"Die Zeit" informuje, że "brak poparcia świata dla planów Putina ma silny wymiar gospodarczy, oficjalne kroki władz UE czy USA nie są do tego jak widać potrzebne. Światowa presja na Rosję już przynosi ekonomiczne wyniki, choć nie podjęto jeszcze decyzji o poważnych gospodarczych sankcjach. - Jesteśmy zjednoczeni, by obarczyć Rosję kosztami jej działań - powiedział Barack Obama".

Inwazja na Krym spowodowała, że załamał się kurs rubla, jak i załamał się kurs rosyjskich akcji. Oligarchowie potracili miliony dolarów. Rosyjscy przedsiębiorcy odczuwają dotlikwie odpływ kapitału zagranicznego. Jak słusznie zauważa "Die Zeit" "rosyjski porządek polityczny bazuje z jednej strony na nacjonalizmie, ale o wiele bardziej opiera się na kapitalizmie służącym dobru elit". Dziennik uważa, że włąśnie ze względu na ten rosyjski kapitalizm służący oligarchom, Rosja w pewnym momencie skapituluje i będzie ratować się przed dalszym odpływem kapitału zagranicznego.

Z drugiej jednak strony, jak zauważa Krzysztof Janik, były minister spraw wewnętrznych, dotlikwe sankcje Zachodu jakie są powoli wdrażane, z jednej strony osłabi gospodarkę Rosji, ale z drugiej strony może mocno wzmocnić pozycję samego Władimira Putina wśród społeczeństwa rosyjskiego. "Dalsze zaostrzanie kursu zachodnich krajów wobec Moskwy doprowadzi do wzrostu znaczenia pozycji Putina na wschodzie Europy i w Rosji".

Jedyną słuszną receptą na Putina, jest wg Janika, wykluczenie Rosji z międzynarodowego życia publicznego. Wskazuje przy tym na Radę Europy, która miała być płaszczyzną uzgadniania wartości.

mod/Die Zeit/Forsal.pl