Tomasz Wandas, Fronda.pl: Coraz bliżej do szczytu NATO i coraz więcej kontrowersji. Ataki na ministra obrony, dwuznaczne wypowiedzi polityków niemieckich… Komu może zależeć, aby zakłócić to wydarzenie i z jakich powodów?

Romuald Szeremietiew: Przeciwników szczytów NATO, a w szczególności tego, który odbędzie się w Warszawie można wskazać bez trudu. Rosja. Rosjanie wcale się z tym nie kryją, proszę spojrzeć na rosyjską doktrynę, wypowiedzi polityków. Inną sprawą jest, że wielu spoza Rosji, mniej lub bardziej świadomie, popiera politykę prezydenta Putina. Uważają oni, że Rosji trzeba ustępować, nie drażnić jej okazywaniem stanowczości.

Skąd pojawiają się wypowiedzi typu „nie powinniśmy wymachiwać szabelką przed Rosją”?

Zdaje się, że mówią tak ci, którzy uważają, że tylko Rosja może „szabelką” wymachiwać np. na Ukrainie. Jest to zdecydowanie rosyjski punkt widzenia. Z Kremla słyszymy cały czas, że Rosja czuje się zagrożona przez NATO. Dlatego musi podejmować akcje zbrojne na terenie ościennych krajów, które nie chcąc uznać jej zwierzchnictwa i szukają gwarancji swego bezpieczeństwa w NATO. Państwa, uważane przez Moskwę za „bliską zagranicę”, mają wg. Rosjan, tak jak mówiła doktryna Breżniewa, ograniczoną suwerenność. Nie wolno im wiązać się z Zachodem. Pocieszamy się, że Polski Rosja nie zalicza już do strefy swych wpływów bowiem jesteśmy w UE i NATO.

Czego chce Putin i dlaczego tak skutecznie udaje mu się wpływać na opinię czołowych polityków?

Putin ogłosił, że przywróci Rosjanom „wielkie państwo”, które oni utracili wraz z rozpadem Związku Sowieckiego. Rosja ma się stać supermocarstwem decydującym o losach świata. Ku temu zmierza Putin. Jednak mimo spektakularnych działań na Kaukazie i Ukrainie do osiągnięcia celu daleko. Nie wszystko Rosjanom udaje się. Spoglądając na Ukrainę byłem pewien, że są lepiej przygotowani. Tymczasem nie tylko, że nie mieli w Kijowie zbyt wielu zwolenników, ale uruchomili proces odstraszający Ukraińców przed wiązaniem się z Rosją. Militarnie byliby oczywiście w stanie zająć Ukrainę, ale jest to przeklęte NATO, które mogłoby zareagować. Na konflikt z Zachodem Rosji dziś nie stać. Dopóki NATO zachowa zdolność obronną, Rosja będzie w szachu. Jeżeli ponadto uda się wzmocnić tzw. wschodnią flankę Sojuszu, sytuacja Rosji będzie bardzo trudna.

Bardzo trudna? Dlaczego?

Kreml nie będzie w stanie osiągać tych celów, które sobie określił. Nie będzie mógł podporządkować Europy Środkowo-Wschodniej, a bez tego nie ma szans na zbudowanie supermocarstwa. Rosja, co pokazuje historia, budowała swoją potęgę idąc na Zachód, wykorzystując Zachód, pozyskując tam technologie i niezbędne możliwości. Świetnym tego przykładem była polityka Stalina w latach II wojny światowej. Kiedy po wojnie Sowiety podjęły rywalizację z Zachodem, to ją przegrały. Rosja bywa mocarstwem tylko przy wsparciu zachodnich państw, zwłaszcza Niemiec. Dlatego zawsze starała się podporządkować sobie Polskę, aby jej od Niemiec i Zachodu nie oddzielała. Doradca rosyjskich prezydentów Siergiej Karaganow powiedział, że Rosja się nie cofnie. Będzie więc uparcie dążyć do rozgrywania państw zachodnich, wyrywania ośrodków sprzyjających Rosji i krok po kroku zwiększać swe wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej. Rosja prowadzi swoją grę licząc, że Zachód ustąpi. Putin doskonale zdaje sobie sprawę z tego, iż może wygrać jedynie w razie destabilizacji świata zachodniego. To wszystko stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski. Pytanie brzmi, jakie kroki może podjąć Rosja, do czego jest zdolna?

Czy faktycznie mogłoby się okazać, że Putinowi będzie na rękę militarny atak na Polskę?

Zmiany zachodzące w polityce Rosji pokazują, że jest zdolna w odpowiednich warunkach użyć sił zbrojnych nie oglądając się na prawo międzynarodowe. Moskwie opłacałoby się militarne spacyfikowanie Polaków, gdyby nasz kraj był osamotniony w takiej konfrontacji. Kluczem do sukcesu byłoby więc pozbawienie Polski wsparcia sojuszniczego. Póki co tak na szczęście nie jest. Słyszymy zapowiedzi zwiększonej obecności sił natowskich w naszym regionie. Musimy być jednak świadomi, iż narażamy się Rosjanom demonstrując naszą niezależność i poszukując środków wzmacniających naszą obronę. Szczególnie irytującą dla Kremla będzie Polska stająca się liderem niezależności państw Europy Środkowo-Wschodniej.

NATO to nie tylko kraje europejskie, ale też Stany Zjednoczone. Czy nowy prezydent USA może podjąć decyzje, które osłabią sojusz? Takie, które nas zdestabilizują?

NATO to głównie Stany Zjednoczone i potencjał amerykański. Osłabienie roli USA w NATO będzie więc jego osłabieniem. Europa nie potrafiła stworzyć żadnych struktur gwarantujących jej bezpieczeństwo. Nie wiemy kto będzie prezydentem USA, ale wiadomo, że od niego będzie zależało jaką rolę USA wyznaczą sobie w światowej polityce. W szczególności czy będą utrzymywać obecny ład międzynarodowy, czy też zrezygnują z tego i dojdzie do budowy nowego ładu. W nowej konfiguracji Polska nie musi zachować suwerennego bytu. Przypomnę, że zmiana ładu wersalskiego na jałtański skończyła się dla Polski utratą niepodległości.

Czyli jednym słowem, mamy się czego obawiać.

Powinniśmy wyciągać wnioski z historii. Nie możemy opierać bezpieczeństwa narodowego tylko na założeniu, że nadejdzie sojusznicza pomoc. W 1939 r. nie nadeszła! Jednocześnie pamiętajmy, że Rosji nie trzeba bać się, bo jest ona przeciwnikiem, z którym możemy sobie poradzić. Trzeba jednak wcześniej zbudować odpowiednie siły zbrojne z kluczową rolą Obrony Terytorialnej w strategii obrony i stworzyć układ geopolityczny z narodami, które tak jak my obawiają się Rosji. Niestety w Polsce ciągle obowiązują te same wzorce obronne, które nie sprawdziły się w przeszłości. Poleganie na tym, że sojusznicy tym razem będą chcieli „umierać za Gdańsk”. Brak zmiany tego paradygmatu obronnego uważam za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego kraju.

Bardzo dziękuję za rozmowę