Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował, że Piotr Staruchowicz pozostanie za kratkami do wyborów. Sędziowie nie przyjęli poręczeń osobistych, które za „Starucha” złożyli m.in. Andrzej Gwiazda, Zbigniew Romaszewski, Krzysztof Wyszkowski, Ryszard Czarnecki i Beata Kempa. Prokuratura nie zgodziła się, by na rozprawie byli obecni dziennikarze.

 

Jak poinformował rzecznik sądu Wojciech Małek, skład orzekający podzielił argumenty sądu pierwszej instancji, że jedynie tymczasowe aresztowanie zapewni właściwy tok postępowania w tej sprawie. Zachodziło podejrzenie, że podejrzany może utrudniać postępowanie.

 

Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzut dokonania rozboju. Podejrzany miał napaść i pobić kibica Polonii. "Staruch" nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu 12 lat więzienia. Jest także oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej piłkarza stołecznego klubu, Jakuba Rzeźniczaka.

 

W rozmowie z „Gazetą Polską” Staruchowicz uznał te zarzuty za absurdalne, bo jego zdaniem przyczyna aresztowania była zupełnie inna. - Jeden z funkcjonariuszy, którzy się mną zajmowali, tak to określmy, powiedział wprost: „Od kilku miesięcy widzieliśmy, że do nas trafisz”. Tylko nie powiedzieli, z jakiego paragrafu – zdradził.

 

eMBe/GPC/Gazeta.pl