Marta Brzezińska: W czwartek dziennik "Moskowskije Nowosti" poinformował, że Rosja nie ponosi winy za masową egzekucję Polaków w 1940 roku pod Katyniem. Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) w Strasburgu ma być ogłoszony 16 kwietnia, ale moskiewska gazeta już dziś pisze o przeciekach. Czy taki rzeczywiście może być werdykt, jaki usłyszymy w poniedziałek? Właściwie, chyba można się było spodziewać takiego wyniku.

 

Prof. Józef Szaniawski: Pani to powiedziała. Ja tego nigdy nie powiem, bo wyroku jeszcze nie ma. On nawet nie zostanie ogłoszony w poniedziałek – on ma być ogłoszony, to zasadnicza różnica. Trzeba powiedzieć jednoznacznie – w sprawie zbrodni katyńskiej Rosjanie będą robili wszystko, by siać ferment w tej sprawie. To, że „Moskowskije Nowosti” tak napisały, nie oznacza, że tak jest. Być może to prowokacja, być może Rosjanie chcą pokazać, jak długie mają ręce, ale być może ten wyrok będzie zupełnie inny i wtedy Rosja będzie krzyczeć, że polscy nacjonaliści mają takie wpływy w UE, że aż Trybunał w Strasburgu im uległ. Nie możemy na to pozwolić.

 

Rosjanie wymordowali w Katyniu „tylko” 4,5 tysiąca polskich generałów i oficerów. Katyń jest tylko symbolem ogólnej liczby ofiar zbrodni ludobójstwa sowieckiego, które przekracza 85 tysięcy funkcjonariuszy RP. Liczba ofiar polskich obywateli, którzy zostali wymordowani przez Rosjan w czasie II wojny światowej, zmarli na skutek zesłania na Syberię, etc. przekracza 1,5 mln osób. Mówię o obywatelach polskich, bo Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Żydzi to także byli nasi obywatele.

 

Prawda jest taka, że w grudniu 1941 roku na Kremlu Stalin, Beria i Mołotow spotkali się z premierem rządu polskiego, a zarazem Wodzem Naczelnym gen. Władysławem Sikorskim, gen. Władysławem Andersem oraz polskim ambasadorem w Moskwie. Na pytanie, gdzie jest dwadzieścia kilka tysięcy polskich generałów i oficerów, Stalin patrząc Sikorskiemu i Andersowi prosto w oczy odpowiedział: „Nie wiem. Prawdopodobnie uciekli do Mandżurii”.

 

Kiedy w kwietniu 1943 roku sprawa wyszła na wierzch, Stalin i cała propaganda sowiecka próbowali zrzucić winę na Niemcy. Sytuacja uległa zmianie, dopiero wtedy, kiedy Jelcyn przywiózł do Warszawy dokument z podpisami najważniejszych polityków Związku Sowieckiego, którzy 5 marca 1940 roku podpisali wyrok śmierci na około 35-85 tys. polskich funkcjonariuszy. Ta liczba nie jest sprecyzowana w dokumencie, który mówi raczej o tym, jacy funkcjonariusze podlegają fizycznej eksterminacji. Są na nim podpisy m.in. : Stalina, Mołotowa i Berii.

 

Dziś wiemy, że groby pomordowanych Polaków są w kilkunastu miejscach dawnego „imperium zła”, a nie tylko w Katyniu. A właściwie nie ma grobów – tam po prostu spoczywają ich szczątki. Rosja Putina utrzymuje, że nie była to zbrodnia ludobójstwa, a kryminalna, w związku z tym, Rosja nie ponosi za to odpowiedzialności.

 

Nie ulega wątpliwości, że Putin należał do organizacji ludobójczej, jaką było KGB i on dalej jest w jej szeregach, tylko pod innym szyldem – Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Nie można zatem oczekiwać od dzisiejszej Rosji Putina, żeby miała inne stanowisko w tej sprawie. Nawet jeśli przyznają, że Związek Sowiecki wymordowało bezbronnych polskich jeńców, to według nich, nie było to ludobójstwo.

 

A co będzie w poniedziałek, to dopiero zobaczymy. Nie jestem wcale przekonany, że usłyszymy wyrok uniewinniający Rosję. Jeśli jednak tak będzie, to oznaczałoby, że Rosja ma bardzo silnych agentów wpływów, nawet w UE.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska