Przypominamy artykuł profesora Romualda Szeremietiewa dla portalu Fronda.pl, opublikowany pierwotnie 21 X 2016

Zabużańska kwadratura koła

W czasie studiów miałem kolegę Litwina. W czasach PRL studenci obcokrajowcy byli rzadkością. Mój kolega formalnie nim nie był, miał polskie obywatelstwo i gdyby pewnego razu nie przyznał się do swojej litewskości to nawet bym nie wiedział, że on nie jest Polakiem. Zaprzyjaźniliśmy się i rozmawialiśmy o wielu sprawach. Pewnego razu zapytałem go dlaczego Litwini są negatywnie nastawieni do Polaków. Nie domagamy się przecież zwrotu Wileńszczyzny, my i oni trafiliśmy do sowieckiego kotła, a mimo to wrogość Litwinów do Polaków nadal trwa.  Kolega powiedział, że postara się to wyjaśnić. Mówił, że związki z Rosjanami z natury rzeczy są wykluczone i wpływu Rosjan, rusyfikacji,  Litwini nie obawiają się. Natomiast co do Polaków. – Widzisz – mówił – spotka się Polaka. Jest miły, przyjacielski, często pomocny. Znajomość się rozwija i nie wiadomo kiedy człowiek zaczyna mówić po polsku. Na tym polega dla nas niebezpieczeństwo spotkania się z wami. Wy nas niepostrzeżenie spolonizujecie, tak jak spolonizowaliście Radziwiłłów, Sapiehów, Chodkiewiczów. Dlatego Litwinów może uratować tylko odseparowanie się do Polaków. Nasza interes narodowy polega więc na tym, aby trzymać się od was z daleka.

Podobnie na Ukrainie strach przed polonizacją był jednym z czynników kształtujących świadomość Ukraińców. A ponieważ Polacy zdawali się dominować zaczęła pojawiać się wśród ukraińskich narodowców niechęć i z czasem wrogość do Polaków. W ukraińskim ruchu narodowym wypracowano koncepcję państwa ukraińskiego, które miało uzyskać swą pozycję w Europie pozbywając się balastu polskości. Ośrodkiem formowania się współczesnego narodu ukraińskiego były ziemie austriackiego zaboru (Galicja), gdzie wpływy polskie były bardzo silne. Rywalizacja z Polakami stawała się dla Ukraińców najważniejszym elementem w ich walce o odrodzenie narodowe i zbudowania własnego państwa. Niepodległa Ukraina musiała mieć w swych granicach Lwów, a tu Polacy byli zasadniczą przeszkodą. To zachodnio-ukraińskie miejsce formowania się  narodu ukraińskiego przesądziło o antypolskim kierunku rozwoju narodowego ruchu ukraińskiego.

Wrogość narodowców litewskich i ukraińskich do polskości przyniosła straszne następstwa w latach II wojny światowej. Były nimi zbrodnie popełnione na Polakach przez Litwinów (Ponary) i zwłaszcza przez Ukraińców (Wołyń).

Dziś Polska i jej sąsiedzi na wschodzie mają kłopot. Litwa znalazła się wraz z Polską w NATO i w Unii Europejskiej. Elity litewskie wiedzą, że dla zachowania niepodległości niezbędne jest oparcie o Polskę. W Wilnie zresztą liczą, że w razie potrzeby Wojsko Polskie będzie bronić Litwy. A z drugiej strony mamy stosunek władz litewskich do Polaków mieszkających na Litwie. Polacy będący rdzennymi mieszkańcami Wileńszczyzny ciągle doświadczają szykan z racji tego, że są Polakami. Z kolei władze polskie nie bardzo wiedzą jak w tej sytuacji powinny postępować – wspierać litewskich Polaków konfliktując się z rządem litewskim, czy poświęcić ich dla dobra „strategicznych” związków z Litwą.  Na Litwie pojawiają się glosy rozsądku.  Imantas Melianas doradca litewskiego ministra kultury mówi: „… niepokoją próby tworzenia jakiejś nowej, rzekłbym „plastykowej” litewskiej świadomości narodowej, wyrzekając się zarazem sprawdzonych przez wieki części składowych, do których zaliczyłbym przede wszystkim chrześcijaństwo (w pierwszej kolei – katolicyzm) oraz obok niego – długoletnią polską (polskiego pochodzenia i polskojęzyczną) komponentę naszej litewskiej kultury. Innej Litwy nie było i nie będzie, nawet jeśli się Litwą będzie zwała. W tym sensie nazwałbym podżeganie do antypolskich nastrojów na Litwie – rujnowaniem samych podstaw autentycznej litewskiej świadomości narodowej”. Racja w 100 procentach. Jednak ten pogląd nie jest ciągle dla Litwinów oczywistością.

Podobnie kłopotliwą sytuację mamy na Ukrainie, która znalazła się w otwartym konflikcie z Rosją.  Władze w Kijowie chcąc umacniać odrębność kraju od Rosji sięgają też do tradycji narodowej i okazało się, że jest to tradycja nacjonalizmu, w którym wrogość do Polski odgrywała zasadniczą rolę. Współcześni Ukraińcy udają, że tego nie widzą ograniczając się do wątków walki nacjonalistów z Rosją. Tymczasem zbrodnie popełnione przez ukraińskich nacjonalistów nie pozwalają o tym antypolskim wątku zapomnieć. Ukraińcy starają się wszelkim sposobami zamazać niechlubną przeszłość UPA. Nie udaje się im. Władze polskie też mają kłopot. W interesie Polski leży istnienie niepodległej od Rosji Ukrainy.  Czy jednak mamy prawo wspierać Ukrainę, zabiegać o jej interesy zapominając o Polakach pomordowanych przez UPA na Wołyniu -  „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, Zapomnij o mnie”. Rożne badania opinii na Ukrainie wskazują, że Polska jest uważana przez Ukraińców za kraj przyjazny. Czy Ukraińcy potrafią jednak przyjąć prawdę o zbrodniczej przeszłości uznawanych dziś za bohaterów upowców?

Stan relacji polsko – litewskich i polsko – ukraińskich przypomina słynną kwadraturę koła. Tego problemu nie udało się rozwiązać w okresie międzywojennym. Z tego powodu program odbudowy wielkiej wielonarodowej Rzeczypospolitej Józefa Piłsudskiego przegrał.  Wygrały koncepcje nacjonalistyczne na Litwie (antypolska republika ze stolicą w Kownie), w Polsce – Rzeczypospolita Polska, państwo Polaków z mniejszościami narodowymi i na Ukrainie, gdzie Ukraińcom wydawało się, że lepiej mieć ukraińską republikę sowiecką niż wspierać Semena Petlurę i związki z Polakami. W 1939 roku nasi sąsiedzi cieszyli się z upadku państwa polskiego, zwłaszcza Ukraińcy. Myśleli, że u boku Niemiec zrealizują swoje ambicje narodowe. Polskę nadal widzieli jako swego wroga, konkurenta, który powinien być unicestwiony. Po klęsce Niemiec wszyscy znaleźli się pod panowaniem Sowietów. Okazało się ostatecznie że przegrała nie tylko niepodległa Polska, ale także ci co chcieli zbudować wielką Litwę, wielką Białoruś i wielką Ukrainę na trupie Polski. Przegrali wszyscy.

Zastanawiam się, czy dziś elity Litwy, Ukrainy i…  Białorusi potrafią wyciągnąć wnioski z przeszłości, dostrzec ratunek dla swej niezależności w budowaniu z Polską wspólnoty w naszym regionie. Czy plany i zabiegi podejmowane przez polskiego prezydenta (Międzymorze) i polski rząd (Via Carpatia) znajdą przyjazny oddźwięk w Wilnie, Mińsku i Kijowie? Czy nasi sąsiedzi potrafią pozbyć się antypolskiego bagażu jakim pogrobowcy nacjonalistycznych ruchów obciążają stosunki z Polakami? Czy te narody mają na tyle silną świadomość, by nie bać się, że wchodząc w związki z Polakami zostaną zdominowane przez „polskich panów”?

A do tego jak to było w przeszłości, Moskwa gra nacjonalistycznymi uprzedzeniami zarówno po polskiej, jak i po litewskiej oraz ukraińskiej stronie.  

Romuald Szeremetiew