Bronisław Wildstein wspomina, że ministra Bartłomieja Sienkiewicza poznał w 1980. Sienkiewicz, wówczas 19-latek, pojawił się w biurze powstającego Niezależnego Zrzeszenia Studentów. „Był wówczas wcieleniem bezinteresowności i zaangażowania” – napisał Wildstein.

Gdy doszło do zamachów w Bujnaksku, przypisywanych Czeczenom, Sienkiewicz był pewien, że było to dzieło Putina. Zginęło wówczas blisko 300 Rosjan. Dzisiejszy minister uważał, że Putin poprzez ów zamach krealował się na silnego człowieka i obrońcę ojczyzny. „Do czego może być zdolny człowiek, który zabija setki rodaków, aby poprawić swoje notowania wyborcze?” – miał pytać według Wildsteina Bartłomiej Sienkiewicz.

Publicysta zadzwonił do niego kilka dni po katastrofie smoleńskiej. Chciał prywatnie porozmawiać o ewentualności zamachu na życie śp. Lecha Kaczyńskiego i reszty polskiej elity, która leciała w Tu-154M. „Nie wierzę w żaden zamach” – miał szybko powiedzieć Sienkiewicz.„Międzynarodowa polityka Kaczyńskiego przez swoją nieudolność była na rękę Rosjanom” – dodawał.

„Nagłe i rażące naruszenie standardów intelektualnych przez inteligentnego skądinąd człowieka wprawiało w zdumienie” – pisze Bronisław Wildstein. Pyta, na jakich podstawach Sienkiewicz uzurpował sobie prawo do odrzucenia tezy o zamachu; przecież, wskazuje Wildstein, sprawcy mogli być naróżniejsi i mieć przez to rozmaite motywy. „Sienkiewicz zaprzeczył intelektualnemu porządkowi, który w tego typu sprawach obowiązuje. Najpierw powinny być analizowane fakty i dopiero na ich podstawie budowane hipotezy” – uważa Wildstein.

Dodaje, że odrzucenie „a priori tej, która dziś sprawdzana jest w przypadku każdej katastrofy samolotowej” wręcz uniemożliwia rzetelne badanie wydarzenia. „O tym wszystkim mój rozmówca wiedział... Wiedział jednak również, co wiedzieć, a w każdym razie mówić, powinien. Inaczej nie zostałby ministrem” – zakończył Bronisław Wildstein.

pac/dorzeczy.pl