"Porozumienie Iranu z kilkoma mocarstwami do złudzenia przypomina niegdysiejszy pakt z Irakiem. Mówiono o nim w skrócie „ropa za żywność”. Tym razem najtrafniej należałoby powiedzieć: 'atom a ropę i Ukrainę'" - pisze Juliusz Urbanowicz na łamach "Polskiego Radia".

W szwajcarskiej Lozannie kilka dni temu zawarto wstępne porozumienie z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego. USA, Chiny, Rosja, Niemcy, Francja i Wielka Brytania zagwarantowały zniesienie sankcji w zamian za ograniczenie tegoż programu i poddanie go międzynarodowej kontorli. 

"Oficjalnie światowe mocarstwa mówią, że chodzi o zażegnanie groźby dla międzynarodowego bezpieczeństwa, jaką stworzyłoby posiadanie broni nuklearnej przez teokratyczny reżim w Teheranie. W tle ramowego porozumienia są jednak także geopolityczne interesy potęg oraz ropa naftowa. To one sprawiły, że po tej samej stronie stołu negocjacyjnego znalazły się wspólnie Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone, choć, na co dzień zażarcie walczą ze sobą o wpływy w wielu regionach świata, w tym na Bliskim Wschodzie i nad Zatoką Perską. W dodatku - zdołały doprowadzić do kompromisu, zamiatając pod dywan głębokie różnice" - pisze Urbanowicz. Autor zwraca szczególną uwagę na kwestię chińską. "Kluczową rolę w osiągnieciu prowizorycznej na razie ugody mogły odegrać jednak nie Stany Zjednoczone, lecz Chiny. To im najbardziej zależy na relatywnie tanich dostawach ropy naftowej z Iranu. W ostatnich latach, działając bez większego rozgłosu i wykorzystując konflikt Waszyngtonu z Teheranem, Pekin uczynił z Iranu największego dostawcę ropy dla energochłonnej gospodarki Chin oraz stały się dlań najważniejszym partnerem w handlu" - tłumaczy na łamach "Polskiego Radia". "Jednak włodarze azjatyckiego giganta musieli dostrzec, że - w sytuacji obowiązywania zachodnich sankcji oraz drastycznych obniżek cen ropy - irańska gospodarka coraz bardziej się dusi i może jej grozić załamanie. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wskutek sankcji, dochody Iranu z ropy naftowej i gazu ziemnego spadły o 100 proc. w ciągu ostatnich trzech lat" - dodaje. 

Urbanowicz pisze też, że Iran był "bardziej skłonny do rokowań" ze względu na bardzo duże problemy w regionie, zwłaszcza zaangażowanie w konfliktach w Iraku, Syrii oraz w Jemenie. Jest też możliwe, że zniesienie sankcji wpłynie znacząco na ceny ropy. "Część analityków sektora energetycznego, np. Fadel Gheit, z Oppenheimer, &Co. przewiduje, że jeśli - w efekcie porozumienia z Lozanny - sankcje przeciwko Iranowi będą znoszone, to zwiększone dostawy irańskiej ropy pomnożą nadpodaż tego surowca, co jeszcze bardziej obniży jego cenę na światowym rynku. Zdaniem irańskiego ministra ropy naftowej Bidżana Zanganeha, po zniesieniu sankcji Iran mógłby podwoić swój eksport ropy w ciągu zaledwie dwóch miesięcy" - twierdzi Urbanowicz. Powstaje tu naturalnie pytanie, jaki interes ma w tym Rosja. 

"Jako drugi po USA największy eksporter broni, Rosja ma nadzieję na otwarcie irańskiego rynku po zniesieniu sankcji. Interfax pisze, że Moskwa zamierza sprzedać ajatollahom swoje zmodernizowane systemy rakiet przeciwlotniczych S-300. W 2010 roku Rosja pod naciskiem Zachodu zrezygnowała z kontraktu wartego 800 mln dolarów.

Ponadto, Rosjanie chcą wesprzeć swego partnera w rejonie Zatoki Perskiej, jakim jest Iran. Tym bardziej, że podtrzymuje on trwanie reżimu Baszara al-Asada w pogrążonej w wojnie domowej Syrii, kolejnym kraju, do którego Rosja tradycyjnie sprzedawała dużo broni i uznawała za swego sojusznika" - czytamy w "Polskim Radiu". Urbanowicz dodaje na koniec, że Moskwa ma najwyraźniej nadzieję na uzyskanie "zrozumienia" dla swoich zamierzeń wobec Ukrainy. 

kad