W rozmowie z tygodnikiem „Wprost” znany polski przedsiębiorca Roman Kluska bardzo krytycznie ocenił politykę Zjednoczonej Prawicy. Poza trwającymi obostrzeniami związanymi z pandemią koronawirusa biznesmen uskarża się na rosnące składki ZUS i biurokrację. Podkreśla, że kibicuje przedsiębiorcom, którzy wychodzą na ulicę.

Mówiąc o pandemii koronawirusa Roman Kluska zaznacza, że sam boryka się z ogromnymi problemami, bo w zasadzie stracił całą sieć sprzedaży serów i została mu jedynie możliwość sprzedaży przez Internet.

- „Jeszcze nigdy w historii firmy nie miałem takiej sytuacji, że w dojrzewalni mam sery z zeszłego roku. Zawsze mi ich brakowało, a teraz mam kilka tysięcy na stanie” – mówi.

Jednak pandemia to zdaniem Kluski nie jedyny problem polskich przedsiębiorców. Rozmówca „Wprost” zwraca uwagę na podnoszoną płacę minimalną, rosnące składki na ZUS, rosnące rachunki za prąd i biurokrację.

- „W tym roku moja firma księgowa podniosła mi miesięczną opłatę o 500 zł. Właśnie z powodu przyrostu biurokracji. Nie zdają sobie sprawy ci mądrzy, którzy dodają przedsiębiorcom kolejne druczki do wypełnienia, że ktoś je musi wypełniać zamiast pracować. Każda nowa regulacja to nowe koszty” – podkreśla.

Pytany, czy dołączyłby do protestów przedsiębiorców zaznacza, że bardzo im kibicuje.

- „To nie żaden protest. To jest już krzyk rozpaczy. Zdaję sobie sprawę z tragizmu całej sytuacji. Polskie, zwłaszcza te mniejsze firmy, są coraz bardziej gnębione i niszczone przez państwo, przez ostatnie 25 lat. A teraz na to nałożyła się jeszcze pandemia” – mówi.

Kluska przekonuje, że kiedy państwo zaczyna ingerować w wolną gospodarkę, hamuje ją, a korzystają na tym jedynie wielkie korporacje, które tracą konkurencję ze strony małych i średnich przedsiębiorców. Przywołuje myśl niemieckiego ekonomisty Rolanda Baadery, który przewidział, jak kapitalizm zacznie stopniowo przeradzać się w komunizm.

- „Zauważył, że na pewnym etapie rozwoju gospodarki kapitalistycznej wymontowano z niej dwa kluczowe elementy rynkowe i zastąpiono je tymi, które znamy z gospodarki socjalistycznej. Pierwszy to ustalanie przez władze, a nie przez rynek stóp procentowych, które w takiej sytuacji mogą być utrzymywane na zerowym poziomie, deformując gospodarkę. Drugi to możliwość emisji pieniądza przez rządy, co w połączeniu z niemal zerowymi stopami pozwala na emisję pieniądza praktycznie na nieograniczoną skalę” – wyjaśnia.

kak/wprost.pl