Nie ustają komentarze po makabrycznej zbrodni, do jakiej doszło kilka dni temu na brytyjskiej wyspie Jersey. 30-letni Polak zabił swoją żonę, dwójkę dzieci, teścia, kobietę i dziewczynkę z zaprzyjaźnionej rodziny, a na końcu usiłował popełnić samobójstwo.

 

Wstępne ustalenia policji wykazywały, że motywem zbrodni była zdrada kobiety. Jednak Brytyjski „Daily Mail” poinformował wczoraj, że przyczyną desperackiego aktu była najprawdopodobniej finansowa ruina Polaka, który mnóstwo pieniędzy zainwestował w nieruchomości. Podczas wizyty w rodzinnym Nowym Sączu miał się przekonać, że mieszkanie, które kupił nie zostało wybudowane, a deweloper nie zamierza zwracać pieniędzy.

 

Trudno nie znając szczegółów ferować zdecydowane sądy w sprawie Polaka, który zabił swoich najbliższych, a potem targnął się na własne życie. Niezależnie, od tego, czy motywem była zdrada lub utrata oszczędności, nie ulega wątpliwości, że życie na emigracji nie sprzyja związkom.

 

Już w 2008 roku emigracyjnych małżeństw było w Polsce pół miliona. Demografowie zapowiadali wtedy, że w ciągu dwóch lat przybędzie kolejne 200 tys. podobnych par. Takie „wyjechane związki”, co jest w jakiś sposób zrozumiałe, są dużo bardziej narażone na rozpad. - W międzynarodowym badaniu „Mobilność zawodowa” zrealizowanym przez Manpower Polska, w kwietniu 2008 roku, zmierzono gotowość Polaków do migracji zarobkowej. Badanie obejmowało migrację w obrębie granic Polski, a także emigrację. Wyniki badania wykazały, że 75,9 proc. osób mieszkających w Polsce przeprowadziłoby się, gdyby zaoferowano im lepsze perspektywy zatrudnienia niż w aktualnym miejscu zamieszkania – czytamy na portalu adresowanym do brytyjskiej Polonii, elondyn.co.uk.

 

Według prognoz naukowców związków na odległość będzie przybywać. Niestety, takie pary są dużo bardziej narażone na rozpad. Demografowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego prognozują, że nawet 30 proc. emigracyjnych związków skończy się rozprawą rozwodową.

 

Cooltura”, tygodnik dla Polonii w Wielkiej Brytanii, swego czasu opisywał historie mieszkających na Wyspach Polek. „Bohaterki przyznają, że związki na odległość wymagają dużo wysiłku i cierpliwości. Brakuje bliskości drugiej osoby, a długo wyczekiwane spotkania są tak intensywne, że przypominają bieg przez płotki. Do tego dochodzą często różnice kulturowe, zazdrość o partnera oraz powracające pytania - jak długo i co dalej?”.

 

maja