Epidemia koronawirusa tragicznie wpływa na rynek pracy. Jak alarmują eksperci z Personnel Service, bez odpowiedniego wsparcia państwa nawet co piętnasty pracownik może stracić pracę. Bezrobocie w Polsce może wzrosnąć do 10 proc.

Najbardziej narażeni, jak podkreślają eksperci, są pracownicy zatrudnieni na umowy - zlecenia. Jednak również ci cieszący się umową o pracę będą zwalniani. Najbardziej ucierpią pracownicy handlu, wśród których zwolnionych może być nawet milion osób.

Z szacunków Personnel Service wynika, że do końca trwania stanu epidemicznego w Polsce pracę stracić może nawet 2 mln pracowników.

-"Jeżeli tarcza antykryzysowa nie będzie wystarczająco mocno skupiona na zachowaniu płynności finansowej firm i wsparciu rynku pracy, dojdzie do załamania na niespotykaną skalę. W najtrudniejszej sytuacji będą zatrudnieni w ramach umowy-zlecenia, ale posiadający umowy o pracę też nie mogą spać spokojnie. Najwięcej zwolnień będzie oczywiście w handlu, który jako jeden z pierwszych odczuł skutki epidemii" – mówi prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy Krzysztof Inglot.

Jedyni, którzy mogą czuć się bezpieczni, to pracownicy takich branż jak przemysł spożywczy, logistyka, e-commerce i branże nowej technologii. Branże te jako jedne z nielicznych mają nie odczuć zbyt mocno negatywnego wpływu epidemii. W tych sektorach, wedle ekspertów, zatrudnienie i produkcja mogą zostać nawet zwiększone.

Jeżeli chodzi o branżę budowlaną, istnieje szansa, że obecne inwestycje zostaną dokończone zgodnie z planem. Niepewna jest jednak przyszłość tego sektora.

-„Na razie nie ma decyzji co do nowych inwestycji, co oznacza, że już za pół roku czy rok możemy spodziewać się spadku zatrudnienia, jeżeli nie będzie nowych inwestycji" – ocenia Inglot.

kak/ Forsal.pl