Hipokryzja do potęgi entej – te słowa najlepiej ważą niebywale inteligenckie podejście Janusza Palikota do wybujałej sprawy rzekomego faszyzmu w Ruchu Narodowym. Pierwszy „lewicowiec” po raz kolejny w sposób uwłaczający gatunkowi Homo neanderthalensis zwrócił na swoją przykrą osobę uwagę mediów i opinii publicznej. W niedawnych wypowiedziach dotyczących ścigania środowisk faszystowskich w Polsce, P. płynął: „Sfotografujemy mordę za mordą. Opublikujemy dane. Wywiesimy plakaty w miastach, dzielnicach, na ulicach – wszędzie tam gdzie żyją. Tam ich powiesimy, aby każdy widział z imienia i nazwiska, kto jest faszystą. Będziemy na nich pluć, wsadzać do więzienia, gnębić w miejscu pracy. Niech czują się słabi, niech się boją. Wyśmiejemy ich, ich znajomych, ich bliskich”. I trzeba przyznać - expose wybitnie lewicowe, bo nie powstydziłby się go sam socjalista Hitler.

In plus, jeżeli Palikot załączy wymienione wyżej postulaty do swojego programu wyborczego, wtedy bowiem RP można będzie zdelegalizować, a ubrania spalić, powołując się na art. 13 konstytucji. Jeżeli nie – także nie będzie najgorzej - na faszystowskiego antyfaszystę w prokuraturze czeka już doniesienie bazujące na artykule 255 kodeksu karnego, mówiącym o nawoływaniu do przestępstwa i nienawiści. Choć „polityk” z pewnością wykpi się pieniędzmi, znajomościami, bądź zwykłym szczęściem głupkowatego, społeczeństwo zapamięta, że kolejny raz miejsce miała sytuacja z cyklu „Palikota problemy z prawem” i być może nie powtórzy błędu wcześniejszych wyborów. Z drugiej zaś strony, nadzieja matką Palikota.

Jeśli miałbym wskazać palcem Polskie – ba - światowe zagłębie barbarzyńskiego faszyzmu, skierowałbym go na organizację Blood & Honour, która niestety działa również w naszym kraju. B&H nie wstydzi się swoich lewicowych korzeni, dumnie wyraża swój romantyczny neonazizm, zachęca do ekstremy i w gruncie rzeczy, chyba świetnie się przy tym bawi. Internetowym uwieńczeniem dokonań polskiego oddziału „Krwi i Honoru” od 2006 roku jest bardzo (niegdyś) głośna strona „RedWatch”, która ma dokładnie taki sam charakter, jak wypowiedź pana Janusza – czyli nawołuje do nienawiści i przemocy, m.in. poprzez publikację danych i zdjęć wrogów politycznych, vel „wrogów białej rasy”. Pisząc między nami – tekst założyciela Ruchu Palikota od pierwszego zdania wydał mi się żywcem wyciągnięty z brunatno-czerwonego kajeciku organizacji pokroju sławetnego B&H.

„Jeśli będziemy powoływać się na prawo, to stracimy wszystko. Demokracja zawsze przegrywa” – przeczytać możemy na Palikotowym blogu internetowym. Zadziwiającym jest, że słowa takie rzuca człowiek, który za rzekomo podobne podejście w kwestiach polityczno-prawnych jeszcze kilka lat temu opluwał PiS i Ziobrę. Widać pyszna niemal dowolność i elastyczność wszelkich orientacji w Ruchu Palikota spływa także i na jego tytułowego członka. Czekać tylko, aż reaktywuje „Ozon” i wróci na łono Kościoła, bo niechybnie z takim temperamentem orientacja polityczna P. jest cykliczna. „Nie interesuje mnie prawo, interesuje mnie sprawiedliwość”, rzekło się pewnego razu Adolfowi Hitlerowi, jednak tu się powstrzymam, bowiem to porównanie, pewnikiem byłoby odmianą faszystowskiej mowy nienawiści, a takiej przecież nie chcemy…

Mateusz Wójtowicz