Analitycy mówią wprost: "Nie ma co liczyć, że złoty i giełdowe indeksy w najbliższych dniach odrobią straty, ponieważ inwestorzy obawiają się eskalacji ukraińsko­rosyjskiego konfliktu".

Wczorajsze informacje z Ukrainy spowodowały ogromną nerwowość na rynkach finansowych w regionie. Najpierw premier Arsenij Jaceniuk oświadczył, że Władimir Putin rozpoczął wojnę w Europie, a następnie prezydent Petro Poroszenko dodał, że Rosja dokonała inwazji na Ukrainę. "Ukraińska giełda traciła ponad 6 proc., natomiast indeksy w Rosji i Polsce w krytycznym momencie spadły aż o 3 proc. Ostatecznie spadek na warszawskiej GPW wyniósł ok. 2 proc. i oznaczał największą przecenę w tym miesiącu. Znacznie tracą na wartości ukraińska hrywna oraz rosyjski rubel, pokonując kolejną psychologiczną barierę. Wyraźnie osłabł też złoty, w efekcie za euro trzeba już zapłacić 4,21 zł, za dolara 3,19 zł, a za franka szwajcarskiego 3,50 zł" - czytamy w GPC.

Doniesienia ze wschodu Ukrainy sprawiły, że finansowi gracze pozbywają się walut z rejonu zagrożonego konfliktem, m.in. złotego. Wolą inwestować swoje pieniądze w aktywa uważane za bezpieczniejsze, głównie we franka szwajcarskiego, a także w obligacje. "Paniki jeszcze nie widzę, najwyżej niepokój – ocenia Piotr Kuczyński z Domu Inwestycyjnego Xelion.

Ale sytuacja na Ukrainie przede wszystkim uderza w Rosję. "Tamtejsze ministerstwo gospodarki podwyższyło prognozę tegorocznej inflacji z 6 do 7,7 proc., obniżyło za to przewidywany wzrost przyszłorocznego PKB z 1,5 do 1 proc. Ocenia też, że w tym roku odpłynie z Rosji kapitał sięgający 100 mld dol. Mimo to Putin eskaluje wciąż konflikt na wschodzie Ukrainy. Według analityków, to powód do zmartwienia. – Im gorsze doniesienia z frontu ukraińsko­rosyjskiego, tym gorzej dla rynków i polskiej gospodarki – mówią.

mark/niezalezna.pl/Gazeta Polska Codziennie