Na antenie telewizji wPolsce.pl prezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości komentował wczorajszy przebieg wydarzenia w Warszawie. Zdaniem Roberta Bąkiewicza zawiodła policja, która zachowywała się jak za rządów PO. Utrudniała przejazd rajdu, prowokowała uczestników, podejmowała niewspółmierne do potrzeb działania.

- „Rajd niepodległości był wstrzymywany. Ludzie nie mogli włączyć się do przejazdu. Policja wydawała sprzeczne informacje. Podejmowała działania niewspółmierne do potrzeb. Ja sam będąc na błoniach Stadionu Narodowego widziałem policję, która celowo prowokowała do zajść, kiedy ludzie rozchodzili się już na dworzec” – przekonuje Robert Bąkiewicz.

Jak relacjonuje, policjanci zaczęli wyłapywać odpalających racę ludzi. Podkreśla, że używanie rac jest wykroczeniem, ale reakcja policji, która używa granatów hukowych i broni gładkolufowej była przesadna i prowokowała tłum.

- „W mojej ocenie policja nie chciała dopuścić do rajdu samochodowego, nie wiem dlaczego. Zablokowano ludzi w samochodach. Po drugie policja nakazała parkować samochody i dołączać do marszu niepodległości pieszo. Po trzecie wszędzie eksponowała własną obecność i zachowywała się agresywnie prowokując reakcję drugiej strony. Nie pochwalamy zadym, jesteśmy temu przeciwni. Nie sposób dziś ocenić działań policji pozytywnie” – mówi Bąkiewicz.

Podkreśla, że Stowarzyszenie Marsz Niepodległości odcina się od chuligańskich ataków. Odnosząc się do podpalonego okna przypomina natomiast prowokację sprzed lat, kiedy uczestnicy Marszu zostali oskarżeni o podpalenie budki przy rosyjskiej ambasadzie.

kak/wPolityce.pl