Naczelna Prokuratura Wojskowa podała w poniedziałek, że na pokładzie samolotu Tu-154M nie doszło do wybuchu. Płk Ireneusz Szeląg, który prowadzi śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w sprawie katastrofy smoleńskiej, twierdzi, że taki wniosek wynika z analiz wszystkich wyników badań chemicznych, jakie przeprowadzono ws. katastrofy.

Według prokuratora na ciałach i na częściach samolotu i pozostałych przedmiotach nie odkryto śladów materiałów wybuchowych ani substancji, które powstają w wyniku degradacji tych materiałów. „Biegli mieli nieskrępowany dostęp do miejsca katastrofy jak i miejsca przechowywania wraku samolotu” – powiedział płk Szeląg.

Jego zdaniem nie może być mowy ani o wybuchu punktowych, ani o wybuchu przestrzennym. Z kolei trzy fragmenty metali, które ujawniono w pniu brzozy, pochodzą zapewne z elementów skrzydła Tu-154M. „W trakcie działania przedmiotu na pień nastąpiło jego owijanie się wokół pnia, a następnie jego rozdzielenie” – mówił prokurator.

Płk Szeląg wskazał też, że przeprowadzone badania jednoznacznie wskazują, że cała załoga samolotu była trzeźwa. „Zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i załoga Tu-154M, personel pokładowy i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy smoleńskiej” – powiedział.

Prokurator dodał, że śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej przedłużono do 10 października 2014 roku. Nie jest wykluczone wcześniejsze jego zakończenie, jeżeli nie uda się sprowadzić wymaganego materiału dowodowego. Stanie się tak pod warunkiem, że uda się przeprowadzić zaplanowane badania na materiale dowodowym.

pac/tvn24.pl