Marek Michalak stwierdził, że także dentyści są na pierwszej linii osób, które mogą rozpoznać, że ich mały pacjent jest ofiarą przemocy. Rzecznik Praw Dziecka ubolewał nad tym, że świadomość możliwości wykrycia przez dentystów przemocy, molestowania i zaniedbań względem dziecka jest znikoma. Podkreślił, że stomatolodzy, jako funkcjonariusze publiczni mają obowiązek rozpoznania objawów złego traktowania dzieci i zgłaszania takich przypadków odpowiednim służbom. 

Dzieci z kolei mają obowiązek zgłaszania się na kontrolne wizyty do dentystów, zatem lekarze ci mają zdaniem RPD doskonałą możliwość „monitorowania” sytuacji. Wynika to z faktu, że rodzice stosujący przemoc wobec swoich dzieci często zmieniają lekarza rodzinnego albo pediatrę, ale dentysty już nie. Stomatolog, obserwując dziecko przez dłuższy czas, może wykryć nie tylko objawy przemocy, ale także objawy zaniedbania w postaci... płytki nazębnej, zapalenia dziąseł, nieleczonych ubytków w zębach, etc.

- W takich sytuacjach są dwie drogi. Lekarz może zgłosić swoje podejrzenia do gminnej opieki społecznej. Może też jeśli ślady przemocy są wyraźne - zgłosić sprawę na policję. U nas niestety dentyści nie mają na razie takiej świadomości. Ani razu nie zdarzyło się, by stomatolog poinformował o przemocy wobec dzieci – powiedział Michalak, podając przykład Norwegii, w której takich zgłoszeń było w ubiegłym roku 550. 

Aż strach mieć dziecko, kiedy czyta się o takich pomysłał Rzecznika Praw Dziecka (który nota bene, szczując dentystów na rodziców nie wspomina ani słowem na przykład o dofinansowaniu leczenia ubytków u najmłodszych pacjentów). Pamiętam, jak chodziłam z moją o 15 lat młodszą siostrzyczką do dentysty. Stomatolog odradzała na przykład leczenie próchnicy na zębach mlecznych, które i tak przecież zaraz wypadną. Gdyby wtedy RPD tak „zachęcał” dentystów do wykrywania przemocy, to kto wie, czy moja siostrzyczka nie wylądowałaby w jakiejś rodzinie zastępczej. Oczywiście, troska o dobro najmłodszych jest sprawą priorytetową, jednak nadgorliwość w pewnych sytuacjach przynosi dzieciom jeszcze większą krzywdę, o czym mogliśmy się niedawno przekonać, patrząc na sprawę rodziny Bajkowskich z Krakowa).

eMBe/Gazetawroclawska.pl