Pododdział liczy 8 osób - po 4 ze Słowacji i z Czech. Dowodzi nim Słowak Martin „Sojka” Keprta, który obecnie jest na zwolnieniu z powodu odniesionych w walce ran. Jeden ze słowackich najemników rozmawiał z magazynem „Aktuality”. Pismo nie opublikowało jego nazwiska, ani wizerunku. Najemnik tłumaczy, że jego grupa zajmuje się wywiadem i dywersją na tyłach Ukraińców, przy czym „respektuje porozumienia z Mińska”.

- Strzelanie jest na porządku dziennym – przyznaje bojownik.

Wyposażenie czeskich i słowackich najemników to „uzbrojenie takie, jakie posiadano w Układzie Warszawskim”, czyli karabiny Kałasznikowa i Mosina (te ostatnie produkowane były do lat 50. XX w.) oraz granatniki RPG. Słowak przekonuje, że Rosjan nie ma na Ukrainie, bo „nie muszą tam być”.

- Rosja pomaga nam moralnie i politycznie. Przysyła też niezbędną pomoc humanitarną – mówi najemnik. Według niego czołgi używane do walki z Ukraińcami są zdobyczne, podobnie jak wozy opancerzone. „Separatysta” przekonuje też, że ludność jest przeciw Kijowowi. Nie chce powiedzieć, czy ktoś z Czechów i Słowaków wyjechał już z Ukrainy, ani czy Rosja pomaga w werbunku jego współobywateli. Poszukiwanie nowych żołnierzy odbywa się jawnie, poprzez portal społecznościowy. „Separatysta” podaje natomiast, że nowe osoby docierają na wschód Ukrainy przez Rostów nad Donem. Żołd ma wynosić równowartość 340 euro. 

KJ/Aktuality.sk/Pravda.com.ua