Jak reagują firmy, kiedy dostają maila ze Stowarzyszenia Twoja Sprawa?

Reakcje są różne. Spotykamy się z korporacyjnym bełkotem, czasem groźbami pozwów, ale najczęściej próbą załagodzenia i niechęcią dalszego eskalowania tematu. Wojny z nami są raczej niekorzystne wizerunkowo dla firm. W przeważającej większości kończą się sukcesem konsumentów, nawet jeżeli ten sukces nie przychodzi od razu.

Tak łatwo odpuszczają?

Im większa firma, im większe jest jej znaczenie na rynku, tym trudniej jej pogodzić się z utratą dobrego wizerunku. Tak było choćby w przypadku potentata medialnego, jakim jest Wydawnictwo Bauer, wydawca różnych gazet na naszym rynku, m.in. teletygodników o wielomilionowym nakładzie. Bauer przez lata umieszczał na stronach tych właśnie magazynów reklamy filmów pornograficznych na telefony komórkowe. Część z tych tygodników była pozycjonowana jako magazyny dla rodzin. Tuż obok tychże reklam były również reklamy gier dla dzieci czy też zdjęcia zwierzątek – czyli produktów ewidentnie skierowanych do najmłodszych. Pobranie filmu pornograficznego nie wiązało się z żadną weryfikacją wieku klienta. Proszę sobie wyobrazić, że już w trzeciej godzinie naszej akcji Bauer wycofał się z tej szkodliwej praktyki. Reklamy filmów pornograficznych zniknęły – mamy nadzieję, że na zawsze. Jest to zasługa przede wszystkim zmasowanej akcji konsumentów, którą poparły liczne media, zarówno te konserwatywne jak i liberalne – Gazeta Wyborcza i Gość Niedzielny, Polsat i Telewizja Publiczna… Nikt nie miał wątpliwości, że takie działania marketingowe są po prostu złe i że tego typu treści nie powinno reklamować się w magazynach skierowanych do rodzin.

Znacznie trudniej jest wywrzeć nacisk na firmę o niskiej kulturze korporacyjnej i o małej rozpoznawalności. Czasem lepiej nie nagłaśniać tej czy innej idiotycznej reklamy, żeby nie czynić im dodatkowego rozgłosu. Na takich przedsiębiorców mamy inne sposoby. Czasem wystarczy na przykład, że na telefon komórkowy właściciela lub dyrektora podany na stronie internetowej zadzwoni w ciągu kilku godzin kilkudziesięciu konsumentów, a reklama szybko znika. Oczywiście nie zawsze to się udaje.

Z której akcji STS jest Pan najbardziej dumny?

Myślę, że z każdej z naszych kilkudziesięciu już przeprowadzonych akcji(a ponad 90 proc. zakończyło się sukcesem) i z każdej, po której kolejni ludzie zaczynają wierzyć, że rzeczywiście uda się coś zrobić w ich otoczeniu. W nasze akcje do tej pory włączyło się, bądź kibicuje nam, dwadzieścia tysięcy osób, bo tyle osób otrzymuje nasze „Alerty”. Dzięki temu dokonają się również istotne zmiany w prawie. W ciągu ostatnich tygodni Sejm i Senat wprowadził do polskiego prawa zakaz reklamowania w przestrzeni publicznej działalności polegającej na rozpowszechnianiu pornografii w sposób niebezpieczny dla dzieci. Ten zakaz nie obowiązywał dotychczas, co doprowadziło do sytuacji, że jeden z serwisów pornograficznych reklamował się na billboardach. Myślę jednak, że największe sukcesy dopiero przed nami.

Zabrzmiało to, jak zapowiedź rewolucji obyczajowej…

Wystarczy nam, jeżeli będziemy powoli przesuwali granice społecznej wrażliwości i braku akceptacji dla zachowań przedsiębiorców, którzy szkodzą dzieciom.

Polskie społeczeństwo, może trochę z bezradności, już przywykło do obscenicznych okładek na wystawach sieci kiosków Ruchu, gdy tymczasem Wy pokazaliście, że można z tym skończyć! Nie mieliście obaw, że może to być walka z wiatrakami, bo przecież ten biznes jest niesamowicie dochodowy?

Z pewnością tego typu wystaw jest już o wiele mniej. W „niezsieciowanych” kioskach jeszcze można zobaczyć na wystawie takie okładki. Udało nam się jednak wypracować pewien sposób postępowania, tj. angażować np. straż miejską lub policję, która na podstawie art. 141 kodeksu wykroczeń powinna karać właściciela kiosku mandatem. Sądy potwierdziły naszą interpretację tego przepisu. Zgodnie z nim, nie można umieszczać w przestrzeni publicznej nieprzyzwoitych treści. Na naszej stronie internetowej są umieszczone wzory zawiadomień. Zachęcam czytelników Frondy, żeby z nich korzystali. Wszystkich też Państwa zapraszam na naszą stronę twojasprawa.org.pl, a tam oprócz informacji, czym się na bieżąco zajmujemy, jest też trochę o tym, jak działać w takich właśnie doraźnych sytuacjach. Przyznam, że kiedy przystępowałem do stowarzyszenia, wydawało mi się, że jest to raczej sztuka dla sztuki. Myślałem sobie: owszem, te ideały są słuszne, ale skuteczność tego typu działań nie będzie wielka. Tymczasem profesjonalizm ludzi (którzy niewielką grupą działają w stowarzyszeniu) sprawia, że rzeczywiście ta skuteczność jest niesamowita. Oczywiście, mamy świadomość, że jest to walka z ogromną machiną, która ma za sobą ogromne pieniądze i układy. Ale to nie oznacza, że mamy rezygnować z kolejnych pól i dawać temu przemysłowi coraz większe możliwości szkodzenia. Staramy się nie rozkładać rąk, tylko zakasać rękawy i to, co się da, poprawiać na lepsze. Mamy przed sobą ogromną pracę, szczególnie w kontekście działań przemysłu pornograficznego. Chcielibyśmy, aby ten biznes nie był faworyzowany.

W jaki sposób biznes pornograficzny jest faworyzowany w mediach?

W taki sposób, że media „wybaczają” porno-przemysłowi coś, co w innych sferach życia jest nieakceptowalne, tj. skrajne uprzedmiotowienie kobiet, pokazywanie treści z elementami przemocy, nazywanie kobiet „dziwkami”, „sukami”, i podobnymi epitetami, które w produktach przemysłu porno są czymś normalnym i nagminnym. Media wciąż widzą w przemyśle pornograficznym niewinną zabawę dla dorosłych, a jest to po prostu brutalny przemysł, który zarabia pieniądze na poniżaniu kobiet i na kształtowaniu – szczególnie u najmłodszego i najmniej odpornego odbiorcy – obrazu kobiety, którą można w każdy sposób, w każdym czasie i w każdym miejscu nieludzko wykorzystać. Niestety, badania pokazują, że taki stosunek do kobiet jest potem odzwierciedlany w realnym świecie i to nie tylko w domach publicznych.

Co składa się na skuteczność Waszych akcji?

Nie zabieramy się nigdy za jakąś akcję„na hurra”, z obłędem w oczach, bez argumentów, bez amunicji, bez solidnego przygotowania. Szukamy argumentów prawnych, koalicjantów medialnych, koalicjantów pozamedialnych, jak również sposobów, jak osiągnąć najlepszą skuteczność. Jednym z takich sposobów jest nagłośnienie imion osób, które zarządzają daną firmą. Każda, nawet najgłupsza kampania, ma swoją twarz, jakiegoś prezesa czy wiceprezesa. Chcemy, aby każda firma myśląc o planowaniu kampanii reklamowych, brała pod uwagę istnienie Stowarzyszenia Twoja Sprawa jako swoistego elementu ryzyka wizerunkowego. Jesteśmy pewni, że firmy, które miały z nami do czynienia już dzisiaj biorą pod uwagę ten czynnik. Jest to tym bardziej istotne, że za Stowarzyszeniem stoi wielu konsumentów o różnym światopoglądzie, różnych poglądach politycznych i różnym stosunku do religii. Zdziwiłaby się Pani jak skrajnie różne osoby biorą udział w naszych akcjach.

Stowarzyszenie Twoja Sprawa powstało m.in. głównie po to, by chronić najmłodszych przed dostępem do nieprzyzwoitych treści w przestrzeni publicznej. Czy dzieciaki są dziś pod ostrzałem pornoproducentów?

Ten przemysł rozszerza swoje kanały dystrybucji bardzo intensywnie i ze szkodą dla dzieci. Kiedy ja kończyłem podstawówkę, zdobycie Playboya było sztuką. Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak straszliwe żniwo łatwego dostępu do porno przez dzieci będziemy zbierać. Nawet kilkuletnie dzieci mają dostęp do pornografii przez internet, w tym przez telefon komórkowy! Prowadzimy właśnie akcję skierowaną do operatorów największych sieci telefonii komórkowej, aby utrudniły najmłodszym dostęp do pornografii za pośrednictwem internetu dostępnego w komórkach. Takie rozwiązanie od 10 lat funkcjonuje w Wielkiej Brytanii. Nie wiemy, dlaczego działając w Wielkiej Brytanii T-mobile oraz Orange są w stanie blokować treści pornograficzne w swojej sieci dopóki nie zweryfikują wieku właściciela telefonu, a w Polsce jest to niemożliwe. W Wielkiej Brytanii, aby mieć na komórce dostęp do pornografii na stronach www, trzeba wykazać swoją pełnoletniość. U nas firmy nawet nie zaoferowały takiego rozwiązania. Niemniej jednak po kilku dniach trwania naszej ostatniej akcji okazało się, że usługę blokady treści porno na stronach www zaoferuje Orange. Jest to pierwszy krok w dobrym kierunku, choć skala wprowadzenia blokady nas nie satysfakcjonuje.

Jakie argumenty, niezależne od kwestii światopoglądowych, mogłyby przekonać fanów pornografii o jej szkodliwości?

Znana książka amerykańskiej autorki Gail Dines „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność” opisuje przemysł pornograficzny jako biznes tworzony przez mężczyzn nienawidzących kobiet i pogardzających nimi. Dominujący nurt współczesnej pornografii zawiera obrazy uprzedmiotawiające kobiety, często nastoletnie dziewczyny. Są one upadlane i traktowane jak przedmiot, który można nieludzko wykorzystać i podporządkować. Według jednego z badań, większość scen z kilkudziesięciu najchętniej wypożyczanych filmów pornograficznych, pokazywała nie tylko fizyczne, ale i werbalne znęcanie się nad występującymi w nich kobietami. Agresja fizyczna, m.in. klapsy, policzkowanie z otwartej ręki i gagging (seks oralny skutkujący tym, że kobieta dławi się, a nawet wymiotuje), pojawiła się w ponad 88% scen, zaś wyrazy werbalnej agresji, tj. obrzucanie kobiet wyzwiskami takimi jak „suka” lub „zdzira” odnotowano w 48% scen. Badacze stwierdzili, że prawie 90% scen zawierało przynajmniej jedną agresywną praktykę seksualną skierowaną wobec kobiet. Zachęcam Czytelników do posłuchania na You Tube wywiadu, jakiego tuż przed swoją śmiercią na krześle elektrycznym udzielił Ted Bundy, seryjny morderca i gwałciciel. Bundy przyznał, że wychował się w rodzinie, która dbała o jego potrzeby, miał kochających rodziców i rodzeństwo. Był człowiekiem inteligentnym i ambitnym, skończył zresztą studia prawnicze. W zasadzie niczego mu nie brakowało, miał tylko jeden mroczny sekret, którym było uzależnienie od pornografii. Psychologowie, którzy zajmują się tą problematyką, przyznają, że po pewnym czasie następuje syndrom eskalacji doznań. Coś, co nas syciło przed miesiącem już przestaje sycić, szukamy coraz bardziej ekstremalnych treści. Zwłaszcza, jeżeli człowiek nie ma żadnych blokad, czy zasad moralnych. Bundy powiedział, że właśnie pornografii przypisuje całą tę potworność, którą zafundował światu. Co więcej, mówił, że przez te wszystkie lata, które spędził w więzieniu, a trochę tam siedział, wszyscy ludzie, których tam spotkał, którzy dokonywali podobnych zbrodni, wszyscy byli uzależnieni od pornografii. Ciekawe, że tuż przed śmiercią ten człowiek skupia się tylko na tym jednym fakcie.

Waszym sprzymierzeńcem dość często bywają Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji i Rada Reklamy. Jak Pan ocenia działalność tych instytucji?

Muszę przyznać, że Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji od czasu do czasu wydaje dobre decyzje, ale oczywiście zakres jego działania ogranicza się tylko do mediów, które otrzymały koncesje. Bardzo pozytywnie oceniam decyzję o ukaraniu TVN-u za skandaliczny odcinek programu Ewy Drzyzgi pod osławionym tytułem „Najlepsza na świecie jest miłość w klozecie”, gdzie dziewczyny chwaliły się, gdzie, jak i z kim zaczynały swoją przygodę seksualną. Program był emitowany po godz. 16.00 czyli w czasie, w którym najmłodsi mieli go obejrzeć bez żadnych ograniczeń. Ta wysoka kara 300 000 zł jest przykładem pozytywnych działań tej instytucji. Ostatnio KRRiT podjęła monitoring serwisów „video-on-demand” i wiele z nich musiało ucywilizować swój sposób dystrybucji. Bardzo ważne jest to, że KRRiT uznała, że kliknięcie na przycisk „mam 18 lat” nie zwalnia administratora VOD z odpowiedzialności. Obecnie dosyć dobrze oceniam działalność Rady Reklamy. Po już kilkuletnich działaniach konsumentów biorących udział w naszych akcjach, widzimy, że orzeczenia Rady Reklamy zmieniają się w dobrym kierunku. Wiele do życzenia pozostawia jeszcze tempo reakcji Rady. Instytucją, która wspiera nasze działania jest często Rzecznik Praw Obywatelskich, zarówno za kadencji śp. Prof. Kochanowskiego jak i obecnej Rzecznik prof. Lipowicz.

Rozmawiała Emilia Drożdż

Stowarzyszenie Twoja Sprawa działa od 2008 r. Powstało, aby chronić przestrzeń publiczną przed „obscenicznością, seksualizacją kobiet, wulgarnością oraz szeroko rozumianymi naruszeniami dobrych obyczajów w reklamie i mediach”.