Kilka dni temu premier Tusk zapowiedział, że po wyborach będzie najlepszy czas, żeby zająć się kwestią związków homoseksualnych. Co Ksiądz na te deklaracje?


Uważam, że wszystkie tego typu wypowiedzi mają charakter czysto wyborczy, bo jeżeli rząd chciałby cokolwiek ze związkami homoseksualnymi zrobić, to miał na to cztery lata. Teraz to jest tylko próba przypodobania się różnym środowiskom, bez żadnego pokrycia w faktach. To dotyczy bardzo wielu wypowiedzi, nie tylko premiera, ale i kandydatów, którzy nagle, na kilka miesięcy przed wyborami chcą rozwiązywać sprawy, których nie rozwiązali przez cztery lata. Dlatego nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Natomiast sam pomysł świadczy o destrukcji pana Donalda Tuska, który raz mówi tak, raz inaczej, i właściwie nie wiadomo jakie są jego poglądy na te sprawy.


No dobrze, zostawmy tę przedwyborczą kiełbasę. Ale czy nie jest tak, że swoimi deklaracjami Platforma coraz wyraźniej puszcza oko w stronę lewicy?


To jest konkretna kampania wyborcza, która polega na wykradzeniu elektoratu lewicowego. Pan Tusk postępował już tak kiedyś, ale dokładnie odwrotnie, próbując podkupić elektorat prawicowy. Jeżeli już mowa o związkach homoseksualnych, to trzeba przypomnieć inną sprawę. Tusk zawierał związek małżeński kościelny po 27 latach życia w związku cywilnym. Na trzy miesiące przed wyborami! To już było obrzydliwe, kiedy się zorientował, że nie mając ślubu kościelnego może być słabszym kandydatem dla prawicowego elektoratu.


To normalne?


Martwi mnie to, że Donald Tusk to jest taki człowiek obrotowy. Jak wiatr powieje, jakie są interesy partyjne, tak się obróci. Nie ma własnego kośćca moralnego.


Ale wróćmy do kwestii homoseksualistów. Wcześniej taki projekt do Sejmu złożyło SLD. Czy Polsce grozi legalizacja związków homoseksualnych?


Dużo zależy od wyborów. Jeżeli Polacy wybiorą bardziej lewicowo, to istnieje takie niebezpieczeństwo. To jest także nacisk UE. Ale jeśli głosowanie pójdzie w takim kierunku, że jednak większość zyska elektorat prawicowy, to to jest nierealne. Ten temat wraca jak bumerang, jest kilka takich tematów: aborcja, homoseksualiści, które ciągle wracają na zasadzie kiełbasy wyborczej.


Biskup Pieronek nie widzi w tym żadnego zagrożenia. Mówi o potrzebie rozdzielenia związków homoseksualnych od „homomałżeństw”.


Bp Pieronek wygaduje różne rzeczy. Jemu jest łatwo, bo nie jest biskupem urzędującym. Żyje sobie w enklawie na Wawelu i nie jest bezpośrednio zaangażowany w działalność duszpasterską. To jest taki jedyny w Polsce przypadek biskupa bez ziemi. Jemu łatwo takie teorie wypowiadać, bo nie ma on kontaktu z rzeczywistością i duszpasterstwem. Zresztą, nie tylko w tej sprawie. Czytałem jego najnowszy wywiad dla „Tygodnika Powszechnego” i jestem zdumiony, że on, jako biskup, takie rzeczy opowiada. To jest pewien niuans Kościoła, że się toleruje takiego biskupa. Moim zdaniem, linia episkopatu powinna być jednoznaczna w tej sprawie. W Ewangelii jest wyraźnie powiedziane o homoseksualizmie i to jest normą. Bp Pieronek chce się przypodobać mediom. Moim zdaniem jego czas dawno minął, a on nie może się z tym pogodzić i opowiada różne, przepraszam za słowo, brednie. Jego wypowiedzi nie brałbym za jakąkolwiek normę w Kościele katolickim.


Katolik mógłby zagłosować na partię, która składa takie deklaracje?


Myślę, że to jest wyraźny sygnał, do tego, żeby nie głosować na Platformę. Ona często stara się pokazać jako partia chadecka, należy nawet do klubu partii chadeckich, czyli chrześcijańskiej demokracji. Platforma jest organizacją, która przeżyła swoją własną schizofrenię. Niemniej, uważam, że to jest choroba celowa, która ma być kuszeniem różnych środowisk po to, żeby na Platformę zagłosować.


A co z księżmi, którzy nie kryją swojego poparcia dla partii, której deklaracje są sprzeczne z nauczaniem Kościoła? Ks. Dariusz Raś, ks. Kazimierz Sowa, można by długo wymieniać...


Kto ponosi za to odpowiedzialność? Odpowiedzialność ponosi za to absolutnie kard. Dziwisz. Zarówno ks. Raś, jak i ks. Sowa są jego podwładnymi i jeżeli kardynał na to nie reaguje (zresztą po raz kolejny), to znaczy, że to popiera. Nie ma tak w Kościele, że ksiądz może głosić dowolne poglądy polityczne. Równocześnie krakowski metropolita zwalcza np. ks. Piotra Natanka, który ma zgoła inne poglądy. To jest nierówna miarka. Ks. Natanek jest zły, bo jest związany z prawicą. Wydaje się dekrety, w których oskarża się go o różne rzeczy, kardynał nawet nie chce z nim rozmawiać, a ks. Sowa i ks. Raś są w porządku. Kard. Dziwisz daje wyraźny sygnał: „Jestem po stronie Platformy Obywatelskiej”, co w wypadku biskupa jest rzeczą fatalną. Kardynał jest po prostu bardzo mocno zaangażowany politycznie w popieranie tylko jednej partii. Tylko dla niej organizuje rekolekcje, tylko ją wspiera w różnych wydarzeniach, fotografuje się z jej działaczami w czasie kampanii. Błąd więc leży nie tylko po stronie tych księży, ale zasadniczo po stronie kardynała.


Rozmawiała Marta Brzezińska