Wczoraj (4 listopada), podczas odbytego w trybie wideokonferencji posiedzenia Wyższej Rady Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, samozwańczy prezydent Aleksander Łukaszenka, który w ubiegłym roku wbrew woli ludu przejął władzę na Białorusi, wraz z gospodarzem Kremla Władimirem Putinem, podczas posiedzenia przebywającego na terytorium tymczasowo okupowanego przez Rosję ukraińskiego Krymu, podpisali szereg dokumentów zatwierdzających ścisłą integrację oraz wspólną doktrynę wojenną obu dyktatorskich reżimów – stwierdza Włodzimierz Iszczuk, redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii”.

Jeszcze na początku stycznia 2019 r. ostrzegałem, że „Rosja wchłonie Białoruś, by uczynić ją trampoliną do inwazji na Polskę i państwa bałtyckie”. Niestety wczoraj ten czarny scenariusz stał się rzeczywistością.

W tym artykule zacytowałem Konstantyna Maszowca, ukraińskiego eksperta wojskowego i koordynatora grupy „Sprzeciw Informacyjny”, który przypomniał, że dla Putina Białoruś jest newralgicznym obszarem strategicznym jako klucz do Europy Środkowo-Wschodniej.

„Mówiąc prościej, zgodnie z teorią sztuki wojennej, jest to Schwerpunkt [główny punkt ciężkości] kierunek głównego ciosu wobec całej Europy Wschodniej” – zaznaczył ekspert.

Warto przypomnieć, że Schwerpunkt to kierunek głównego ciosu w strategii wojskowej. Główny cios jest wymierzony w kierunku, który ma na celu całkowite pokonanie oddziałów wroga. Białoruś jest idealnym przyczółkiem do uderzenia w Polskę, Litwę (kraje bałtyckie) oraz Ukrainę. Innymi słowy Białoruś jest kluczowym bastionem w wojnie Kremla przeciwko państwom byłej I Rzeczpospolitej czyli pomostu bałtycko-czarnomorskiego zwanego dziś Międzymorzem.

Nie oznacza to, że Putin i Łukaszenka już jutro rozpalą zakrojoną na pełną skalę wojnę przeciwko Polsce i krajom bałtyckim w regionie przesmyku suwalskiego. Niezbędne warunki do tego etapu jeszcze niezaistniały. Dopóki Ukraina pozostanie niezależna od Kremla i zachowa zdolność do powstrzymania i lokalizacji rosyjskiej agresji w Donbasie, Putin raczej nie odważy się na pełnowymiarową wojnę z państwami bałtyckimi i Polską.

Ale wojna hybrydowa Moskwy przeciwko krajom pomostu bałtycko-czarnomorskiego trwa w najlepsze – i to od wielu lat. Dziś jesteśmy świadkami eskalacji tego hybrydowego konfliktu, w postaci sztucznie wywołanego kryzysu migracyjnego na granicach Litwy i Polski. Ale to dopiero początek. Moskwa i Mińsk od lat regularnie ćwiczą agresję na państwa wschodniej flanki NATO podczas wspólnych strategicznych manewrów wojskowych pt. „Zapad”. Jednocześnie Moskwa podważa jedność euroatlantycką i przygotowuje armię do militarnej konfrontacji z Zachodem.

Moskwa umacnia swoje siły zbrojne, od wielu lat zdobywając strategicznie ważne przyczółki. Po upadku muru berlińskiego i rozpadzie ZSRS Rosja podłożyła szereg geopolitycznych „bomb zegarowych” w regionie bałtycko-czarnomorskim. Są wśród nich: obwód kaliningradzki nad Bałtykiem, oderwane od Mołdawii Naddniestrze, anektowany ukraiński Krym nad Morzem Czarnym oraz okupowana część Donbasu na południowym wschodzie Ukrainy. Oprócz tego Rosja oplotła siecią swoich agentów Białoruś i wciągnęła Mińsk do własnego bloku militarno-politycznego. W rezultacie Polska i kraje bałtyckie stały się najbardziej zagrożonymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej.

W chwili obecnej Kreml próbuje odciąć Ukrainę od wpływów świata zachodniego i czeka na odpowiedni moment, by zadać błyskawiczny i miażdżący cios krajom regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Kiedy ten moment może nadejść?

Według prognoz Ministerstwa Obrony Tajwanu Chiny będą gotowe do agresji na tę wyspę do 2024 roku. Stany Zjednoczone ustami prezydenta Bidena już zapowiedziały, że są gotowe do walki o wolność Tajwanu oraz o swoje wpływy w Regionie Azji i Pacyfiku. Jeśli w tym regionie wybuchnie wojna z udziałem Chin i Stanów Zjednoczonych, Waszyngton nie będzie w stanie jednocześnie dołożyć niezbędnych starań, aby równie desperacko bronić swoich wpływów również w regionie północnoatlantyckim. W przypadku urzeczywistnienia się takiego scenariusza, Moskwa może zdecydować się na atak na Polskę i kraje bałtyckie…

Jak w tych warunkach na agresję Rosji zareagują Niemcy, Francja, Włochy i inne kraje Europy Zachodniej? Czy natychmiast rzucą się do walki, by bronić swoich sojuszników? Pytanie retoryczne…

Trzeba odrzucić złudzenia i uświadomić sobie, że niestety prawdopodobieństwo realizacji takiego czarnego scenariusza jest bardzo wysokie.

Czasu zostało bardzo mało. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej muszą jak najszybciej i intensywnie zwiększać siłę bojową własnych sił zbrojnych, walczyć o zachowanie jedności i solidarności państw członkowskich NATO, a jednocześnie budować nowe sojusze militarne z państwami położonymi na pomoście bałtycko-czarnomorskim. To kwestia bezpieczeństwa i przetrwania


Jagiellonia.org/Włodzimierz Iszczuk