1.Wczoraj w Parlamencie Europejskim miało miejsce pierwsze wystąpienie Donalda Tuska jako nowego Przewodniczącego Rady Europejskiej.

Przewodniczący Rady ma obowiązek zrelacjonować Parlamentowi, przebieg głównych nurtów dyskusji na tym forum, a także przedstawić konkluzje każdego posiedzenia tego gremium.

Donald Tusk z tego obowiązku się wywiązał, choć cały tekst przeczytał nie odrywając wzroku od kolejnych przekładanych kartek i kiedy po kilkunastu minutach skończył widać było, że zrobił to z wyraźną ulgą.

2. Przemawiający po nim przedstawiciele dwóch największych frakcji w Parlamencie, chadecy i socjaliści, tworzący wielką koalicję (na wzór tej w Niemczech), oczywiście bardzo go chwalili, wspierał ich w tym przedstawiciel europejskich liberałów (sugerując nawet, że Tusk ze swoimi poglądami powinien być w ich frakcji) ale już pozostali reprezentanci ugrupowań politycznych wypowiadali się bardzo krytycznie.

Występujący w imieniu naszej frakcji Konserwatystów i Reformatorów (ECR) europoseł Andrzej Duda, mówił między innymi o zobowiązaniach Donalda Tuska w Polsce jako premiera wobec górników (po wielokroć ich zapewniał w 2014 roku, że nie będzie likwidacji kopalń i masowych zwolnień w tej branży), zestawiając to z obecnym planem restrukturyzacji Kompanii Węglowej przedstawionym przez rząd jego następczyni Ewy Kopacz.

Według tego planu rząd zamierza zlikwidować 4 kopalnie węgla kamiennego (Brzeszcze, Pokój, Sośnica-Makoszowy i Bobrek-Centrum), co oznacza jednoczesną likwidację ponad 11 tysięcy miejsc pracy, przy czym koszty tych wszystkich działań mają sięgnąć ogromnej kwoty 2,3 mld zł.

Wprawdzie 6 tysięcy górników ma być przeniesionych do pozostałych kopalń Kompanii, a zwolnionych ma być ponad 5 tysięcy ludzi, co dla rynku pracy Śląska, a także części województwa małopolskiego, jest prawdziwą katastrofą.

W tym kontekście Andrzej Duda pytał, czy przewodniczący Tusk pamięta o swoich premierowskich zobowiązaniach i czy w związku w tzw. planie inwestycyjnym Junckera, znajdzie się wsparcie dla polskiego górnictwa.

3. Posłowie z pozostałych frakcji nie byli już tak "eleganccy" wobec przewodniczącego Tuska i zdecydowanie go atakowali.

Najmocniej "zrecenzował" działania Tuska, Nigel Farage, szef partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa.

Porównał Tuska "do wzorca z Sevres, tego czym Europa była" i przypomniał mu deklarację z kampanii wyborczej z 2007 roku, podczas której obiecywał, że stworzy w Polsce warunki do powrotu ponad 2 milionów emigrantów z Wielkiej Brytanii.

Następnie stwierdził, że tych warunków nie tylko nie stworzył ale sam dołączył do najnowszej emigracji z Polski, zamieniając posadę premiera za 60 tysięcy euro na posadę przewodniczącego Rady za przynajmniej 300 tysięcy euro rocznie.

4. Odpowiedzi na pytania europosłów były bardzo krótkie wręcz lakoniczne, widać i słychać było, że odpowiadanie "z głowy" wyraźnie nie leży przewodniczącemu Tuskowi.

Andrzejowi Dudzie odpowiadał na końcu i już po polsku, po wyjątkowo długo trwającej wypowiedzi, widać było, że w tym języku czuje się jednak najlepiej.

Odpowiedź niestety nie wybrzmiała zbyt optymistycznie, do tzw. funduszu Junckera poszczególne kraje członkowskie mogą wprawdzie składać projekty z każdej dziedziny, którą uznają za ważną ale realizowane będą te najefektywniejsze więc te pochodzące z energetyki czy górnictwa nie mają zwyczajnie szans.

W ten sposób Donald Tusk odwrócił się plecami do zobowiązań wobec środowiska górniczego, które sam po wielokroć zaciągnął na spotkaniach z górniczymi związkami zawodowymi, które miały miejsce w 2014 roku zarówno na Śląsku jak i w jego Kancelarii.

Cały Tusk, któremu już podczas sprawowania funkcji premiera w Polsce wielu krytyków dorysowywało długi nos Pinokia.

Wczoraj tuż przed swoim wystąpieniem w Parlamencie na krótkim briefingu dla polskich dziennikarzy "zgrabnie" przerzucił odpowiedzialność za skutki swojego rządzenia na następczynię, mówiąc "każdy ma swój krzyż do dźwigania zostając premierem".

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl