Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej poinformowało 14 sierpnia, że dwa bombowce strategiczne Tu-160 wykonały ośmiogodzinny lot z ich bazy w Saratowie do Anadyru na Czukotce (dystans ponad 6000 km). Reżimowa prasa w Rosji nagłośniła tę misję, akcentując zagrożenie, jakie obecność lotnictwa strategicznego w tym rejonie świata ma nieść dla wojskowych obiektów USA na Alasce. W rzeczywistości mamy do czynienia z propagandowym wykorzystaniem rutynowego ćwiczenia w celu przykrycia serii fatalnych wydarzeń w ostatnim czasie w rosyjskiej armii i przemyśle zbrojeniowym.

Resort obrony twierdzi, że misja na Czukotkę była częścią taktycznych ćwiczeń mających trwać do 18 sierpnia. W ćwiczeniach tych zaangażowano około dziesięciu samolotów Tu-160, Tu-95MS i Ił-78. Celem przelotu było sprawdzenie zdolności transferu zasobów bojowych z ich baz macierzystych na lotniska operacyjne. Biorąc pod uwagę, na jakie lotnisko wysłano Tu-160, można uznać, że Rosjanie ćwiczyli użycie lotnictwa dalekiego zasięgu w wypadku konfliktu zbrojnego z USA. Zresztą taką interpretację przedstawił prasowy organ rządu „Rossijskaja Gazeta”, podkreślając, że to ćwiczenie wykazało zdolność przemieszczenia bombowców uzbrojonych w broń atomową zaledwie 20 minut lotu od USA. Anadyr leży mniej niż 600 km od Alaski. Rosjanie zaznaczają, że w razie wojny, mogą z własnej przestrzeni powietrznej wystrzelić pociski, które dosięgną radarów i wyrzutni rakietowych amerykańskiej tarczy antyrakietowej rozmieszczonych na Alasce.

Obecne ćwiczenie nastąpiło tuż po kilku incydentach powietrznych, które wprowadziły dużo napięcia do militarnych relacji Rosji z Zachodem. 13 sierpnia Moskwa ogłosiła, że dwa jej Su-27 „odstraszyły” natowski F-18, gdy ten zbliżał się do samolotu przewożącego ministra obrony Siergieja Szojgu nad międzynarodowymi wodami Bałtyku. Z kolei 14 sierpnia NATO ogłosiło, że myśliwce Sojuszu przechwyciły dwa rosyjskie S-27 aby dokonać wzrokowej identyfikacji, gdyż Rosjanie lecieli nad Bałtykiem bez planu lotu i z wyłączonymi transponderami. 9 sierpnia Północnoamerykańskie Dowództwo Obrony Przestrzeni Powietrznej (NORAD) poinformowało, że amerykańskie myśliwce przechwyciły dwa rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 w pobliżu brzegów Alaski. Doszło do tego w momencie, gdy Rosjanie wlecieli w amerykańską i kanadyjską Strefy Identyfikacji Obrony Powietrznej (ADIZ), które rozciągającą się na ok. 300 km od zachodnich wybrzeży Alaski. Resort obrony Rosji podkreślił, że samoloty znajdowały się cały czas w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, a ich przelot w pobliżu Alaski był częścią 10-godzinnej misji w ramach ćwiczeń „Oceaniczna Tarcza”.

Rosyjska armia przy pomocy rosyjskiej prasy mocno nagłośniła misję do Anadyru – zapewne ma to m.in. służyć odwróceniu uwagi od serii fatalnych wypadków, z eksplozją silnika o napędzie atomowym na czele. Jednak należy pamiętać, że już niemal dokładnie rok temu – po raz pierwszy w historii – Rosjanie przerzucili bombowce strategiczne na Czukotkę. Można więc uznać, że obecna misja to już jedynie rutynowe ćwiczenie, które będzie zapewne regularnie powtarzane. Tu-160 w klasyfikacji NATO nosi nazwę Blackjack. Jedna taka maszyna jest zdolna przenosić do 12 pocisków atomowych krótkiego zasięgu i może pokonać 12000 km bez tankowania. Tu-160 Rosjanie wykorzystywali w ubiegłych latach do nalotów na pozycję islamistów w Syrii. Obecnie Rosja modernizuje swój park Tu-160. Do 2027 roku siły powietrzne mają dostać 10 zmodernizowanych maszyn (koszt 227 mln dolarów)

Warsaw Institute