Ruch Narodowy zanim wystawił swojego kandydata na prezydenta (jest nim Marian Kowalski, rzecznik prasowy ONR) z propozycją startowania zgłosił się do… prawicowego publicysty, który nie raz stawał po stronie narodowców, Rafała Ziemkiewicza.

Ten jednak odmówił, bo jak tłumaczy w rozmowie z „Faktem”, ogłoszenie decyzji o kandydowaniu byłoby dla niego „biletem w jedną stronę”. Ziemkiewicz nie wyklucza jednak całkowicie ubiegania się o prezydencki fotel w przyszłości. „Nie daj Boże, żebym musiał uznać, że nie widzę nikogo lepszego i sam się rzucam do walki o Polskę, ale oczywiście, że różnie się może układać” – stwierdził w rozmowie z tabloidem.

Publicysta dodał ponadto, że męczące jest dla niego bycie „takim full-time politic”. Zapewnił, że swoje ambicje zmieniania czegoś na lepsze woli realizować tak, jak do tej pory, czyli przez pisanie. Ziemkiewicz jest pewien, że „więcej dobrego może zrobić jako pisarz”.

Ale odmowa bycia kandydatem narodowców na prezydenta nie przyszła Ziemkiewiczowi tak łatwo. Publicysta zastanawiał się nad propozycją aż trzy miesiące. Choć ostatecznie odmówił, to nadal uważa, że „Polacy zasługują na lepsze rządy i lepszego prezydenta niż taki głupawy wuju, który potrafi przy bigosie jakiś dowcip opowiedzieć i jeszcze ma do tego jakieś dziwne powiązania z ludźmi dawnych służb”.

Na koniec publicysta stwierdził, że w roli prezydenta każdy sprawdziłby się lepiej, niż Komorowski. W dodatku, każdy kto nie jest z Platformy.

MaR/Natemat.pl/Fakt.pl