Czeka nas nagły zwrot w kwestii budowy gazociągu Nord Stream 2? Jak się okazuje, Francja miała się nieoczekiwanie opowiedzieć przeciw projektowi, który forsują Niemcy.

O nagłej zmianie stanowiska Francji informuje „Suddeutsche Zeintung”. Dziennik dowiedział się z francuskich kół rządowych, że Francja ma zamiar oddać głos przeciwny Nord Stream 2 w trakcie piątkowego głosowania w Brukseli, które może przesądzić o losach gazociągu.

Popierana przez Niemcy inwestycja rosyjskiego koncernu Gazprom może być przyczyną „strategicznych problemów” w napiętych relacjach Europy z Moskwą”

- czytamy na polskiej stronie Deutsche Welle.

Anonimowe źródło w Paryżu powiedziało „Suddeutsche Zeintung”, że Francja nie chce zwiększać zależności od Rosji oraz szkodzić interesom krajów takich jak Polska czy Słowacja.

Informacje te są niezwykle istotne biorąc pod uwagę fakt, że już w najbliższy piątek głosowana będzie nowelizacja unijnej dyrektywy gazowej. Niemcom zależy na tym, aby do żadnych zmian przepisów nie dopuścić. Bruksela z kolei chce objąć surowymi przepisami również gazociągi, które częściowo znajdują się poza terytorium UE. Chodzi o to, że unijne prawo zakazuje łączenia przez jeden podmiot funkcji dostawcy gazu oraz właściciela gazociągu. W przypadku Nord Stream 2 to Gazprom jest zarówno dostawcą, jak i właścicielem.

Aby zablokować zmiany przepisów, Niemcy liczyły przede wszystkim na głos Francji. Poza tym mogły liczyć na Belgię, Holandię, Austrię, Grecję oraz Cypr. Brak głosu Francji może jednak uniemożliwić przeforsowanie stanowiska Niemiec – pisze „SZ”. Podkreśla, że paryskie władze najwidoczniej pogodziły się z konfliktem z Niemcami na tym polu. Dodaje też, że jedyne, co może zmienić stanowisko rządu, to interwencja prezydenta Emmanuela Macrona.

dam/dw.com/pl,Fronda.pl