"Kiedyś, ktoś, z całego serca powinien przeprosić Lecha Wałęsę za obrzydliwy seans nienawiści, który mu się od lat funduje. Najlepiej, by ktoś zrobił to w imieniu państwa polskiego" - napisał na łamach swojego lewackiego portaliku "NaTemat.pl" Tomasz Lis.

"Tak już jest, szczególnie w Polsce, że ludzie marni, często tchórze, wystawiają rachunki bohaterom i biorą ich pod obcasy. To smutne, gdy patrzy się na starszego człowieka, któremu nie szczędzi się razów i upokorzeń, zamiast, jeśli już niektórzy nie mogą oddać mu hołdu, po prostu zostawić go w spokoju" - pisze dalej.

"Grają nam teraz ten kabaret, ale kabaret pozostanie kabaretem, historii nie zmieni" - dodaje.

Tomasz Lis, proszę państwa, udaje, że jest głupi. Tak samo, jak głupotę udaje wielu innych dziennikarzy, polityków, propagandzistów. Bo przecież w sprawie Wałęsy nie o Wałęsę chodzi. Chodzi o akta. O haki. O państwo w państwie, o III RP jako wspólnotę kłamców i zastraszonych polityków w rękach postkomunistycznych służb. 

Tomasz Lis jednak o tym nawet nie wspomni. Broni tylko Wałęsy, bo łatwo go bronić. Ale tu nie o Wałęsę chodzi, tylko o zakłamanie i układ, który go bronił. Lisowi się jednak nie dziwmy. On i jemu podobni przecież tylko temu układowi zawdzieczają sukcesy...

wbw/NaTemat.pl/Fronda.pl