- Na naszych oczach Holendrzy przejęli zestrzelony nad Ukrainą malezyjski samolot pasażerski, by sfałszować śledztwo i zrzucić za jego zestrzelenie winę na Rosję – powiedział doradca Putina Siergiej Markow.

Markow stwierdził, że Rosja może oddać Polsce wrak Tupolewa, o ile Polska uzna oficjalnie, że nie doszło do zamachu. Tę intrygująca propozycję przedstawił w wywiadzie dla „Super Expressu”.

- Boimy się, że jeśli przekażemy wam wrak, będziecie wykorzystywać go jeszcze bardziej. Póki wrak jest w Rosji, Polska nie może wykorzystać go do fałszowania wyników śledztwa w sprawie tej katastrofy. Jeśli go przekażemy, nawiercą w nim dziur i będą dowodzić, że to dziury po rosyjskiej rakiecie – stwierdził Markow.

Jego zdaniem w ten sposób postąpili Holendrzy.

- Na naszych oczach Holendrzy przejęli zestrzelony nad Ukrainą malezyjski samolot pasażerski, by sfałszować śledztwo i zrzucić za jego zestrzelenie winę na Rosję. Dlatego nie możemy dopuścić, by Polacy zrobili to samo z prezydenckim samolotem – powiedział doradca Władimira Putina.

Jednak deklaracja to dla Moskwy za mało.

- Podpiszmy umowę – mówi Siergiej Markow. - My zwracamy samolot, a polski rząd ogłasza, że nie ma żadnych wątpliwości, że była to katastrofa. A do tego zagwarantuje, że nie zniszczy żadnego pomnika bohaterów, którzy wyzwalali Polskę od nazistowskiej okupacji.

To ostatnie właściwie można by obiecać i bez wraku. Nie zniszczymy ani jednego pomnika bohaterów. Usuniemy tylko pomniki bandytów.

KJ/wpolityce.pl