„Czesi, dzisiaj mogą otrzymać pewną rekompensatę, a jeśli nie będą chcieli jej otrzymać, to oczywistym jest, że te rozmowy nie będą kontynuowane w nieskończoność” – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Rozmowy zostały przerwane w nocy ze środy na czwartek i mają być dziś kontynuowane.

„Wszystko jest tak naprawdę możliwe. Jeśli rzeczywiście nasi negocjatorzy oferując dobrą ofertę, dojdą do wniosku, że strona czeska tak naprawdę nie jest zainteresowana ani przyjęciem tej oferty, ani wypracowaniem konstruktywnego rozwiązania, to oczywiście jestem sobie taką sytuację wyobrazić, że te rozmowy zakończą się fiaskiem. I to będzie fiasko dla strony czeskiej” – oznajmił Marcin Przydacz w Programie Trzecim Polskiego Radia.

Wiceminister Przydacz dodał też, że Polska jest żywotnie zainteresowana, żeby „po pierwsze zakończyć ten spór, a po drugie, utrzymać jak najlepsze relacje ze swoimi partnerami, ze swoimi sąsiadami". Stwierdził również, że Czesi powinni odpowiedzieć sobie na pytaniem czy „rzeczywiście są zainteresowani tym, żeby ten spór zakończyć”.

Wcześniej czeski minister środowiska Richard Brabec powiedział mediom, że pozostaje wciąż do uzgodnienia wiele rzeczy dotyczących spraw technicznych. Czesi wnieśli w lutym skargę przeciwko Polsce do TSUE w sprawie kopalni Turów, wnioskując o natychmiastowe zaprzestanie wydobycia w niej węgla. Czeski rząd uzasadniał, że rozbudowa polskiej kopalni w Turowie nie tylko zagraża dostępowi do wody mieszkańcom Liberca i okolic, ale także powoduje hałas i wytwarza pył utrudniające im codzienne funkcjonowanie.

W maju Trybunał Sprawiedliwości przychylając się do wniosku Czech, nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla brunatnego w Turowie, a gdy polski rząd nie zastosował się do tej decyzji, 20 września TSUE orzekł, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niezaprzestanie wydobycia w kopalni Turów.

 

ren/interia.pl