Narzekanie to coś, co my, Polacy, mamy we krwi, zaraz po muzykalności i zamiłowaniu do bezmyślnego świętowania narodowych tragedii.

Jak pisze Marcin Polus: "Nikt lepiej nie narzeka niż „przeciętny Kowalski” i „typowy Janusz”, dwaj archetypowi już eksperci w dziedzinie piłki nożnej, prawa, ekonomii, medycyny i najlepsi kierowcy w tej części Europy, którzy przy pomocy tajemniczego narzędzia o nazwie „Szwagier” potrafią dokonać niemal cudów w codziennym życiu. Powiedzieć Polakowi „przestań narzekać”, to jak kazać mu przestać oddychać. My po prostu tak mamy, i już".

Według Polusa o. Leona nie można sobie "poczytać":

„Poczytałem sobie” Ojca Leona. I to był kiepski pomysł. To żaden wyczyn „poczytać sobie”, poczytać można wiadomości przy porannej kawce albo najnowsze posty znajomych na portalu społecznościowym, po czym bezkrytycznie przejść do innych aktywności. Ojca Leona nie można sobie „poczytać”, nie o to chodzi. „Przestań narzekać…” (i inne książki Leonowe) zasługują na przeczytanie, i to z refleksją i zrozumieniem. Z naciskiem na zrozumienie".

(...)

"W felietonach, które składają się na „Przestań narzekać, zacznij żyć”, Ojciec Leon zadaje niewygodne pytania, prowokuje, zmusza do refleksji, ale przede wszystkim tłumaczy. Dowiadujemy się między innymi, kim byli święci, do których się modlimy, ale też dlaczego się do Nich modlimy. Jak powinniśmy postępować w danym okresie czy podczas kolejnego święta, ale i dlaczego właśnie tak. Trzeba nadmienić, że wszystkie te felietony na kilometr zalatują „Leonowym duchem” – niepoprawnym Bożym optymizmem".

krp/ps-po.pl, Fronda.pl