Organizacja Mili Görüs z Niemiec, która liczy 31 tysięcy członków, jest największą islamską organizacją u naszych zachodnich sąsiadów. Zamierza teraz zorganizować ogólnoeuropejską akcję na ulicach miast. Ich celem jest próba nawiązania z mieszkańcami tych miast rozmowy, w której przełamaliby wrogość, przesądy i strach otaczające muzułmanów. Każdy, kto przyjąłby zaproszenie do rozmowy, ma otrzymać od muzułmanów różę.

Akcja ma zostać przeprowadzona, oprócz Niemiec, także we Francji, Holandii, Austrii oraz w Danii. Muzułmanie będą nagabywać przechodniów w centrach miast, na rynkach i w centrach handlowych.

Choć z pozoru wygląda to na niegroźną inicjatywę, to w istocie może być inaczej. Niemieckie władze oceniają bowiem, że Mili Görüs to organizacja niebezpieczna, głosząca antyzachodnie, antyunijne i antychrześcijańskie poglądy.

Członkowie Mili Görüs twierdzą, że na Zachodzie panuje „niesprawiedliwy porządek”. U jego podstaw leżą kapitalizm, imperializm, syjonizm oraz rasizm. Mustafa Kamalak, prezes organizacji, określał w przeszłości Unię Europejską jako „klub chrześcijan” oraz „Unię Krzyżowców”. Zdaniem niemieckich służb Mili Görüs przedstawia własne rozwiązania jako jedyny ratunek dla świata, odrzuca zachodnie wartości i z dystansem podchodzi do demokracji.

Niektóre z tych spraw nie są same w sobie, oczywiście, złe, jak dystans do demokracji czy też odrzucanie tak zwanych "wartości" współczesnego Zachodu. Gorzej jednak, że wszystko to miałoby być zastąpione nie powrotem do katolickich fundamentów naszej cywilizacji, ale, jak możemy się domyślić, po prostu szariatem...

pac/kath.net