- Kredyty we frankach brały osoby dobrze sytuowane i ogromna większość jest w stanie dalej spłacać raty. Może trzeba wybrać się na tańsze wakacje, czy odłożyć droższe zakupy, ale te kredyty są nadal świetnie spłacane. Uważam, że państwo nie można subsydiować w ten sposób osób dobrze sytuowanych, które mają pieniądze. Banki odkują się i tak, podnosząc opłaty kosztów prowadzenia rachunków. Zawsze gdy politycy ingerują w wolny rynek, to w efekcie, jest to ze szkodą dla klientów.


Są propozycje aby kurs franka był sztywny, bądź regulowany, aby budżet państwa częściowo spłacał kredyty. To nic nie zmieni. Proponowałbym zrobić więcej, aby banki prowadziły przejrzyste działania.

 

Dziś potrzebna jest regulacja, abyśmy mogli porównywać koszty kredytu między bankami z uwzględnieniem spreadu walutowego, który jest różnicą pomiędzy kursem kupna a kursem sprzedaży danej pary walut. Banki informują o tym w sposób nieprzejrzysty.

 

Podkreślam, nie preferujmy jednej grupy kredytobiorców. To jest wolny rynek – dodaje Rybiński.

 

Not. JW