Sankcje nałożone przez Zachód na Moskwę za jej rolę w kryzysie ukraińskim pogorszyły i tak nie najlepszą sytuację gospodarczą Rosji” - podkreśla „FT”. Dodatkowo przyczyniło się do tego spowolnienie w inwestycjach i wzroście gospodarczym, co można było zauważyć jeszcze przed marcową aneksją Krymu. Autorzy artykułu w „FT” piszą zatem, że oligarchiczny system, który zdominował posowiecką Rosję, „zjada własny ogon”.

Żaden rosyjski przedsiębiorca nie może czuć się bezpiecznie w kraju rządzonym przez Władimira Putina. Wymownie świadczy o tym objęcie aresztem domowym jednego z najbogatszych Rosjan i lojalnego wobec Kremla oligarchy, Władimira Jewtuszenkowa.

Jak pisze „FT”, wszystko to sprawia, że „niektórzy rozważają opuszczenie Moskwy w poszukiwaniu bardziej przyjaznego klimatu (biznesowego)”.

Wielu (biznesmenów) już zaczęło przelewać pieniądze za granicę; ucieczka kapitału ma według prognoz wynieść w tym roku rekordowe 120 mld USD. Rośnie inflacja, pogłębiona przez rosyjski zakaz importu części zachodniej żywności. Ceny ropy są zbyt niskie, by Moskwa mogła zbilansować budżet, a rubel osłabił się najbardziej od kryzysu finansowego w 1998 roku” - wylicza gazeta. „Aby odwrócić uwagę społeczeństwa od gospodarczych problemów, Kreml podsyca nastroje nacjonalistyczne, zwraca Rosjan przeciw Zachodowi, a zwłaszcza USA, na skalę niewidzianą od zimnej wojny oraz przykręca śrubę mediom i potencjalnej opozycji” - dodaje gazeta.

Niektórzy europejscy przywódcy i przedsiębiorcy uważają, że w tej sytuacji  (uwzględniając rozejm we wschodniej Ukrainie), należałoby złagodzić sankcje wobec Rosji. „FT” przekonuje jednak, że „dopóki Rosja okupuje Krym i zdąża do utworzenia zamrożonego konfliktu na wschodzie Ukrainy, nie może i nie powinno być powrotu” do status quo ante. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że Putin i jego klika (zamiast szukać kompromisu z Zachodem) mogą będą chcieli poprawić swoje notowania w kraju, podejmując kolejne militarne działania - wkraczając dalej na Ukrainę albo organizując prowokację w jednym z należących do NATO państw bałtyckich— przekonuje dziennik.

Zdaniem „FT” NATO musi jednoznacznie dać do zrozumienia, „w słowie i w czynie”, że jeśli dojdzie do takiej prowokacji, to z pewnością wywiążą się oni z zobowiązań kolektywnej obrony zaatakowanego sojusznika.

ed/Financial Times