykoterapeutów, które nie mają podłoża filozoficznego.

Skąd wiadomo, że metoda Schultza ma podbudowę filozoficzną?

Schultz był zafascynowany filozofią Wschodu i tak skonstruował tą metodę, aby łączyć rozluźnienie ciała z relaksacją umysłu. Ponadto ta metoda ma dwa poziomy zaawansowania, o czym się nie wspomina. Po metodzie klasycznej, o której przed chwila powiedziałam, następuje drugi, bardziej zaawansowany etap - człowiek wchodzi w tzw. medytację relaksacyjną. Działa ona tak samo jak medytacja wschodnia i wprost jest otwarciem się na działanie okultystyczne. Te same elementy pojawiają się także w bardzo popularnej jodze.

Czy są jeszcze inne metody psychologiczne, niezwiązane z filozofią Wschodu, które są także sprzeczne z wiarą chrześcijańską?

Tak, jest to metoda Systemowych Ustawień Rodzinnych. Jej twórcą jest Bert Hellinger. Był on przez  25 lat zakonnikiem, który przez jakiś czas przebywał u Zulusów w Afryce.  Do tego stopnia zafascynował się on  ich wierzeniami, że wystąpił z zakonu, wrócił do swojej ojczyzny i tam stworzył terapię, którą nadal się stosuje. Nazwał ją Systemowymi Ustawieniami Rodzinnymi. Po jej przeanalizowaniu  Instytut Systemowego Rozumienia Rodziny w Niemczech, gdzie działał Hellinger, wydał oficjalne oświadczenie, że psycholodzy niemieccy odcinają się od metody „ustawień” Berta Hellingera. Niestety, metoda zafascynowała psychologów i psychoterapeutów. Powszechnie jest stosowana także w Polsce. Natomiast u swoich podstaw jest ona podobna do metody relaksacyjnej Schultza, wpisując się w mieszaninę psychologii i okultyzmu. Na sesję terapeutyczną zaprasza się grupę osób. Na spotkaniu obecny jest zainteresowany pacjent oraz grupa wybranych osób, najczęściej obcych dla pacjenta, które mają uosabiać członków jego rodziny. Pozostałe osoby, to zwykli widzowie. Jednak nie jest to zwykła psychodrama. W trakcie tych ustawień osoby grające członków rodziny pacjenta odczuwają nawet objawy chorobowe, które przeżywały osoby, które odgrywają w danym momencie. Większość osób, których dotyczy ustawienie, to osoby zmarłe. Co do interpretacji, to Hellinger posługuje się pojęciem tzw. „widzącego pola”. Według niego w miejscu ustawienia pojawia się coś w rodzaju szczególnej przestrzeni, dzięki której, we współpracy z jego intuicją może powstać interpretacja sytuacji czy też przyczyn zaburzeń pacjenta. Ponadto interpretacja rodzinnych zależności,  zranień nie dokonuje się w porozumieniu i w dyskusji z osobą poddaną terapii, ale jest jej narzucana. Nawet jeżeli dana osoba nie godzi się z nią, terapeuta nie bierze tego pod uwagę. Natomiast w rzetelnej psychoterapii występuje zawsze szacunek, co do gotowości danej osoby na przyjęcie interpretacji terapeuty i przewidywanie przez prowadzącego konsekwencji, jakie będą miały dla pacjenta wypowiedziane do niego słowa.

Czy metoda relaksacyjna Schultza i Systemowych Ustawień Rodzinnych jest w jakiś sposób naukowo potwierdzona?

Nie. Żadna z tych metod nie ma naukowego potwierdzenia.

Czy miała Pani w terapii osoby, które wcześniej poddały się jakieś terapii o podłożu okultystycznym?

Nie , ale znam osoby, które padły ofiarą takich metod. Jeszcze w trakcie studiów psychologicznych miałam kontakt z młodym mężczyzną, który stosował medytację transcendentalną. Jest ona bardzo podobna do zaawansowanych etapów jogi i drugiego poziomu metody relaksacyjnej Schultza. Mężczyzna ten  doświadczał bardzo nieprzyjemnego objawu „wtargnięcia” – odczucia bardzo przykrej obecności jakieś niewidzialnej osoby. Miałam w terapii także osoby, które otwarły się na różne formy okultyzmu i doświadczały bardzo nieprzyjemnych tego skutków.

Wracając do tematu obciążeń rodzinnych, które skutkują zaburzeniami psychicznymi. Czy istnieją terapie, które są zgodne z chrześcijaństwem, a pomagają osobom dotkniętym takim problemem?

Oczywiście, wszystkie rodzaje terapii, w których nie znajdziemy takiego okultystycznego elementu. Zastosowane przez terapeutę tak, aby można było przyjrzeć się funkcjonowaniu osoby w całości, nie szkodząc swoim działaniem danej osobie. Najczęściej stosowaną w takich sytuacjach terapią jest systemowa terapia rodziny.

Jednak istnieją pewne przypadki, w których zaburzenia ujawniane przez daną osobę nijak nie chcą poddać się ani rzetelnie zastosowanej terapii, ani leczeniu psychiatrycznemu. Okazuje się, że ich przyczyny tkwią w obciążeniach rodzinnych. A pojawiające się objawy, mimo iż przypominają zaburzenia psychiczne wcale nimi nie są.Wtedy należy zastosować metody, w których terapeuta, psycholog i psychiatra powinni współpracować z kapłanem.

Po pierwsze zawsze wymaga to bardzo gruntownego rozeznania – psycholog wraz z psychiatrą muszą wykluczyć chorobę psychiczną. Jednocześnie również taka osoba nadal powinna, jak podkreśla to doktor McAll, być objęta opieką terapeuty, lekarza psychiatry. A nawet do czasu ustąpienia objawów powinna być wobec tej osoby stosowana farmakoterapia zgodnie z zaleceniami prowadzącego lekarza psychiatry.

Tutaj wchodzi metoda z pogranicza psychologii i opieki pastoralnej – modlitwa o uwolnienie, o której na gruncie katolickim pisze ojciec DeGrandis, a na gruncie protestanckim właśnie doktor McAll. Taka modlitwa jest potrzebna, gdy w rodzinie na przestrzeni kilku pokoleń dokonało się jakiś poważne zło, jak  aborcja, samobójstwo,  były uprawiane praktyki okultystyczne, bądź dana osoba pozostaje w toksycznym związku z inną osobą. W tej modlitwie oddaje się daną osobę i jej życie Chrystusowi. Powierza się osobę cierpiącą mocy Boga. W rozpoznaniu sytuacji i trudności danej osoby uczestniczą: psycholog, terapeuta, psychiatra i kapłan. Natomiast w samej modlitwie najczęściej kapłan i grupa osób uprzednio do tego przygotowanych. W zależności od sytuacji pacjent może, ale nie musi w tej modlitwie uczestniczyć.

Na co powinna zwrócić uwagę osoba poszukująca pomocy psychologicznej?

Przede wszystkim bardzo ważne jest, aby się dopytać jakimi metodami terapeutycznymi posługuje się dany terapeuta, jakie ma kwalifikacje, jaką hierarchię wartości sobą reprezentuje.

Metody szkodliwe można rozpoznać po pierwsze po tym, że terapeuta zachowuje się w trakcie terapii w sposób autorytarny. Narzuca swoją interpretację i nie pozwala, aby pacjent sam dochodził do pewnych wniosków. Należy zadać sobie również pytania: Czy te metody, które stosuje dana osoba są metodami naukowymi, czy też nie? Czy te metody nie szkodzą danej osobie? Czy stan osoby się polepsza, czy pogarsza? Czy terapeuta ma wystarczającą wiedzę z zakresu psychologii? W  jakim instytucie dana osoba się kształciła? Warto też sprawdzić, co reprezentuje dany instytut – kogo zaprasza, jakich uczy metod.

Rozmawiała Natalia Podosek 

Zdjęcie: Archiwum Anny Szczepanik

Anna Szczepanik- Doktor psychologii. Od 13 lat w zawodzie psychologa. Od 2005 roku prowadzi poradnictwo psychologiczne dla dorosłych w Katolickim Towarzystwie Kulturalnym w Bielsku-Białej. Wykładowca Kolegium Nauczycielskiego i Kolegium Pracowników Służb Społecznych w Bielsku-Białej. Prowadzi zajęcia z psychologii w Studium Teologii Rodziny przy Duszpasterstwie Rodzin w diecezji bielsko-żywieckiej.