Scena pierwsza. W Berlinie facet idzie bez maseczki. „Haltuje” (to chyba dobre określenie) go policja, dochodzi do wymiany zdań, potem sprzeczki, człowiek wyjmuje dokumenty, a policjanci zgarniają go do ichniej „suki”. Zagadka: kim był ów nieszczęśnik i jaki dokument wyciągnął? Odpowiedź: był posłem do Bundestagu – z opozycji (sic!). Legitymował się „kenkartą” deputowanego. Niemiecka policja nie patyczkowała się z gościem, który złamał prawo, choć nie opluł policjanta…

Scena druga, powtarzająca się, jak w „replayu”. Paryż i wiele innych francuskich miast. Francuska policja nie patyczkuje się z demonstrantami, oni też, prawdę mówiąc, nie patyczkują się z policją - i nie krzyczą jak my, w stanie wojennym, do ZOMO „po-ko-jowa de-mon-stracja”.     

Francuscy funkcjonariusze walą jak popadnie, przeciwników Macrona. Regularnie dostaje się kobietom, także kobietom w ciąży. Są liczne ofiary śmiertelne. Jakoś tego nadmiernie nie eksponuje francuska telewizja, która zamiast tego woli pokazywać rzeczywiście agresywnych demonstrantów rzucających kawałkami bruku czy butelkami. Setki demonstracji „żółtych kamizelek” i niesłychanie ostro reagująca policja. Efekt: z czasem demonstracji jest mniej, są mniej liczne i w mniejszej liczbie miast. Sondaże poparcia dla opozycji maleją, dla Macrona … rosną. 

Scena trzecia. Hiszpania, Katalonia, Barcelona. Hiszpańska policja również nie patyczkuje się z demonstrantami, a nawet nie tylko z nimi, bo pacyfikuje lokale wyborcze, gdy Madryt uznał, że niepodległościowe referendum Katalończyków jest bezprawne. Ba, do więzienia trafiają ministrowie katalońskiego rządu. Później, po wyborach do europarlamentu w maju 2019 nawet europejski immunitet nie uchroni aktywistę katalońskiego wybranego do PE przed dalszym siedzeniem w hiszpańskim więzieniu. 

Scena czwarta. Warszawa, mój Wrocław, inne polskie miasta…. Nie muszę opisywać, Państwo to wiecie lepiej od człowieka, który niemałą część czasu spędza w Brukseli, o czym zresztą świadczy tytuł tej rubryki. Wy macie dostęp do polskiej telewizji – ja w Belgii nie. Choć akurat chłopaki nie płaczą, znoszę to mężnie.   

Możemy porównywać jak policja (będąca w praktyce zbrojnym ramieniem władzy) w 3 z 4 największych państw członkowskich UE postępuje z opozycją i zwolennikami opozycji, demonstrującymi na ulicach. Tam, jakikolwiek czynny opór, nie mówiąc już o przemocy wobec policjanta, nawet jeśli jest udziałem polityka, jest natychmiast siłowo tłumiony.   

Wnioski dotyczące policji, a przede wszystkim opozycji, możemy wyciągnąć z tego sami. 

Uważam, że wielcy politycy muszą mieć wizję tego, co chcą zrobić dla swojego kraju – a jednocześnie jestem zwolennikiem „polityki małych kroków”. Lubię konkrety. Wolę małe, ale faktyczne reformy od wielkich, ale nigdy nieurzeczywistnionych.  

Policję chyba łatwiej zreformować, opozycję – znacznie trudniej... 

Ryszard Czarnecki

*tekst ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska” (09.12.2020)