Nie przypuszczałem, że opisanie działalności jednego kontrowersyjnego działacza PZPN, pociągnie za sobą kolejne wątki, których nie można pozostawić bez echa. Niechlubna przeszłość „bohatera” mojego artykułu „SB-cy, kapusie, przekręty. Śledztwo Frondy ws. PZPN” Jerzego Staronia nie jest ewenementem. Osoby, których ponure biografie są powszechnie znane, zajmują ważne stanowiska. „Historia magistra vitae est”… Skoro można było robić szwindle, będąc „bezpieczniakiem”, można i we własnej niszy, „w odnowionej demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej” w której - choć czasy się zmieniają - działacze PZPN nadal są w komisjach. Jak widać, scenariusz „Psów” Pasikowskiego jest wciąż aktualny. Warto przypomnieć postać Jerzego Staronia. - W latach 80. pełnił funkcję rzecznika prezesa Zbigniewa Jabłońskiego z tzw. pionu gwardyjskiego, więc musiał być zaufanym człowiekiem. Pułkownik Zbigniew Jabłoński pracował w IV Departamencie, niewątpliwie nie zatrudniał amatorów – mówi portalowi Fronda.pl publicysta Paweł Zarzeczny. Nadszedł 1989 r., prezes Jabłoński opuścił stanowisko, ale Staroń pozostał. Od 25 lat jest zatrudniony w różnych poważnych instytucjach, na stanowiskach nie wymagających specjalnej wiedzy, ale - jak mówi mój informator - dobrze opłacanych.

 

Tacy ludzie zawsze byli w swoich środowiskach demaskowani, mieli kiepską opinię. Np. Staroń do dziś w wielu kręgach jest osobą lekceważoną i traktowaną pogardliwie. Mimo to, nadal funkcjonuje w świecie piłkarskim, a - jak przekonuje jeden z moich rozmówców - „w polskim sporcie takich Staroniów było bardzo, bardzo wielu”. Nic więc dziwnego, że rywalizacji towarzyszą afery i to znacznie poważniejsze, niż te spod znaku "taśm Laty".

 

Bo jak wytłumaczyć fakt, że członek zarządu PZPN i prezes PLP zostaje zmuszony do odejścia ze związku, przez iście gangsterskie pogróżki w stylu „przestrzelimy ci kolana”? Sprawa trafiła do prokuratury, która… umorzyła śledztwo. Natomiast były działacz do dzisiaj ma problemy, ponieważ nazwał panujący układ „mafią”. Ryszard Adamus, bo o nim mowa, w rozmowie z portalem Fronda.pl zwrócił uwagę na jeszcze jedną kontrowersyjną sytuację z udziałem prominentów PZPN.

 

/
W 2008 r. komisja w składzie Stefan Antkowiak, Witold Dawidowski, Ireneusz Serwotka i Janusz Matusiak (przewodniczący) zdecydowała, że nowym sponsorem technicznym reprezentacji będzie Nike, a nie - jak dotychczas - Puma. Matusiak przekonywał, że oferta Nike była dużo lepsza, ale "oczywiście nie może zdradzić szczegółów". Dla wielu osób takie przedstawianie sprawy było co najmniej kontrowersyjne. „To skandal. Wszystko było robione pod klauzulą tajne przez poufne" – grzmiał Jan Tomaszewski. I trudno się dziwić, zwłaszcza, gdy zwrócimy uwagę na powiązania rodzinne i zawodowe Janusza Matusiaka. Janusz jest bowiem ojcem i menadżerem Radosława – do niedawna reprezentanta Polski, który zaszył się obecnie w przeciętnym greckim klubiku. To właśnie z firmą Nike młody Matusiak miał podpisany indywidualny kontrakt sponsorski. Co ciekawe, w tamtym okresie Radosław na jakiś czas zawiesił piłkarską karierę. Gdy w sprawie zaczęli „węszyć” dziennikarze portalu Sport.pl, zadzwonił do nich Andrzej Placzyński, prezes firmy SportFive (o przeszłości Placzyńskiego pisaliśmy TUTAJ – przyp. red.) i nie czekając na pytania, powiedział: „Nie mam i nie miałem z Nike nic wspólnego. Z tym przetargiem również”. Przebił go prezes PZPN Grzegorz Lato, który od razu wypalił: „Pewnie najbardziej interesuje was, czy ustawiliśmy wybór sponsora? Walenie w PZPN jest modne. A najłatwiej zarzucić nam coś takiego”. Placzyński twierdził, że nie miał nic wspólnego z przetargiem, jednak pozostałe jego wyjaśnienia stały ze sobą w sprzeczności. W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przyznał, że jego firma chciała zorganizować wybór sponsora. „Profesjonalnie, bo się na tym znamy i wiemy, jak to wygląda na świecie. Sportfive miał dostać bodaj 8 proc. prowizji, jeśli wynegocjowalibyśmy lepszą ofertę od obowiązującej. Ale potem sprawa upadła" – mówił prezes SportFive. Natomiast reporterom TVN24.pl powiedział, że "Sportfive chciał zrobić to bezprowizyjnie". Wygląda na to, że możni polskiej piłki gubią się w stworzonej przez siebie matni.

 

- Przetarg był ustawiony totalnie. Wiadome było, że wygra Nike, a nie Puma. Do komisji wszedł przecież Matusiak, menadżer swojego syna, który miał kontrakt z Nike! – mówi portalowi Fronda.pl Ryszard Adamus.

 

Nasz rozmówca, odniósł się również do sprawy sprzedaży praw do transmisji (o której pisaliśmy TUTAJ). Skomentował ją krótko: - W tej chwili PZPN nie ma już co sprzedać. Oprócz taboretów, które i tak nie są ich, bo wynajmują pomieszczenia. Są goli! Mieli czas na podpisanie umowy, bo miała trwać jeszcze przez 2 lata, ale bardzo się spieszyli… W efekcie SportFive ma wszystkie prawa.

 

To tylko niektóre z przykładów. Tymczasem w obliczu – większych lub mniejszych - afer, najpoważniejszym problemem dla mainstreamowych mediów stała się rzekoma współpraca Jana Tomaszewskiego ze Służbą Bezpieczeństwa w charakterze konsultanta. Według samego zainteresowanego, sprawa została wyciągnięta, ze względu na uzyskanie przez niego mandatu posła, co stworzyło mu większe pole manewru. – To kibice i p. Kazimierz stworzyli Jana Tomaszewskiego. Dlatego zrobię wszystko, aby polska piłka zaczęła się toczyć we właściwym kierunku. Przynajmniej nie będę miał do siebie pretensji. Posłem zostałem wybrany m.in. za to, co robiłem do tej pory. Ja się nie zmienię – zapewnia mnie popularny „Tomek”.

 

/
O ile „Człowiek, który zatrzymał Anglię” zawsze stawiał czoła układowi panującemu w związku, natychmiast pojawiło się grono, które chce zbić kapitał polityczny na patowej sytuacji. Przykładem jest niezawodny Janusz Palikot, który złożył w Sejmie wniosek o powołanie nadzwyczajnej komisji do spraw likwidacji PZPN. Trudno mieć pretensje do lidera RP. Każdy polityk, w podobnych okolicznościach, stara się podjąć radykalne kroki, aby zwrócić na siebie uwagę. Innego zdania jest Adam Hofman, który stwierdził, że z rewolucją w PZPN trzeba poczekać… do zakończenia Euro 2012 (TUTAJ – przyp. red.). W sytuacji, gdy Prawo i Sprawiedliwość poszukuje głosów „niezdecydowanych”, nadarza się okazja do przekonania właśnie takich ludzi (w końcu walka z korupcją i dekomunizacja zawsze były czołowymi postulatami partii Jarosława Kaczyńskiego), rzecznik PiS składa ostrożne deklaracje i wyraża obawę, że UEFA może wykluczyć reprezentację Polski z Euro.

 

Tymczasem media donoszą, że Joanna Mucha przygotowuje list do Michela Platiniego. Takie porozumienie proponował, w rozmowie z naszym portalem, nie kto inny, a Jan Tomaszewski (PiS). Szkoda, że jego klubowi koledzy nie sięgnęli po ten postulat...

 

Aleksander Majewski