- Byłem w Moskwie tuż po tej katastrofie. Sam mój pobyt to był pobyt podczas drugiego wyjazdu naszej ekipy z centralnego laboratorium. Pamiętam, że w dniu katastrofy zrobiliśmy odprawę i założyliśmy scenariusze jaka pomoc będzie potrzebna i wydało nam się, że oczekiwanie będzie, że trzeba będzie dokonać identyfikacji metodami genetycznymi. Dochodziły do mnie sygnały, że to oczekiwanie się nie spełnia – mówił w programie „Minęła dwudziesta” Paweł Rybicki, były dyrektor Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego KGP m.in. na temat identyfikacji ofiar w Smoleńsku.

Rybicki mówił, że gdy sześć lat temu zespół ekspertów wybrał się do Smoleńska, aby pomagać w identyfikacji zwłok ofiar, nikt nie oczekiwał od nich takiej pomocy.

– Zastaliśmy decyzyjny chaos. Niespecjalnie wiadomo było, co mamy robić. Oczekiwania, że będziemy robić analizę genetyczną, nie było. Tak naprawdę nam się wydawało to naturalne – mówił.

Pytany, kto na miejscu zajął się ekipą ekspertów z laboratorium, powiedział, że na miejscu byli prokuratorzy wojskowi oraz ówczesna minister zdrowia.

– Zadałem pytanie, jaka jest nasza rola pani minister Kopacz, odpowiedź była taka, że mamy reagować na polecenia władz prokuratorskich, ale takich też nie było. To trochę przykre – stwierdził. Dodał, że nikt nie zapraszał ekspertów do identyfikacji genetycznych. Podał też przykład katastrofy, w której miesiąc później rozbił się samolot holenderski.

– Koledzy z Holandii po katastrofie potrzebowali 26 dni na identyfikację ofiar, a nie mieli żadnych przeszkód prawnych – mówił.
W programie poruszony został także temat generała Błasika, który rzekomo miał się pojawić w kokpicie samolotu.

– Nie znam takich zapisów. Myśmy jako Laboratorium w 2012 roku na polecenie komisji robili ekspertyzę odsłuchów z tupolewa. W żadnym z zapisów nie pojawiał się gen. Błasik dopasowany do żadnej z wypowiedzi, potem w stenopisie okazało się, że jeden z głosów jest dopasowany do gen. Błasika. Okazało się, że komisja przyjęła takie założenie, że materiał od nas jest tylko jednym z kilku materiałów, który wzięli pod uwagę. Biorąc pod uwagę inne parametry, znane tylko im, byli w stanie dopasować. Trochę nas to zdziwiło – powiedział.

Rybicki powiedział, że zazwyczaj wszystkie identyfikacje trwają dłużej, a w Smoleńsku był niewyobrażalny pośpiech.

– Moje doświadczenie zawodowe, obserwacje dużych katastrof jak wypadek autokaru pod Grenoble, było takie, że identyfikacje trwały dłużej niż w tym przypadku. A tam było mniej ofiar. Nie wiem, skąd ten pośpiech wynikał i nie chcę w to wnikać – dodał.

Według niego nie powinno się odmawiać krajowi, którego obywatele ucierpieli, identyfikacji ofiar.

– Tak jest najszybciej – dodał. Jego zdaniem, trudno mówić o tym, aby całe śledztwo zostało zamknięte.

gb/TVP Info