Fronda.pl: Jak Pan podchodzi do krytyki prezydenta Andrzeja Dudy, który zawetował ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym?

Prof. Radosław Zenderowski: Myślę, że krytyka ze strony PiS jest chyba niepotrzebna, ponieważ zaostrza atmosferę, a mimo wszystko, można się chyba było tego spodziewać. Dla każdego, kto obserwował dotychczasową aktywność prezydenta, nie jest to nic zaskakującego. Ta ostra krytyka może jednak powodować podział środowiska, które wyniosło do władzy prezydenta i Prawo i Sprawiedliwość. To z kolei może się skończyć źle dla PiS-u, ponieważ opinia publiczna nie bardzo lubi, gdy dochodzi do ostrego konfliktu wewnątrz partii. To się przekłada na sondaże i myślę, że w sondażach PiS może stracić. Sama decyzja jest zrozumiała, dlatego, że te ustawy były jednak procedowane w dużym pośpiechu, w atmosferze konfliktu, która nie sprzyja poprawności legislacyjnej. Mówiąc krótko, ja się tej decyzji prezydenta nie dziwię.

Opozycja totalna odbiera decyzję prezydenta jako swój sukces. Słusznie?

Oczywiście opozycja ma do tego prawo. Żyjemy w świecie Public Relations i każdy ma prawo przyznawać się do sukcesu, nawet jeżeli nie jest to jego sukces. Natomiast nie sądzę, żeby decyzja prezydenta była podjęta pod wpływem ulicy. Tu przeważyły jak sądzę poważniejsze względy, dużo głębsze, aniżeli szantaż ze strony ludzi, którzy wieczorem palą świeczki przed Pałacem Prezydenckim. Nie sądzę więc, żeby ta decyzja była zwycięstwem opozycji i jej zasługą.

A co z międzynarodowym kontekstem reformy sądownictwa w Polsce? Komisja Europejska oczekuje od polskiego rządu, że wycofa przepisy dotyczące sądownictwa lub jak to określiła, sprawi, że będą zgodne z konstytucją i standardami UE. Jak Pan odbiera te ponaglenia komisji?

Problem w tym, że poruszamy się na bardzo dużym poziomie ogólności. Pytanie, które konkretnie przepisy miałyby być wycofane? Do tej pory nie usłyszałem żadnego argumentu, żeby konkretny zapis został zmieniony. Mówimy ogólnie o ustawach, a nie o konkretnych zapisach. Niewątpliwie jest nacisk ze strony środowiska międzynarodowego, np. ze strony Komisji Europejskiej. Należało się z tym liczyć, gdyż jest to wrażliwa materia. Jednocześnie mam przekonanie, że osoby czy instytucje zagraniczne wypowiadające się w sprawie reformy sądownictwa, nie mają dobrego oglądu sprawy. Nie do końca według mnie rozumieją specyfikę polską i ład konstytucyjny, jaki funkcjonuje w naszym kraju.

Frans Timmermans straszy uruchomieniem wobec Polski artykułu 7. Oznacza to groźbę sankcji. Sankcje wobec Polski będą możliwe?

Bez wątpienia nie są możliwe. Stanowisko Węgier w tej sprawie jest jednoznaczne, a być może także stanowiska innych państw będą podobne. Uruchomienie takiej procedury jest bowiem bardzo niebezpieczne także dla innych państw, które mogłyby w przyszłość chcieć dokonać podobnych reform u siebie. Na pewno Węgry, a być może inne państwa regionu zdecydują się na postawienie weta, choć jest ono kosztowne w sensie politycznym. Trzeba mieć świadomość, że sentymenty wynikające np. z bardzo dobrej współpracy w Grupie Wyszehradzkiej niekoniecznie muszą przełożyć się na solidarność ze strony chociażby Czechów czy Słowaków. Węgrzy postawią weto dlatego, że sami przeszli przez to i zdają sobie sprawę z tego, jak to niebezpieczny mechanizm. Pamiętajmy przy tym, że UE ma bardzo dużo problemów dużo poważniejszych, a koncentrowanie się w tej chwili na Polsce nie najlepiej świadczy o samej Unii.

Uwaga Unii Europejskiej nie koncentruje się zresztą na Polsce po raz pierwszy…

Tak i to nieprzypadkowo. Polska jest największym krajem Europy Środkowo-Wschodniej, a gdyby udało się przeprowadzić pewne reformy, które nie są na rękę wielu lobby na Zachodzie, tracącym swoje wpływy w naszym kraju, to dla Zachodu mógłby być bardzo zły sygnał. Mogłoby to uruchomić lawinę i inne państwa, np. Rumunia mogłyby zachcieć więcej niezależności, głównie gospodarczej, co godziłoby w interesy państw Zachodu.

Dziękuję za rozmowę.