Szczerze mówiąc nie wydaje mi się. Dodawanie nazwiska do nazwy partii mnie kojarzy się z czasami niesławnego Konwentu św. Katarzyny, gdzie różni pomniejsi wodzowie mieli swoje partyjki. Sam fakt, że Solidarna Polska grana Ziobrę nie jest ruchem złym, trzeba tylko uważać, żeby się nie osunąć w groteskę. Tak, jak było - mimo całej sympatii do niektórych polityków tej partii - z PJN, której liderzy zakładali muchy w kampanii wyborczej bo wszyscy inni chodzili w krawatach. To posunięcie, które politycznie nie ma żadnego znaczenia, ale niechętnym może dać duże pole do dowcipów.


Sens kandydowania Ziobry w wyborach prezydenckich jest przede wszystkim w rękach Kaczyńskiego. Jeżeli prezes PiS będzie w formie i mimo wszystkozdecyduje się na start, to kandydatura Ziobry nie będzie miała wielkich szans. Tyle że to zależy od nastrojów społecznych. Jeśli PiS będzie wtakiej defensywie jak dotychczas, to nawet najlepsza kampania Kaczyńskiegonic nie zmieni. I wtedy Ziobro ma szansę. Nie sądzę, że wejdzie do drugiej tury, ale nawet gdyby miał wynik w graniach 15 - 20 proc., a moim zdaniem to jest możliwe, to będzie to duży sukces. Na tym można budować, tak jak próbował to robić Grzegorz Napieralski i gdyby nie fatalna kampania parlamentarna może nawet by mu się udało. Nawet jeśli teraz Solidarna Polska praktycznie nie istnieje i nic nie robi, to niewiele zmienia, bo w Polsce politykę prowadzi się od kampanii do kampanii, a w tzw.międzyczasie wszystko zamiera. Jest czas cwanych piarowców.


Jeżeli Ziobro będzie miał dobrą kampanię i będzie konsekwentny, to ma duże szanse na odegranie istotnej roli na polskiej prawicy. Rzecz w tym, żeprzed wyborami prezydenckimi będą wybory do Parlamentu Europejskiego i jeżeli Ziobro w nich przegra, to będzie to koniec jego samodzielnej politycznej drogi. Przynajmniej na jakiś czas. W takiej sytuacji nie bardzo widzę bazę, na której miałby on budować swoją kampanię prezydencką.


Not. Marta Brzezińska