Profesor prawa Robert Gwiazdowski, były prezes Rady Nadzorczej ZUS, staje na łamach ,,Rzeczpospolitej'' w obronie pomysłu zaprezentowango przez Jarosława Gowina o głosowaniu rodzinnym. Jak przypomina, rzecz wymyślił nie PiS, ale francuski demograf Paul Demeny. Wcześniej w Polsce lansowała go już Unia Wolności.

Pomysł nie podoba się ,,głównie dlatego, że wśród wyborców z trójką dzieci PiS ma najwyższe poparcie'', pisze Gwiazdowski. Ale jak dodaje, rozwiązanie jest proste: ,,zróbcie więcej dzieci, będziecie mieć więcej głosów''.

Gwiazdowski przekonuje, że głosowani rodzinne jest od strony banalnie proste. Każdy rodzic ma na dziecko po pół głosu - i basta. Nie ma co krzyczeć, że rodzice decydują za 16-latka o innych poglądach. Jak przypomina Gwiazdowski, 16-latek nawet na wycieczkę szkolną nie może pojechać bez ich zgody.


Autor krótko i wymownie wskazuje wreszcie, dlaczego warto, by Polacy mieli dzieci. Podaje przykład trzech osób: emeryta Józia, Kacperka singielka i Jasia, ojca dwóch dzieci. Choć ,,Jaś płaci za śniadanie o jdną trzecią więcej podatku VAT niż Józio i Kacperek razem wzięci'', to oni go przegłosują, bo jest ich dwóch. A za 30 lat - Józio nie będzie żył, a ,,singielek Kacperek'' zostanie na lodzie. Nie będzie miał kto pracować, by wypiec mu bułki na śniadanie. Nikt nie zapłaci podatków, by rząd wykupił obligacje, w które inwestował, ani nikt nie kupi pozsykanych przezeń akcji. Wreszcie i z ZUS nic nie dostanie, bo płacić składek nie ma komu.


,,To może jednak warto zadbać o to, aby Jaś miał te swoje dzieci? I idąc na wybory, mógł za nie zagłosować, i mając razem głosów trzy, przegłosować Józia i Kacperka?'' - pyta retorycznie Robert Gwiazdowski.

mod/rzeczpospolita