W roku 2017 urodziło się w Polsce najwięcej dzieci od 20 lat. Czy to efekt świadczenia 500+? Tak twierdzi rząd - i może mieć rację. Z drugiej strony - rodzą kobiety z wyżu przełomu lat 80. i 90. Znowu: czy urodziłyby, gdyby nie 500+?

,,Liczba urodzeń w 2017 r. to było ponad 402 tys. i takiej liczby urodzeń nie było od wielu lat. To, co jest ważne, to wskaźnik dzietności, który wyniósł 1,45; to jest wzrost wskaźnika o ponad 12 proc. i to jest najwyższy wskaźnik od 20 lat. Analizując liczbę urodzeń, musimy pamiętać o tym, że znacząco w Polsce zmniejsza się populacja kobiet będących w wieku rozrodczym. Ten spadek będzie się pogłębiał do 2024 r. i potem nastąpi odbicie.

Pytanie o to, na ile „500 plus” poprawia dzietność Polaków, powinno być pytaniem, co by się działo, gdyby nie było „500 plus”. Trzeba też poczekać, aż minie pełen rok, żeby odnieść to do wskaźnika dzietności. Wskaźnik dzietności, gwarantujący prostą zastępowalność pokoleń to jest 1,21. Mieliśmy 1,29 w 2015 r., a mamy 1,45. Naprawdę lepiej mieć 1,45-1,50 niż 1,20 '' - powiedziała minister rodziny i pracy, Elżbieta Rafalska.

Rafalska zauważyła przy tym trzeźwo, że to nie tylko świadczenie 500+ odpowiada za ten wzrost liczby urodzeń. To także sytuacja na rynku pracy, najniższe od 26 lat bezrobocie, rosnące wynagrodzenia. No - i polityka rządu wspierająca rodziny.

Co ciekawe, najwięcej od wielu lat rodzi się dzieci trzecich i kolejnych. I to tam, gdzie rodzice pacują i są pewni swojej sytuacji. ,,Mogą zagwarantować dzieciom lepsze warunki'' - podsumowuje Rafalska.