Zbigniew Brzeziński napisał w dzienniku "Washington Post", że Władimir Putin, prezydent Rosji ma tylko trzy opcje względem konfliktu na Ukrainie. Pierwsza opcja to porozumienie. Rosja musiałaby zaprzestać prób wewnętrznego zdestabilizowania Ukrainy i zrezygnować z możliwości dokonania inwazji na Ukrainę. Wschód i Zachód zawarłyby swego rodzaju układ i Rosja milcząco zaakceptowałaby dążenie Ukrainy do ewentualnego członkostwa w UE i NATO. To opcja pokojowa, która jest najbardziej sensowna dla wszystkich.

Druga opcja to dalsze wspieranie rebelii na wschodzie Ukrainy, Putin w dalszym ciągu finansuje "ledwie maskowaną zbrojną interwencję" na wschodzie Ukrainy.Takie rozwiązanie nie zostanie przemilczane przez Zachód. UE wprowadzi dotkliwe sankcje za pogwałcenie suwerenności Ukrainy, co z kolei doprowadzi do powstania dwóch "chorych państw we wschodniej Europie: Ukrainy (...) i samej Rosji".

Trzecim rozwiązaniem jest zbrojna interwencja Rosji, czyli najechać zbrojnie Ukrainę, wykorzystując znaczną przewagę militarną swego kraju. To spowoduje nie tylko reakcję obronną Zachodu, ale opór samych Ukraińców. W takim przypadku państwa NATO znalazłyby się pod zwiększoną presją, aby w różnych formach wesprzeć mieszkańców zaatakowanego kraju, a to wiązałoby się z większymi kosztami dla agresora.

– Oczywiście słusznym wyborem byłaby opcja przewidująca (dwustronne) porozumienie – pisze Brzeziński. W takim wypadku kwestia zajętego przez Rosję Krymu na razie pozostałaby nierozwiązana i "służyłaby za przypomnienie, że szowinistyczny fanatyzm to nie jest najlepszy punkt wyjścia dla rozwiązywania skomplikowanych problemów". – Z tego właśnie powodu postępowanie Putina zagraża nie tylko Zachodowi, ale w ostatecznym rozrachunku także samej Rosji – podkreśla Brzeziński.

mod/"Washington Post"