- Zastanawiam się, co tam się stało, skoro wojsko, które ma za zadanie ochraniać obywateli, wychodzi na ulicę i nie potrafi rozpoznać, kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem, to jest to po prostu żałosne. Podobnie, jak tłumaczenie koptyjskich władz duchownych , które – próbując załagodzić całą sytuację – sugerowały, że faktycznie – armia nie strzelała do ludzi. Relacje osób, które wyszły wtedy na ulice są inne. Widzieliśmy wojsko, które strzelało do ludności cywilnej. W ostatniej masakrze, jednego dnia zginęło 28 Koptów, co de facto stanowi około 10% ogólnej liczby ofiar od początku tzw. rewolucji. Jest to ogromna liczba budząca przerażenie  – dodaje Benyamin.

 

- Egipt boryka się z rozmaitymi problemami, ale nie może to wpływać na prawidłowe funkcjonowanie państwa. Nadal jest wojsko, funkcjonuje policja. Póki państwo jeszcze nie upadło – a Egipt upadłości przecież nie ogłaszał – to mają obowiązek chronić obywateli. Więc ja się pytam – gdzie oni są? - żali się Benyamin. Jego zdaniem, władza kościelna chce się w jakiś sposób porozumieć z władzą wojskową, ale – jak podlreśla – to nie jest dobra droga na załagodzenie konfliktu.

 

Benyamin zwraca uwagę, na podawane w oficjalnych komunikatach informacje o wzrastającej liczbie emigrantów. - W najbliższym czasie pewnie będzie ich jeszcze więcej, co diametralnie wpłynie na sytuację chrześcijan w Egipcie – prognozuje. 

 

- Kiedy patrzę na to, co wciąż się tam dzieje, po raz kolejny bardzo cierpię. To wielki ból patrzeć na to, co dzieje się w moje ojczyźnie. Zwłaszcza, że nie widać żadnej nadziei na poprawę tej sytuacji. Szczerze mówiąc, dziś wolałbym nie pamiętać, że jestem Koptem – kończy gorzko Benyamin. 

 

Marta Brzezińska